Strona główna Wywiady Prywatne firmy wojskowe na świecie żyją z usług komercyjnych. W Rosji to pretorianie Kremla [WYWIAD]

Prywatne firmy wojskowe na świecie żyją z usług komercyjnych. W Rosji to pretorianie Kremla [WYWIAD]

przez Katarzyna Mokrzycka
(źródło: Wikipedia)

Największymi klientami prywatnych firm militarnych na świecie są przede wszystkim sektor naftowy i wydobywczy oraz żegluga. Ten pierwszy dzięki nim zabezpiecza swoje interesy w rejonach niestabilnych politycznie, ten drugi broni się przed piractwem np. somalijskim. Rosyjskiej Grupie Wagnera bliżej do bandyckiej bojówki, niż profesjonalnej militarnej firmy – ocenia prof. Krzysztof Kubiak, historyk, politolog i były wojskowy.

Katarzyna Mokrzycka, 300Gospodarka: Uporządkujmy: co to właściwie znaczy „prywatna armia”, jak nazywani są wagnerowcy Prigożyna? Czy skoro prywatna to nadal armia? Dlaczego nie po prostu partyzantka albo bojówka?

Prof. Krzysztof Kubiak: Mówiąc najprościej, mamy do czynienia z najemnikami, z ludźmi walczącymi w formule najemnej. Współcześnie to po prostu firmy, wielkie konsorcja, ale ten fach zawsze, przez stulecia istniał w Europie, a zaczął wymierać w wojnach między państwami około 1648 roku – po pokoju westfalskim jedynym uznanym gestorem przemocy stało się państwo.

Taka sytuacja utrzymywała się w zasadzie do końca zimnej wojny. Po zimnej wojnie okazało się, że oficjalnie państwa wycofują się z bardzo wielu obszarów, co nie znaczy, że chcą narazić swoje wpływy na drenaż. Zaczęły więc inaczej wykorzystywać nadwyżkę ludzi, których umiejętność strzelania kiepsko znajdowała się na wolnym rynku – tak zaczęły powstawać zinstytucjonalizowane, działające na zasadzie przedsiębiorstw firmy zajmujące się świadczeniem usług w zakresie ochrony: Private Military Companies, czyli prywatne firmy militarne, wojskowe.

W rozumieniu formalno-prawnym to nie są armie – armia, żołnierze to są desygnaty zarezerwowane dla państwowych sił zbrojnych. W codziennej siatce pojęciowej najbliżej pracownikom tych instytucji jest do sektora ochrony osób i mienia. W krajach zachodnich firmy PMC podlegają takiemu samemu albo zbliżonemu procesowej kontroli, jak wszystkie inne podmioty gospodarcze.

Czy te organizmy zostały wciągnięte w działania rządów i państw po to, by móc ukryć trudne do zaraportowania decyzje i działania czy dlatego, że armie były niewydolne?

Na Zachodzie były trzy zasadnicze powody.

Pierwszym były działania wcale nie tajne, i wcale nie niejawne, tylko wymagające przemocy, w których państwa nie chciały się angażować poprzez oficjalne wysyłanie swoich żołnierzy.

Drugi powód, to pewne działania na pograniczu: niejawne, ale nie nielegalne. Państwom było jednak z różnych powodów niezręcznie angażować własne siły zbrojne. Niekiedy taniej było też zaangażować podmioty kontraktowe, bo w ten sposób pomija się cały system świadczeń dla weteranów i ich rodzin w przypadku poniesienia przez żołnierza obrażeń.

No i był jeszcze trzeci powód, socjologiczno-społeczny, że tego typu instytucje umożliwiały i umożliwiają zagospodarowanie znacznej części żołnierzy, którzy w swoich najlepszych latach odchodzą ze służby, bo taka jest po prostu logika rotacji żołnierzy w państwowych siłach zbrojnych.

Powoływaniu takich firm na początku XX i XXI wieku sprzyjała koncepcja ultraliberalnej ekonomii, zakładająca outsourcing wszystkiego, co możliwe. Wpisały się w to również na swój sposób państwa, dokonując outsourcingu przemocy i zatrudniając prywatne firmy wojskowe.

Ile takich prywatnych firm militarnych działa dziś na świecie? Czy można – na jakiejkolwiek płaszczyźnie – porównywać wagnerowców i Blackwater, najbardziej znaną na świecie korporację tego typu? Co je łączy, a co dzieli?

