Pięciu studentów z Polski brało udział na Yale School of Management w przygotowaniu listy firm, które nie chcą się wycofać ze współpracy z Rosją. O tym, jak powstała lista z polskimi firmami rozmawiamy z Michałem Wyrębkowskim z YSM.
Michał Wyrębkowski – współtworzył w Yale School of Management listę spółek, które się wycofują lub nie z rosyjskiego rynku. Jest studentem ekonomii na Uniwersytecie Pensylwanii; stypendysta programów Penn World Scholar oraz Benjamin Franklin Scholar.
Katarzyna Mokrzycka, 300Gospodarka: Najpierw przygotowaliście ogólnoświatową listę największych korporacji, które nie zrezygnowały z działalności w Rosji (pokazując jednocześnie te, które się na taki ruch zdobyły), teraz publikujecie listy firm z konkretnych dużych gospodarek – Niemiec, Francji, a nawet Polski. Jaki cel sobie zakładacie?
Michał Wyrębkowski: Przygotowywanie tych list jest projektem badawczym prowadzonym przez prof. Jeffreya Sonnenfelda, prorektora Yale School of Management, który od lat apeluje o etyczny i społecznie odpowiedzialny biznes.
Do projektu potencjalnie dojdą nowe komponenty, które jeszcze dyskutujemy z panem profesorem. Na tym etapie zaczynamy szukać prawidłowości – na przykład kiedy firmy decydują się na wyjście albo jakie podają powody, dlaczego wychodzą, lub nie – które pozwolą nam wyciągnąć naukowo przydatne wnioski.
Założyliście jakieś konkretne efekty, które chcecie lub możecie osiągnąć w tym projekcie na tym jego etapie?
Generalne założenie jest takie, żeby zachodnie firmy przestały finansować wojnę prowadzoną przez Rosję, a tak się dzieje, gdy w Rosji inwestują, płacą podatki i pensje.
W mojej prywatnej ocenie, to przede wszystkim presja. Presja społeczna przeciwko firmom, które nie chcą zrezygnować ze współpracy z Rosją jest ogromna w wielu krajach na całym świecie. My chcieliśmy ją skatalizować, umieszczając firmy, które wprost odmówiły wycofania się z biznesów w Rosji w jednym miejscu. I to działa – od 28 lutego, czyli od publikacji pierwszej wersji tej listy, około 500 spółek wycofało się z działalności w Rosji, w tym naprawdę duże, jak Coca-Cola czy McDonald’s. Po efektach widać, że presja i bojkot mają znaczenie.
I spodziewacie się, że te wszystkie koncerny już nigdy nie wrócą do Rosji?
Tego oczywiście nie wiemy, ale z pewnością będzie jakaś różnica między korporacjami, które się niemal chirurgicznie odcięły od Rosji – zamknęły fabryki, biura, wszystkie operacje, zwolniły pracowników – od tych, które tylko zawiesiły czasowo działalność i, na przykład, wciąż płacą pracownikom. Być może wrócą, ale miejmy nadzieję, że będzie to też związane z końcem rosyjskiej agresji i reżimu Putina.
Jakie były kryteria doboru firm z polskiej listy i z jakich źródeł informacji o ich decyzjach korzystacie? Kilka polskich spółek, które znalazły się na waszej liście zaprzeczyło, że nadal prowadzą działalność w Rosji. Niektóre powiedziały wręcz 300Gospodarce, że od lat tam nie działają.
Wybieramy firmy działające na rynku rosyjskim, zawsze powiązane z Polską – albo kapitał właścicielski pochodzi z Polski, albo firma jest w Polsce zarejestrowana albo też w Polsce działa jej spółka matka lub spółka córka. Obserwujemy największe polskie spółki – pod kątem ich kapitalizacji lub obrotów w Polsce.
Patrzymy całościowo i na różne na źródła. Najprostszy przypadek to publikacje firm w mediach, gdzie same komunikują czy wychodzą z Rosji, choć wdrożenie planów też należy weryfikować. Korzystamy z rosyjskich rejestrów spółek, sprawdzamy, jaką działalność prowadzi firma, czy ma oddział czy przedstawicielstwo, czy prowadzi inwestycje, czy jej biura wciąż są otwarte. Opieramy się na systemach informacji biznesowej, jak Thomson Reuters, Bloomberg, FactSet czy S&P Capital IQ. Sprawdzamy też informacje rosyjskiego urzędu skarbowego i oczywiście strony internetowe.
Brak informacji też jest dla nas informacją – jeśli firma nie publikuje żadnych informacji o wycofywaniu się z Rosji, a do tego widzimy w rejestrach rosyjskiego urzędu skarbowego, że ma przedstawicielstwo, a strona internetowa jest nastawiona pod rosyjski eksport, to my zakładamy, że spółka nadal działa.
Mamy świadomość tego, że mogą się trafić przypadki, iż firma wyszła z Rosji, ale o tym nie informowała. Temu też ma służyć nasza lista – wywarciu presji na taki publiczny, wyraźny przekaz.
Ilu Polaków pracowało przy stworzeniu tej listy?
Jest nas pięciu w 22-osobowym zespole prof. Sonnenfelda: ja, Wiktor Babiński, Mateusz Kasprowicz, Michał Boroń i Franek Sokołowski. W ramach zespołu dokładamy swoją cegiełkę pracując nad różnymi projektami – nie tylko listą polskich spółek.
Opublikowaliście także oddzielne listy dotyczące spółek francuskich, niemieckich i chińskich. Dwie pierwsze listy są dość oczywiste, ale chińska zaskakuje – mam na myśli kontekst wywierania presji społecznej, ponieważ Chiny nie stanęły przeciwko Rosji razem ze światem zachodnim. Dlaczego więc w chińskim interesie miałoby być wycofywanie się z Rosji?
Najkrócej rzecz ujmując: firma chińska wycofa się z rynku rosyjskiego po to, by uniknąć bojkotu na rynkach zachodnich.
Zakładamy, iż spółki technologiczne, które bardzo dużo eksportują na Zachód będą chciały wycofać się z Rosji, by uniknąć zachodnich sankcji. Może się oczywiście okazać, że nie tyle będą się wycofywać, co pozorować ruchy, że się wycofują. Ale jakieś gesty już widzimy – firma Sinopec wstrzymała nowe inwestycje w Amurskim Kompleksie Chemicznym, działalność wstrzymał również TikTok.
Spodziewamy się, że niektóre chińskie firmy będą też ograniczać działalność w Rosji z tych samych powodów co zachodnie – presji społecznej. Na spółki chińskie działające na rynkach zachodnich naciskają ci sami klienci, którzy grozili bojkotem korporacjom ze swoich własnych krajów.
Tutaj można znaleźć listę polskich firm Yale wraz z opisem i komentarzem spółek.