Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę wielu byłych europejskich polityków, którzy po zakończeniu kariery w administracji państwowej przeszli do prywatnego biznesu w Rosji, ogłosiło, że zrywają więzy łączące ich z rosyjskim kapitałem. Jednak nie wszyscy wciąż zdecydowali się na ten krok.
Od Wielkiej Brytanii po Niemcy – dla niektórych polityków Zachodu przejście do rad nadzorczych rosyjskich firm było intratnym zwieńczeniem kariery. Obejmowali swoje stanowiska i pozostawali na nich już po rosyjskiej inwazji w Gruzji, pomimo rosyjskiego poparcia dla autorytarnego reżimu w Białorusi, i nie zważając na powszechną wiedzę o łamaniu praw człowieka przez rosyjski rząd.
Ale agresja zbrojna na Ukrainę przelała czarę goryczy. Choć trudno się oprzeć wrażeniu, że niektórym pomysł zerwania relacji z rosyjskim kapitałem przyszedł do głowy raczej pod wpływem opinii publicznej niż z odruchu serca.
Kogo straciły w ciągu ostatnich kilkunastu dni rosyjskie firmy, a kto nadal zasiada w ich organach? Prezentujemy to w poniższej infografice i w tekście poniżej:
Polityczne elity w rosyjskich koncernach
W rosyjskich firmach swą karierę zawodową kontynuowali politycy nawet z najwyższych stanowisk. Przykładem mogą być dwaj kanclerze Austrii – Christian Kern (sprawował urząd w latach 2016-2017) i Wolfgang Schüssel (2000-2007). Pierwszy z nich był członkiem zarządu państwowych Kolei Rosyjskich, drugi koncernu Łukoil, największej rosyjskiej firmy znajdującej się w prywatnych rękach – skąd, po początkowym oporze, zdecydował się jednak odejść.
Członkiem zarządu największego rosyjskiego banku był z kolei do niedawna Esko Aho. Był on pierwszym premierem Finlandii, który rozpoczął kadencję po upadku ZSRR – od którego polityki Finlandia była wcześniej uzależniona. Po zakończeniu kariery politycznej pracował jako konsultant, był w zarządzie Nokii. A od 2016 roku również w zarządzie Sbierbanku, największej rosyjskiej instytucji bankowej, której udziałowcem jest Centralny Bank Rosji.
Francois Fillon, premier Francji w latach 2007-2012, także dał się przekonać zarobkom w rosyjskich państwowych spółkach. Po odejściu z francuskiej polityki został członkiem rady nadzorczej SIBUR (największa rosyjska firma petrochemiczna) i zarządu Zarubieżnieftu (państwowego koncernu naftowego).
Ale także nowoczesne prywatne firmy z rosyjskim kapitałem stawały się dla europejskich polityków kolejnym przystankiem na drodze kariery. Członkiem zarządu Delimobil, największej w Rosji firmy carsharingowej, był jeszcze niedawno Matteo Renzi, premier Włoch w latach 2014-2016. Z kolei Greg Baker, minister ds. energii i klimatu w rządzie Davida Camerona, jeszcze do tego tygodnia był prezesem firmy En+. To spółka zajmująca się alternatywnymi źródłami energii oraz surowcami, założona przez Olega Deripaskę, rosyjskiego oligarchę.
Wszyscy powyżej wymienieni ekspolitycy po wybuchu wojny zrezygnowali z zasiadania w organach rosyjskich spółek.
W Rosniefcie bez zmian
Jednak nie wszyscy zdecydowali się porzucić posady w rosyjskich spółkach. Np. na liście płac rosyjskiego państwowego koncernu Rosnieft nadal widnieje dwoje polityków z Europy Zachodniej.
To Karin Kneissl, minister spraw zagranicznych Austrii w latach 2016-201,7 oraz Gerhard Schröder, kanclerz Niemiec w latach 1998-2005, bezpośredni poprzednik Angeli Merkel.
Zwłaszcza pozostanie na stanowisku Gerharda Schrödera wywołuje w Europie wiele emocji. Wypowiedzenia złożyli np. wszyscy pracownicy podległego mu w firmie biura. O tym, że były kanclerz powinien zrezygnować z funkcji szefa zarządu Rosnieftu mówił także obecny kanclerz Niemiec, Olaf Scholz. A Angela Merkel krytykowała pomysł objęcia przez niego tej funkcji, już gdy zostało to ogłoszone w 2017 roku. Czyli trzy lata od zajęciu przez Rosję Krymu i – w efekcie – objęcia Rosnieftu sankcjami przez rząd Stanów Zjednoczonych.
Jednak sam Schröder nie zapowiedział żadnych kroków w tę stronę.
Czytaj też:
- Morawiecki: Polska aranżuje pakiet sankcji przeciwko Rosji
- Dni rosyjskiego lotnictwa cywilnego są policzone? „To dowód na to, że sankcje działają”
- Ropa po 175 dolarów? Duży bank inwestycyjny pisze o ryzyku energetycznego szoku