Polska polityka energetyczna powinna być bardziej ambitna, uważają eksperci, którzy wzięli udział w debacie 300Gospodarki.
Rząd powinien nie tylko myśleć o zwiększeniu roli źródeł odnawialnych, ale i o tym, jak zaprojektować dobrze działający system elektroenergetyczny.
Niewystarczające ambicje
– Na pewno mamy mało ambitną politykę energetyczną do 2040 roku. Na pewno jest ona nieaktualna. Cele w niej zapisane, jeśli chodzi o OZE, w szczególności o fotowoltaikę, zostały dawno przekroczone – mówiła ekspertka Regulatory Assistance Project, Monika Morawiecka.
Jej zdaniem szczególnie mało ambitne są dotychczasowe cele, dotyczące wycofania węgla z ogrzewnictwa indywidualnego. – Jeśli zaktualizowany dokument się pojawi, to w głównej mierze będzie to dostosowanie do realiów – dodała.
– Zasadniczym problemem tej polityki energetycznej, którą mamy, i tej, która chyba będzie, jest to, że to nie są dokumenty strategiczne per se. To są dokumenty prognostyczne. Czyli dokumenty, które opisują jak będzie wyglądał świat na podstawie tego, co się teraz dzieje. To przeczy idei powstawania takich dokumentów – zauważył dyrektor programu OZE w Forum Energii, Tobiasz Adamczewski.
Z kolei ekspertka WiseEuropa, Aleksandra Miłobędzka, zwróciła uwagę, że cele polskiej polityki energetycznej to tak naprawdę cele unijne, wymagane przez dyrektywy.
– Jednocześnie bardzo widoczny jest brak skupienia się na potrzebach rynku i interesariuszy. Widać to też w planowanych mocach zainstalowanych wobec przepustowości sieci. Niestety nie zauważam też, żeby wyciągano lekcje z tego, co się dzieje na rynku – mówiła.
Zdaniem kierownika programu Energia i Klimat w Fundacji Instrat Michała Smolenia dokumenty mają ograniczone znaczenie dla rzeczywistej polityki energetycznej. Tę widać w działaniach legislacyjnych, regulacyjnych czy w działaniach spółek.
– Zapowiedzi aktualizacji wskazują na pewne pogodzenie się z tymi trendami, które już teraz mamy. Pojawiają się pytania, czy nie potrzebujemy bardziej strategii jako odważnego celu, który wyznaczałby coś, co chcemy uzyskać – wskazał.
Czytaj także: Świat coraz bardziej stawia na OZE. Prawie połowa nowych instalacji w Chinach
Jaki miks energetyczny dla Polski?
– Oczekiwałbym, że będziemy mieli jasną wizję powyżej 60 proc. OZE na rok 2030. Także po to, żeby móc zidentyfikować różne problemy i wyzwania, które się z tym wysokim celem wiążą i określić, jak te problemy rozwiązywać – mówił Michał Smoleń.
Podkreślił, że rozwiązywanie problemów po czasie prowadzi do kolejnych problemów. Przykładem może być sytuacja z początku 2023 roku, kiedy trzeba było ograniczać moce wiatrowe.
Na wątpliwości co do udziału energetyki jądrowej w systemie zwróciła uwagę Monika Morawiecka.
– Atom to jest co do zasady dobre rozwiązanie, pod warunkiem, że umie się go zbudować na czas i w budżecie. Nie da się udowodnić na danych, że ten warunek jesteśmy w stanie z jakimś przedziałem ufności spełnić – powiedziała.
Zwróciła też uwagę, że energetyka atomowa nie współpracuje dobrze ze źródłami odnawialnymi. Elektrownie te są w stanie tylko w niewielkim stopniu dostosowywać produkcję. Przy czym zwiększa to koszt tej produkcji.
– Z naszych analiz wynika, że atom może być przydatny, kiedy będziemy chcieli produkować dużo zielonego wodoru – wskazał natomiast Tobiasz Adamczewski.
Eksperci zgadzali się, że przy wysokim udziale źródeł odnawialnych konieczne będzie korzystanie z pewnej ilości elektrowni konwencjonalnych. Rolę bilansowania systemu energetycznego w momentach deficytu zielonej energii mogą w szczególności pełnić elektrownie gazowe.
Kiedy porzucimy paliwa kopalne?
Zdaniem Michała Smolenia trudno na razie mówić o scenariuszu całkowitego odejścia od spalania węgla i gazu. W zasadzie nie możemy zasilić gospodarki tak dużej jak Polska, bez bardzo dużych mocy jądrowych albo istotnej roli energetyki wodnej.
