W Polsce liczba osób, które ściągnęły aplikację ProteGO Safe, wciąż nie przekracza 2 proc. W Finlandii w tydzień aplikację ściągnęła jedna trzecia obywateli.
Według Ministerstwa Cyfryzacji do 6 września polską aplikację do śledzenia kontaktów ProteGO Safe ściągnęło niecałe 725 tys. osób. To wciąż bardzo mało – zaledwie 1,9 proc. populacji kraju.
Gorzej w tej kwestii – wśród państw, które faktycznie korzystają z aplikacji i publikują w miarę aktualne dane – jest tylko w Słowenii.
Tam jednak niski wynik może częściowo tłumaczyć fakt, że aplikacja została wprowadzona dopiero w połowie sierpnia, a dane pochodzą z końca zeszłego miesiąca. Dla porównania, polska aplikacja miała premierę 20 kwietnia, a jej ulepszona, zdecentralizowana wersja trafiła na rynek 9 czerwca.
Sprawdziliśmy więc, jak do śledzenia kontaktów przez aplikację w smartfonie podchodzi reszta Europy. A podchodzi bardzo różnie.
Okazuje się, że można wyodrębnić trzy grupy państw. Pierwsza to kraje, gdzie obywatele nie są zainteresowani aplikacją i odsetek osób, które ją zainstalowały jest na poziomie mniej więcej dwóch procent.
Poza Polską i Słowenią w tej grupie są też Czechy i Francja. Biorąc pod uwagę cząstkowe dane, można przypuszczać, że podobnie jest w Bułgarii i Chorwacji, ale z tych państw nie udało nam się uzyskać aktualnych informacji.
Kolejna grupa to kraje, gdzie odsetek osób, które pobrały aplikację, jest w okolicach 7-10 proc. To m. in. kraje bałtyckie, Włochy, Hiszpania czy Portugalia.
Są też państwa, gdzie odsetek użytkowników aplikacji sięga od jednej piątej do jednej trzeciej społeczeństwa. To kraje z wysokim poziomem dobrobytu i zaufania do państwa: kraje nordyckie, Szwajcaria, Niemcy, ale też Irlandia.
Europejskim rekordzistą jest Islandia, gdzie według instytucji odpowiedzialnej za aplikację korzysta z niej około 40 proc. społeczeństwa.
Technologia mogłaby nas uratować
Aplikacje do śledzenia kontaktów w związku z pandemią koronawirusa pojawiły się już prawie we wszystkich krajach UE.
Rozwiązanie w teorii jest świetnym wykorzystaniem dostępnych nam technologii do ograniczenia pandemii Covid-19. Osoba, która ma w telefonie aplikację, wysyła i odbiera anonimowe sygnały od innych telefonów z aplikacją znajdujących się w pobliżu i zapisuje te dane na dwa tygodnie.
Czytaj też: Ponad 700 tys. Polaków pobrało ProteGO Safe – wywiad z Justyną Orłowską, pełnomocnik premiera ds. GovTech
Jeśli użytkownik aplikacji zachoruje i potwierdzi infekcję Covid-19, dostanie specjalny PIN, który będzie musiał wpisać w aplikacji. Wtedy powiadomione zostaną wszystkie osoby, których telefony wciągu ostatnich 14 dni znajdowały się blisko przez jakiś czas (zwykle co najmniej 15 minut – poniżej tego czasu ryzyko zakażenia jest niskie). Będą musiały przejść na kwarantannę, zrobić test albo obserwować ewentualne objawy.
Eliminuje to konieczność “ręcznego” śledzenia kontaktów zakażonej osoby i umożliwia odnalezienie tych, z którymi chory miał styczność, ale ich nie zna albo nie jest w stanie się z nimi skontaktować.
Mityczne 60 proc.
Na drodze do utopijnego sukcesu stoi jednak kilka przeszkód. Specjaliści ostrzegają o problemach z brakiem odpowiedniego zabezpieczania danych w niektórych aplikacjach czy też o tym, że nie wszystkie z nich działają poprawnie.
