Ostatnie dni przynoszą wysyp alarmujących komentarzy sugerujących zły stan finansów publicznych w Polsce i nierealność założeń przyjętych na potrzeby konstrukcji przyszłorocznego budżetu państwa. Warto w tym kontekście odstawić emocje na bok i w oparciu o dostępne informacje pokusić się o próbę rzetelnej oceny sytuacji.
Wśród wysuwanych zarzutów pojawia się m.in. ten dotyczący rozwoju gospodarczego Polski w tym i przyszłym roku. Zdaniem krytykujących założenia budżetowe, scenariuszem spójnym z aktualnymi prognozami instytucji międzynarodowych dla Polski jest ten, zakładający zerowy wzrost PKB w tym roku i zaledwie 2,0% wzrost w roku przyszłym. Argument o spójności prognoz jest jednak nieprawdziwy. Prognozy Komisji Europejskiej opublikowane 11 września 2023 r. wskazują, że PKB w Polsce w tym roku ma zwiększyć się realnie o 0,5%, a w przyszłym roku o 2,7%. Eksperci Banku Światowego w aktualizacji prognoz z początku października br. szacują realne zmiany PKB w Polsce na odpowiednio 0,7% i 2,6% w latach 2023-2024. Najbardziej pesymistyczną obecnie prognozą dla Polski z tych przygotowanych przez poważne międzynarodowe instytucje wydaje się opublikowana w październiku prognoza Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW). Przewiduje ona, że gospodarka Polski będzie rozwijać się w tempie 0,6% w tym i 2,3% w przyszłym roku. Pomimo tych dość pesymistycznych założeń, nawet w przypadku prognozy MFW różnica w skumulowanej zmianie PKB w latach 2023-2024 względem scenariuszy formułowanych we wspominanych alarmujących komentarzach sięga 1 pkt. proc. To znaczący poziom dla oceny wyniku sektora finansów publicznych – wyższy PKB oznacza m.in. większą bazę dla gromadzenia dochodów budżetowych.
Autorzy bijący na alarm zdają się nie dostrzegać obicia aktywności gospodarczej w Polsce na przełomie trzeciego i czwartego kwartału tego roku, w tym kilkumiesięcznych z rzędu wzrostów sprzedaży detalicznej czy produkcji sprzedanej przemysłu (zmiany w ujęciu m/m po odsezonowaniu). To, plus spodziewana poprawa wyników realnych konsumpcji gospodarstw domowych (bardzo dobra sytuacja na rynku pracy w Polsce i szybko postępująca dezinflacja), istotnie wpłynie na polepszenie uwarunkowań dla gromadzenia dochodów przez finanse publiczne w Polsce w 2024 r. Rozwojowi gospodarczemu naszego kraju sprzyjać też będzie zakładana poprawa w bezpośrednim otoczeniu gospodarczym. Zdaniem wspomnianych wyżej ekspertów MFW, realny wzrost PKB w krajach strefy euro ma w przyszłym roku przyspieszyć do 1,2% z 0,7% w 2023 r. To głównie efekt prognozowanego przyspieszenia realnego tempa wzrostu konsumpcji gospodarstw domowych Eurozony, z 0,7 do 1,6%, czemu, podobnie jak i w Polsce, sprzyjać będzie ograniczenie inflacji przy wciąż silnym rynku pracy. Strefa euro to nasz największy partner handlowy. Szybszy wzrost aktywności gospodarczej tamże będzie wspierał również wzrost PKB w naszym kraju.
Wśród alarmujących komentarzy często pojawią się zarzut rekordowego deficytu sektora finansów publicznych zaplanowanego na przyszły rok, który, zdaniem bijących na alarm może sięgnąć nawet 277 mld zł. Jak już wskazaliśmy, podstawą dla takich szacunków jest bardzo pesymistyczny scenariusz makroekonomiczny. Co więcej, pewnie by zrobić większe wrażenie, podaje się kwotę w mld zł, nie w relacji do skali aktywności gospodarczej, co pozwala złapać właściwy punkt odniesienia. Jeszcze w 2015 r. poziom PKB w Polsce wynosił ok. 1,8 bln zł. W przyszłym roku będzie to najprawdopodobniej gdzieś w okolicy 3,8 bln zł, tj. ponad dwukrotnie więcej. Rząd w projekcie ustawy budżetowej na 2024 r. przekazanym do Sejmu przyjął, że deficyt sektora rządowego i samorządowego, co jest najszerszym ujęciem (obejmującym poza budżetem państwa również i inne jednostki i fundusze zaliczane do sektora finansów publicznych), wyniesie ok. 4,5% PKB. Czy to dużo? Jak sami alarmujący zauważają, taki wynik uwzględnia wzrost wydatków na zbrojenia w wysokości ok. 2% PKB. Bez tych dodatkowych wydatków deficyt spokojnie zmieściłby się w unijnym limicie 3% PKB. Ale nawet z tymi dodatkowymi wydatkami 4,5% deficyt, choć wysoki na tle ostatnich 8 lat, jest o 0,5 pkt. proc. niższy niż średnio w latach 2009-2015. Co więcej, dług do PKB, ten liczony zgodnie z metodologią unijną, zgodnie z najnowszą Strategią zarządzania długiem ma w przyszłym roku sięgnąć 53,9% PKB, pozostając jednym z najniższych w Unii Europejskiej (Komisja Europejska szacuje, że przeciętne zadłużenie krajów unijnych w przyszłym roku przekroczy 80% ich PKB).
Przypomnijmy, w Polsce w 2015 r., po konsolidacji OFE, relacja długu do PKB była na poziomie 51,3%, a kraj nie musiał mierzyć się w międzyczasie na największymi od drugiej wojny światowej szokami w postaci pandemii Covid-19, czy konsekwencjami zbrojnej rosyjskiej agresji na Ukrainę w lutym ubiegłego roku.