Wygląda na to, że jeżeli przyrost zachorowań na koronawirusa będzie taki jak dotychczas i nawet jeżeli nie będzie jeszcze większego wzrostu, to w przyszłym tygodniu możemy się spodziewać dużego załamania systemu służby zdrowia – ocenił Wojciech Konieczny, dyrektor Miejskiego Szpitala Zespolonego w Częstochowie, senator Lewicy.
Konieczny pytany w czwartek na antenie Polskiego Radia 24, kiedy służba zdrowia przestanie być wydolna przy takim przyroście zakażeń na koronawirusa, stwierdził, że wygląda na to, że jeżeli będzie on taki jak dotychczas i nawet jeżeli nie będzie większego wzrostu zachorowań, to sądzi, że w przyszłym tygodniu można spodziewać się dużego załamania systemu służby zdrowia.
„W tym tygodniu nieco udało się to powstrzymać, ponieważ weszły w życie decyzje wojewodów o tym, że 35 proc. łóżek szpitale przeznaczają na leczenie pacjentów z covidem” – wytłumaczył Konieczny.
Dodał, że szpitale dostosowują się do tych decyzji i te miejsca się tworzą.
„Ten tydzień w jakimś tam stopniu uda się przetrwać. Natomiast przyrost zachorowań na koronawirusa jest tak duży, że dostaliśmy polecenie, że mamy utworzyć 123 łóżka w poniedziałek, no ale wczoraj rano mieliśmy już 146 pacjentów, więc to polecenie było spóźnione. Nabór pacjentów był większy, otwierają się inne szpitale, niektóre przekształcają się w covidowe, ale z tego, co wiem, zaraz się zapełniają pacjentami” – mówił dyrektor Miejskiego Szpitala Zespolonego w Częstochowie.
Dopytywany, z czego wynika tak duża liczba zgonów odpowiedział, że w rożnych regionach mamy np. niewydolny system transportu medycznego, pogotowia ratunkowego czy ratownictwa w ogóle.
„Pacjenci z covidem zajmują dużo czasu, tzn. ich transport w tych skafandrach, przebieranie itd. Potem oczekiwania na miejsce na SOR-ach” – powiedział Konieczny.
Podkreślił, że karetki z pacjentami stoją czasami po parę godzin, więc nie jadą gdzie indziej, a tych karetek nie było za dużo przed epidemią.
„Trudno było utrzymać ten system w sprawności, kiedy nie było epidemii. Choćby to, że później dojeżdżają do pilnych wezwań, bo na pewno tak się dzieje. Następnie dłużej czekają na przyjęcie, a dla pacjenta w ciężkim stanie, jeśli nie minuty, to już kwadranse mają znaczenie” – zaznaczył Konieczny.
Wskazał też na zatrzymanie diagnostyki i inne tzw. działania przed szpitalne.
„Nie mamy wykonywanych badań, ludzie się nie badają laboratoryjnie. Nie ma kontroli szeregu chorób, które mogą się zaostrzyć i które się zaostrzają” – wymieniał Konieczny.
Wyjaśnił, że łóżka przeznaczone dla pacjentów z covidem, to są przeważnie łóżka internistyczne lub powiązane z internistycznymi.
„Szpitale kierując się rozsądkiem wskazują te oddziały, gdzie są lekarze, którzy potrafią tych pacjentów leczyć, a ci z kolei przestają leczyć inne choroby” – zauważył Konieczny.
Dodał także, że liczba chorych w ciężkim stanie jest bardzo duża i przez to również brakuje miejsc.
Minister Zdrowia: Polski system opieki zdrowotnej na granicy wydolności