– Pozbycie się tych ostatnich mocy gazowych czy węglowych, które ma będą zabezpieczeniem na złą pogodę, to będzie dłuższa historia. Myślę że na przykład stawianie takiego celu że to już uda się w 2035 stałoby pod znakiem zapytania – mówił ekspert.
Jego zdaniem ważniejsze są cele na rok 2030. Nie potrafimy jeszcze zasilić Polski bez węgla i gazu. Ale na pewno potrafimy przy dzisiejszych technologiach zasilić Polskę wykorzystując z tego węgla i gazu dużo dużo mniej niż teraz. I to powinien być główny cel na 2030.
Interesuje cię energetyka i ochrona klimatu? Zapisz się na 300Klimat, nasz cotygodniowy newsletter
Z kolei Tobiasz Adamczewski przypomniał, że od 2042 roku nie będzie nowych uprawnień do emisji CO2.
– Tymczasem z dokumentu ujawnionego przez Rzeczpospolitą wynika, że rząd planuje, by w 2040 roku 55 terawatogodzin było produkowanych ze źródeł konwencjonalnych z czego 20 terawatogodzin ze źródeł węglowych – zauważył.
– To albo znaczy że 2040 to ostatni rok, kiedy ta produkcja następuje i potem w 2041 roku wszystko zostanie wyłączone, albo to jest jakieś życzeniowe myślenie. Jeśli ten dokument miałby być strategiczny, to powinien odpowiedzieć na pytanie co w związku z tym że od 2042 roku nie będzie nowych uprawnień – mówił ekspert.
Z kolei Monika Morawiecka zwróciła uwagę na różnicę między mocą źródeł w systemie a produkowaną przez nie energią.
– Moc nie równa się energia. Nawet jak te elektrownie będą stały, przygotowane na złe czasy, na tą złą pogodę, to naprawdę będą przez mało godzin w ciągu roku produkować. Co oznacza, że będą mało zużywać paliwa i mało emitować CO2. Oczywiście taniej będzie, jeśli to będą moce gazowe – zaznaczyła.
Czego brakuje w polityce energetycznej?
Komentując obecnie realizowaną politykę i zapowiedzi jej aktualizacji, eksperci wymienili kilka obszarów, które nie zostały dostatecznie uwzględnione.
– To, czego brakuje w PEP, to połączenia transgraniczne. Będą one miały duże znaczenie dla bezpieczeństwa, jeśli mówimy o nadwyżkach energii czy sytuacjach awaryjnych. Do tego unikanie dyskusji i decyzji ostatecznych, jeśli chodzi o atom. Jakaś gwarancja dla systemu powinna być, tym bardziej, że wysokie moce są potrzebne w przemyśle ciężkim, który powinien zostać zdekarbonizowany – mówiła Aleksandra Miłobędzka.
– Spodziewam się, że PEP zabraknie zielonego wodoru, a przynajmniej będzie powierzchownie potraktowany. A to jest jedna z głównych przyczyn wzrostu zapotrzebowania na energię elektryczną. To jest główny sposób na to żeby pozbyć się importu gazu dla przemysłu, więc to powinien być naprawdę duży strategiczny cel dla Polski – dodał Tobiasz Adamczewski.
Uczestnicy debaty podkreślali także rolę większej elastyczności systemu elektroenergetycznego. Chodzi o możliwość reagowania na zmiany w produkcji energii z OZE. Elementy, które ją zwiększają to między innymi magazyny czy możliwość redukcji zapotrzebowania przez odbiorców. Więcej na ten temat pisaliśmy w tym tekście.
– Jeśli elementów elastyczności nie zbudujemy więcej to będzie to twarde ograniczenie. Nie będzie się dało mieć więcej OZE w systemie – mówiła Monika Morawiecka.
Wskazała na rolę nie tylko magazynów energii elektrycznej, ale i ciepła. Te drugie pozwoliłyby na większe wykorzystanie farm wiatrowych zimą.
– Rola magazynów nie sprowadza się tylko do tego że one mogą tą energię gromadzić kiedy jest taniej, a sprzedawać kiedy jest drożej. Musimy też uwzględnić to, że magazyn energii to jest bardzo elastyczny element systemu, który może bardzo szybko zareagować na nagłe potrzeby. Na przykład właśnie utrzymać stabilność systemu dopóki moce gazowe nie będą mogły przejąć pałeczki – zauważył Michał Smoleń.
Zaangażowanie obywateli i społeczności
W dyskusji przewijała się także kwestia roli prosumentów. To oni odpowiadają za bardzo duży wzrost mocy fotowoltaicznych w ostatnich latach, niejako obok oficjalnej strategii. Jednocześnie stary system rozliczeń sprawia, że część z nich nie szuka efektywności energetycznej.