Ale i bez przeszkód technicznych jest pewna dodatkowa bariera: żeby aplikacja naprawdę skutecznie hamowała rozwój epidemii, musi jej używać odpowiednio duży procent społeczeństwa. Chociaż ta kwestia narosła pewnymi mitami.
Jak pisze magazyn MIT Technology Review, w okolicach kwietnia opublikowano badanie na ten temat naukowców z Uniwersytetu Oksfordzkiego. Wiele mediów i przedstawicieli władz wyciągnęło z niego jedną informację: że aplikacje do śledzenia kontaktów są skuteczne, jeśli używa ich około 60 proc. społeczeństwa.
Okazuje się jednak, że to błąd. Owszem, badacze stwierdzili, że używanie aplikacji przez 56 proc. społeczeństwa może bardzo znacząco spowolnić epidemię lub nawet doprowadzić do jej wygaśnięcia. Ale pokazali też model, który wykazuje działanie takich aplikacji w zasadzie na każdym poziomie.
Oczywiście im mniej użytkowników, tym mniejszy stopień spowolnienia rozprzestrzeniania się choroby, ale naukowcy nie stwierdzili żadnego minimalnego odsetka, poniżej którego istnienie aplikacji jest całkowicie bezzasadne.
Co wpływa na liczbę pobrań aplikacji?
Istnieje duże rozróżnienie jeśli chodzi o to, kiedy poszczególne kraje udostępniły swoje aplikacje do śledzenia kontaktów. Niektóre z nich zrobiły to już kilka miesięcy temu, a niektóre dopiero niedawno. Nie ma to jednak jednoznacznego przełożenia na wysoką lub niską liczbę pobrań.
Dla przykładu: podczas gdy polskie ProteGO Safe w pierwotnej wersji było dostępne już od kwietnia, a w wersji poprawionej od czerwca, to fińska aplikacja została uruchomiona dopiero 31 sierpnia. W Polsce korzysta z niej mniej niż 2 proc. obywateli, a w Finlandii prawie jedna trzecia.
Dobrym tropem jest poziom zaufania społeczeństwa do rządu i instytucji państwowych. Według danych OECD za 2016 rok te same kraje, w których wysoki odsetek obywateli pobrał aplikację do śledzenia kontaktów, są w czołówce poziomu zaufania do rządu.
Wyjątkiem jest Islandia, która w 2016 roku miała niższe zaufanie do rządu niż Polska.
Dlaczego nie wszystkie europejskie państwa są na wykresie?
Część krajów nie wprowadziła aplikacji do śledzenia kontaktów. To m.in. Belgia (aplikacja powstaje, ma być gotowa w tym miesiącu), Grecja, Luksemburg (stwierdzono, że nie jest potrzebna), Malta, Rumunia (aplikacja teoretycznie powstaje, ale ma być gotowa dopiero za rok), Szwecja (istnieje tylko aplikacja do monitorowania objawów), Serbia czy Bośnia.
W Wielkiej Brytanii aplikacja jest w fazie testów. Podobnie jest w Holandii, ale ponieważ już w tej chwili pobrało ją dość dużo osób, uwzględniliśmy to na wykresie.
W kilku krajach aplikacja do śledzenia kontaktów została stworzona i oddana do użytku, ale po jakimś czasie ją wycofano lub zawieszono działanie. W Norwegii oraz na Litwie problemem okazało się bezpieczeństwo danych osobowych. Z kolei na Słowacji aplikacja działała, ale nie jest już dostępna – mimo prób kontaktu z jej twórcami oraz odpowiedzialnym za nią ministerstwem nie udało nam się dowiedzieć dlaczego.
Dodatkowo co do kilku krajów (Bułgaria, Chorwacja, Cypr, Węgry) nie udało się do momentu publikacji uzyskać wystarczająco aktualnych danych o liczbie pobrań aplikacji.
Liczba zarażeń koronawirusem spada na świecie, ale w Europie znów coraz gorzej