Więcej je dzieli niż łączy. Poważnych graczy jest około 20. Do tego zbioru zaliczamy dziś także podmioty niekojarzone z obwieszonymi bronią mężczyznami, bo zapewniające usługi związane z bezpieczeństwem w przestrzeni informatycznej, wyspecjalizowane na przykład w inwigilacji przy pomocy środków bezpilotowych. Jedna z firm brytyjskich w kilku państwach afrykańskich organizowała wymianę waluty.

Blackwater, obecnie Academi, to jest firma działająca w kraju demokratycznym, gdzie sponsoring polityczny jest ograniczony, ale także mająca za sobą niechlubne etapy. Skandale wywołane przez BW w Iraku pociągnęły za sobą daleko idące konsekwencje, w tym wycofanie się sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych z różnych kontrowersyjnych form współpracy. To nadal jednak jest firma.

Natomiast grupa Wagnera poprzez sponsoring rosyjskich polityków, wspierany całkowitym brakiem transparentności a, generalnie, bandyckim charakterem państwa rosyjskiego, przerodziła się w bojówkę. Ta organizacja w pewnym momencie stała się gwardią pretoriańską, ostatnią rezerwą Kremla. Ostatnio okazało się zaś – jak to wielokrotnie w historii bywało – że pretorianie mogą mieć odmienne poglądy na temat tego, kto powinien być cesarzem.

Mimo wszystkich niedoskonałości, prywatne firmy wojskowe w krajach zachodnich podlegają dość głębokiej kontroli rządowej i parlamentarnej (przypadek niemieckiej firmy Asgaard), ale też społecznej. Grupa Wagnera na skutek parasola politycznego rozłożonego przez rosyjski rząd takiej kontroli nie podlega. Stała się w istocie nieformalną armią Kremla od brudnej roboty.

O Prigożynie od dawna mówiło się: założyciel albo nawet właściciel wagnerowców. Czy Blackwater ma swój odpowiednik Prigożyna? Jest ktoś równie rozpoznawalny, równie brutalny, z równie szerokimi układami politycznymi?

Trudno byłoby znaleźć osobę o porównywalnych koneksjach, choćby dlatego, że amerykański system wyborczy działa, dokonuje się rotacja władzy. Z racji funkcjonowania w transparentnym społeczeństwie demokratycznym nikt nie może sobie pozwolić na afirmację brutalności. Bo brutalność grupy Wagnera jest efektem działania w państwie, którego fundamentem jest przemoc.

Z czego żyją, na czym zarabiają te firmy?

Blackwater związany jest głównie z sektorem naftowym. To potrzeba ochrony interesów tej branży doprowadziła do założenia korporacji najemników. Powoływanie tego rodzaju podmiotów wielokrotnie było zasilane przez firmy paliwowe czy koncerny wydobywcze.

Spotykało się to również z aprobatą państw, bo kapitał był ulokowany stosunkowo bezpiecznie, bez konieczności angażowania sił państwowych. I w zasadzie to się nie zmieniło – poza przypadkiem Rosji, największymi odbiorcami usług tego rodzaju podmiotów są przede wszystkim sektor naftowy i sektor wydobywczy w rejonach niestabilnych politycznie, choćby w delcie Nigru. Drugi poważny dostawca finansowania dla tej branży to żegluga światowa. Rozkwit piractwa somalijskiego nakręcił rynek na usługi związane z ochroną statków.

Wielokrotnie w ostatnich dniach pojawiło się hasło „wagnerowcy w Afryce”, ich praca na rzecz Putina, ale także na rzecz budżetu Rosji. Czy Prigożyn zarabia wyłącznie na tym, że ochrania. czy także sam inwestuje w to, co ochrania, np. w wydobycie surowców w Afryce?

Znakomita większość prywatnych firm wojskowych działających na Zachodzie utrzymuje się ze świadczonej usługi. W przypadku Rosji sprawa jest absolutnie niejasna. Wagnerowcy pojawiają się tam, gdzie wymagają tego z jednej strony rosyjskie interesy polityczne, a niezręcznie jest pewne działania wykonywać armii rosyjskiej. Wraz z pojawieniem się grupy Wagnera w Afryce pojawiły się informacje o wzmożonym zainteresowaniu kapitałowym podmiotów rosyjskich tymi krajami, przede wszystkim Republiką Środkowoafrykańską. De facto, grupa Wagnera wyparła stamtąd wpływy francuskie, a zatem działała jak kolumna uderzeniowa Kremla w Afryce, nie wywołując przy tym swoimi działaniami konieczności oficjalnej reakcji ze strony Paryża.