– Kwestie prosumenckie i klastry są istotne i powinny znaleźć się w PEP. Ale nie kładłbym na nich aż takiej wagi. Stwórzmy regulacje żeby były ale ale ja się obawiam że to są czasem takie narzędzia-wytrychy stosowane przez rząd, które zrzucają odpowiedzialność na indywidualnych odbiorców – zaznaczył jednak Tobiasz Adamczewski.
Zdaniem Aleksandry Miłobędzkiej społeczności energetyczne są ważne ze względu na problem ubóstwa energetycznego. Alternatywą dla nich mogą być małe OZE, także niewielkie źródła lokalne, na przykład miejskie.
– Społeczności energetyczne i wsparcie dla prosumentów powinny być traktowane jako pewne narzędzie służące do celu. Musimy pamiętać że w tym momencie celem nie jest już tylko dostawianie nowych OZE do systemu – dodał Michał Smoleń.
Z kolei Tobiasz Adamczewski podkreślił, że prosumentów powinno się zachęcać do tego, żeby wytwarzali jak najwięcej energii i konsumowali ją wtedy, kiedy jest produkowana. Dofinansowywanie z pieniędzy publicznych małych magazynów energii nie jest natomiast dobrym pomysłem.
– Magazyny energii powinny być w sieci lokalnej, ale nie pojedynczych domach, tylko powinny powinny w nie inwestować spółki. U prosumentów widziałbym to w ten sposób, żeby mieli po prostu samochody elektryczne które mogą się ładować i to jest magazyn energii – dodał ekspert.
Otwartość analiz i proaktywność
Komentując polskie dokumenty strategiczne w energetyce, eksperci zwrócili także uwagę na kwestie natury ogólnej.
– Niestety polska polityka energetyczna – czy mówimy o dokumentach strategicznych czy rzeczywistych posunięciach – jest obarczona różnymi takimi mitami na temat tego, co się da a co się nie da, jak się zawsze robiło. Myślę, że powinniśmy oczekiwać nie tylko, że będziemy się dowiadywać jakie ostatecznie decyzje strategiczne są podejmowane czy jakie cele są ustawione, ale także mieć dostęp do szczegółowych analiz, które za nimi stoją – mówił Michał Smoleń.
Zwrócił uwagę, że to wymaga także odpowiedniej inwestycji w instytucje. Chodzi o to, żeby one były w stanie przewidywać i uwzględniać wpływ nowych technologii.
– Życzyłabym sobie, żeby ta polityka była bardziej strategiczna. Żeby nie tylko zgadzała się na to co się i tak wydarza i ewentualnie usuwała bariery, tylko żeby była bardziej proaktywna – mówiła Monika Morawiecka.
Jako przykład podała kwestie wydawania pozwoleń dla nowych projektów z zakresu odnawialnych źródeł energii. Proces ten jest bardzo długi i nie widać perspektywy, żeby to się zmieniło.
Z kolei Tobiasz Adamczewski podkreślił kwestię definiowania w dokumentach strategicznych kwot, jakie trzeba będzie zainwestować w energetyce.
– Jak się czyta takie wielkie kwoty to wygląda na to że zaraz wydamy je z pieniędzy publicznych. Skoro rząd robi strategię, to wydaje się, że z naszych podatków zaraz zapłaci żeby coś się zbudowało – mówił.
Tymczasem inwestycje te będą realizowane przez firmy, co jest normalnym procesem w każdej branży.
Polecamy też:
- Wciąż importujemy gaz z Rosji. Brakuje infrastruktury, by się uniezależnić
- Niezadowolenie z działań rzadu ws. cen energii. Są obawy o kolejną zimę
- Ponad dwa razy więcej prądu z mikroinstalacji. Są dane za 2022 rok
- Jest projekt reformy unijnego rynku energii. Ma służyć konsumentom i środowisku
- Budowa OZE przez gminy. „PPP sprawdzi się lepiej niż działanie po omacku lokalnych władz” [WYWIAD]
- Będzie przybywać OZE. URE: trzeba zabezpieczyć stabilność systemu
- Gdyby nie OZE kryzys byłby silniejszy. Wojna przypomina Europie o ryzykach paliw kopalnych
„…bardzo widoczny jest brak skupienia się na potrzebach rynku i interesariuszy” – u ekspertów również nie widzę żadnego skupienia na potrzebach ludzi. Auto elektryczne jako magazyn energii – tak, to na pewno jest to, czego oczekuje przeciętny Kowalski 🙂