Od początku projekt lotniska w Radomiu budowany był w oparciu o bardzo wątpliwe założenia, zresztą formułowane na długo przed kryzysem spowodowanym pandemią – mówi w rozmowie z portalem 300Gospodarka Michał Kaczmarzyk, prezes linii Buzz*.
* Buzz (wcześniej: Ryanair Sun) to zarejestrowana w Polsce jedna z czterech linii lotniczych należąca do grupy Ryanair. specjalizuje się w wakacyjnych lotach czarterowych, ale jej samoloty obsługują także regularne rejsy Ryanaira, największego przewoźnika lotniczego w Europie i w Polsce.
Emilia Derewienko, 300Gospodarka: Ryanair powrócił na większość tras sprzed pandemii. Czy nie podeszliście zbyt optymistycznie z ofertą?
Michał Kaczmarzyk, prezes linii Buzz (grupa Ryanair): Zawsze powtarzaliśmy, że jak tylko restrykcje w Europie zaczną być znoszone, wrócimy z dużą oferta. Na wszystkich naszych kierunkach jest duże zainteresowanie pasażerów i z każdym tygodniem obserwujemy wzrost sprzedaży. W tej chwili oferujemy z Polski ponad 240 tras i ponad 700 lotów tygodniowo.
Mamy 25 nowych połączeń w naszej wakacyjnej ofercie, m. in z Krakowa na Santorini oraz Kretę, z Gdańska – również na Santorini i Kretę oraz do Zadaru, z Wrocławia do Zadaru, na Korfu, do Lwowa oraz na Mazury. Z Modlina oferujemy aż 8 nowości, w tym Katanię, Bari, Rodos, Zakyntos oraz Zadar.
W ostatnim tygodniu na Lotnisku w Modlinie odbyła się konferencja prasowa z udziałem reprezentantów portu, Ryanaira i samorządu. Był Pan jednym z uczestników wydarzenia. Co się właściwie, Pana zdaniem, dzieje teraz z lotniskiem?
Szkoda, że podczas wydarzenia zabrakło przedstawiciela PPL-u (Przedsiębiorstwo Państwowe „Porty Lotnicze”, jeden z właścicieli Portu Lotniczego Warszawa-Modlin – przyp. red.), który jest znaczącym udziałowcem.
Modlin potrzebuje rozwoju. Rynek połączeń point-to-point po Europie wróci po pandemii szybko i lotnisko w perspektywie kilku lat musi być gotowe do obsłużenia 5-6 mln pasażerów rocznie. Wąskim gardłem jest terminal pasażerski, który wymaga rozbudowy.
Jak usłyszeliśmy na zeszłotygodniowej konferencji, wszyscy wspólnicy, z wyjątkiem PPL, chcą inwestować w lotnisko, bo widzą w tym miejscu duży potencjał. Oficjalnie zainteresowanie bezpośrednim zaangażowaniem w projekt wyraził międzynarodowy inwestor branżowy, firma Egis. Niestety, PPL wydaje się być głuchy na wszystkie argumenty.
Tymczasem na impasie w Modlinie cierpi nie tylko lotnisko, ale przede wszystkim pasażerowie i lokalna społeczność.
Co Pana zdaniem stoi za taką postawą PPL?
Trudno powiedzieć, bo PPL wysyła sprzeczne sygnały. Z jednej strony deklaruje chęć rozwoju lotniska w Modlinie; z drugiej strony nie godzi się na żadne inwestycje. Z jednej strony sztucznie ogranicza przepustowość Mazowsza poprzez chęć wygaszania Chopina i blokowanie rozwoju Modlina, a z drugiej – inwestuje w nową infrastrukturę w Radomiu.
Przykład Modlina jest o tyle wyjątkowy, że nikt nie oczekuje od PPL wsparcia finansowego na rozwój lotniska. Pozostali wspólnicy chcą w całości sfinansować inwestycje. Do tego dochodzi prywatny inwestor Egis. Jedynym oczekiwaniem rynku jest, aby PPL przestał blokować nowe inwestycje i rozwój portu.
Jak Pan ocenia zaangażowanie PPL w projekt lotniska w Radomiu?
Od początku projekt budowany był w oparciu o bardzo wątpliwe założenia, zresztą formułowane na długo przed kryzysem spowodowanym pandemią. W obecnej sytuacji, w jakiej znalazła się branża lotnicza i w obliczu zrewidowanych prognoz rozwoju ruchu lotniczego, projekt ten tym bardziej wydaje się ryzykowny.
Ogólnie cała branża zmieniła prognozy, w tym przewoźnicy, instytucje takie jak Eurocontrol czy IATA (Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych – red.). Nie widziałem natomiast podobnych rewizji w przypadku PPL i lotniska w Radomiu.
Na początku 2019 roku siedmiu największych przewoźników lotniczych operujących w Polsce wzięło udział w konsultacjach Ministerstwa Infrastruktury w sprawie lotniska w Radomiu. Większość z nich skrytykowała wtedy pomysł przeniesienia działalności do radomskiego portu.
Jeżeli taka była odpowiedź rynku przed kryzysem, to nietrudno zgadnąć, jak rynek zachowałby się dzisiaj. Lotnisko ma być oddane już za 2 lata, więc niebawem dowiemy się, jaki ruch wygeneruje i czyje prognozy okażą się trafne. Wtedy też, już bez emocji, będzie można ocenić racjonalność inwestycji.
Czy zatem Ryanair będzie latać z Radomia?
Nie planujemy obecnie rozwoju na nowych lotniskach w Polsce. Łącznie mamy zbazowanych tutaj 31 samolotów. Na lotniskach w Krakowie, Modlinie i Katowicach, które obsługują pasażerów z tej samej części kraju, na której będzie oferował Radom, mamy w sumie 20 maszyn. Otwieranie nowej bazy w tym samym regionie byłoby nieuzasadnione.
A czy ktoś z PPL kontaktował się z Wami w sprawie Radomia? Podpytywał, zachęcał do tego lotniska?
Nic mi nie wiadomo, aby ktokolwiek kontaktował się z nami w sprawie ewentualnej oferty lotniska. Co do zasady pomijani jesteśmy we wszelkich konsultacjach w zakresie rozwoju infrastruktury czy strategii dla sektora. Jako największy przewoźnik w Polsce moglibyśmy w wielu kwestiach pomóc, ale nikt na poziomie centralnym nie widzi takiej potrzeby.
Wielu ludzi uważa, że Modlin i Ryanair to to samo.
To nieuzasadnione stwierdzenie. Dostęp do infrastruktury Modlina ma każdy przewoźnik na równych zasadach. Obecna infrastruktura jest w stanie obsłużyć jeszcze kilku przewoźników oprócz Ryanair. Prawda jest jednak taka, że dopóki Lotnisko Chopina będzie miało przepustowość, to właśnie to lotnisko będzie chętniej wybierane przez linie lotnicze kosztem Modlina. Dużo łatwiej sprzedać ofertę portu położonego w mieście, nawet jeżeli jest ono drogie i niewydolne infrastrukturalnie.
Nasz model, w którym oferujemy pasażerom szeroki wachlarz kierunków, niskie ceny i gwarancje punktualności, nie sprawdziłby się na Chopinie. Świetnie za to sprawdza się w Modlinie. Inne linie operujące z Warszawy przyjęły model wyższych cen i mniejszej siatki połączeń, dla którego to modelu Chopin sprawdza się dobrze.