Rząd być może nie będzie mógł przedłużyć w przyszłym roku tarczy antyinflacyjnej. Takiej ewentualności nie wyklucza szef Polskiego Funduszu Rozwoju, Paweł Borys.
Borys był gościem stacji TVN24. Odpowiadał pytania Konrada Piaseckiego o inflację i stan polskiej gospodarki. Borys wskazywał w rozmowie, że w przyszłym roku „być może rząd będzie zmuszony do tego, by nie przedłużać tarczy antyinflacyjnej”.
Drogie tarcze
Obowiązujące od tego roku w ramach tarcz antyinflacyjnch obniżki VAT-u i akcyzy na szereg towarów (jak paliwa, energia i żywność) są ogromnym kosztem dla budżetu.
Obecnie rząd zdecydował, że będą przedłużone do końca 2022 roku.
W przyszłym roku rząd może być zmuszony, by nie przedłużać ich funkcjonowania – wskazał szef PFR. To ze względu na sytuację na rynkach finansowych.
Prezes PFR mówiłł:
– Najtrudniejszy będzie przyszły rok, ponieważ koszt wszystkich tarcz energetycznych za dwa lata to jest prawie 150 miliardów złotych. Będą rosły potrzeby pożyczkowe, a mamy bardzo trudną sytuację na rynkach finansowych (…). Więc trzeba ograniczać wydatki i trzymać dyscyplinę finansową.
Ze względu na to rząd może być zmuszony, by nie przedłużać tarczy antyinflacyjnej. Ta sytuacja gospodarcza wymaga bowiem „większej dyscypliny” finansowej od rządzących.
– Główny wzrost wydatków [publicznych – red.] wynika z tarcz energetycznych oraz wydatków zbrojeniowych na przyszły rok. Być może rząd będzie zmuszony do tego, by nie przedłużać tarczy inflacyjnej w przyszłym roku, czyli tych obniżek VAT-u czy akcyzy na nośniki energii – tłumaczył Borys.
Jak mówił, koszt obniżki VAT-u i akcyzy na nośniki energii to koszt 40 mld złotych.
– Być może w tej sytuacji, w której teraz jesteśmy, rząd nie będzie mógł tego przedłużyć, zresztą w budżecie tego nie zakłada – dodał.
Na uwagę, że większość ekonomistów, w tym prezes banku centralnego Adam Glapiński, zakładają, że tarcza zostanie utrzymana także w 2023 roku, prezes PFR odparł: „być może w tej sytuacji rząd będzie musiał zastosować inne rozwiązania” służące walce z inflacją.
Czy inflacja spadnie
Borys odniósł się także do poziomu, jaki może osiągnąć inflacja w Polsce.
Powtórzył swoją niedawną prognozę, że wzrost inflacji potrwa jeszcze do marca 2023 roku. Następnie inflacja zacznie spadać.
– Mniej więcej od lipca ceny surowców już spadają. Natomiast inflacja rozlewa się po całej gospodarce, czyli firmy przekładają wzrosty płac czy ceny energii na wyższe ceny i to są tak zwane efekty drugiej rundy. Zakładamy, że one mniej więcej potrwają do marca – mówił.
– Polityka pieniężna, wysokie stopy procentowe przyniosą efekt z opóźnieniem – dodał. W związku z tym, do marca inflacja raczej będzie miała jeszcze tendencję wzrostową.
Jego zdaniem, Rada Polityki Pieniężnej będzie musiała jednak jeszcze podnieść stopy procentowe.
– Mniej to wynika z inflacji w Polsce, tylko z sytuacji na świecie, czyli cały czas podnoszenia stóp procentowych, głównie przez Stany Zjednoczone i Europejski Bank Centralny. Służy to głównie temu, by kurs złotego był na stabilnym poziomie – wskazał.
Opracowanie: Martyna Maciuch
Polecamy też:
- Stopy procentowe w strefie euro w górę o 75 pb. Jest decyzja EBC
- Decyzja Fed juz dziś. Rynek zastawia się, czy Rezerwa Federalna zrobi pivot
- Inflacja w październiku wyższa, niż we wrześniu. Ropa, żywność i energia znów podkręciły wzrost cen
- Tarcza antyinflacyjna przedłużona do końca roku. Prezydent podpisał ustawę
- Droga energia odpowiada za 1/3 wzrostu cen w przemyśle
- Stawki VAT bez zmian. Obniżka kosztowałaby budżet kilkanaście miliardów złotych