Ponieważ przepływy kapitałowe wewnątrz Rosji są niejasne, to trudno powiedzieć, czy założyciel grupy Wagnera inwestuje w złoża, czy też prawdziwi mocodawcy grupy Wagnera tylko posługują się jego ludźmi do zapewnienia sobie wpływu na wydobycie kopalin.

Muszą się komuś opłacać – w sensie haraczu?

Jeżeli chodzi o model rosyjski, to postawiłbym tezę, że „krysza” działa również w tym przypadku. Trudno zgadywać, kto komu w tym układzie płaci, ale w tym biznesie na pewno nic nie dzieje się bezinteresownie.

Czy Prigożyn i jego grupa mają w Rosji konkurencję? Wyeliminowanie Prigożyna – jeśli by do tego doszło – nie zmienia przecież potrzeb Kremla. Taka bojówka, ci pretorianie, jak pan powiedział, są wciąż Kremlowi potrzebni. Kto zastąpi wagnerowców?

To zależy jak Kreml rozwiążę tę sytuację. Do tej pory wagnerowcy konkurencji mieć nie mogli. Jeżeli chodzi o działania w przestrzeni międzynarodowej to Grupa Wagnera była jedyną nieformalnie licencjonowaną przez Kreml.

Rosyjski układ sprawowania władzy to jest sztuka kontrolowania przez centrum rozmaitych grup nacisku. Sądzić można, że jeżeli egzemplifikacją jednej z tych grup – ale trudno identyfikować której dokładnie – była grupa Wagnera, to inni duzi gracze już mają albo są w stanie błyskawicznie zorganizować tego rodzaju podmioty.

W jaki sposób?

Choćby przesuwając funkcjonariuszy Rosgwardii czy nawet proponując żołnierzom nowe kontrakty za większe pieniądze w tego typu formacjach.

Zdarzają się sytuacje, że tego typu korporacje odsuwane przez rząd danego kraju od świadczenia usług urywają się ze smyczy i zaczynają działać na własną rękę? Np. przechodzą na stronę innego państwa, albo doprowadzają do rewolucji czy zdestabilizowania rządu?

Ostatnią taką najemniczą eskapadą ukierunkowaną na zmianę rządu była w 1995 roku awantura weterana światowego najemnictwa, Boba Denarda, na Komorach. Jego akcję błyskawicznie wtedy ukróciła Francja. Potem miała jeszcze miejsce sytuacja, gdzie w niejasnych okolicznościach w działania najemników zaangażowany był syn Margaret Thatcher. To było związane z Zimbabwe. Ale nie są mi znane przypadki zmiany frontu czy prób rebelii na wielką skalę.

Proszę zwrócić uwagę, że to są duże przedsiębiorstwa, a nie grupki desperatów werbowanych w szemranych barach w Londynie czy w Los Angeles, jak w filmach. Te firmy mają siedziby, konta, finanse, swoją logistykę. W świecie zachodnim one są stosunkowo łatwe do kontrolowania – jeśli nie przez polityków, to przez urzędy skarbowe. Tego rodzaju „zerwanie się ze smyczy” wiązałoby się z automatycznym zajęciem aktywów takiej firmy.

Z Prigożynem jest tak samo?

Nie sądzę. W Rosji wszystko opiera się o relacje personalne i o układ sił między grupami pretendującymi do władzy. Nie wydaje mi się też, żeby sprawczość rosyjskiego fiskusa była tak duża, by zająć jego konta, na przykład na Kajmanach.

Dla Putina lepiej się z nim dogadać niż z nim walczyć?

Dogadanie się z punktu widzenia obecnych włodarzy Kremla jest absolutnie złym rozwiązaniem, bo podważa władzę Putina. I nie sądzę żeby tak się stało. Rosja to państwo mafijne, a mafiosi nie negocjują z konkurencją – mafiosi ją likwidują. Mafia nie zna dwóch „capo di tutti”.

Nawet próba porozumienia się z grupą Wagnera, czy udzielenie jej jakiejś formy amnestii to już przejaw słabości rosyjskiego centrum. Układ mongolski, na którym po części rosyjska kultura polityczna jest zbudowana, słabości bowiem nie zna. Słabych władców się eliminuje. Słabość dla Putina oznacza eliminację.

Ale nie jestem w tej chwili w stanie zbudować żadnych sensownych hipotez, bo ta sytuacja przeczy każdej próbie logicznej operacjonalizacji tego, co się dzieje w Rosji. Można jedynie założyć, że to są sygnały, świadczące o czymś, co dzieje się znacznie głębiej w establishmencie rosyjskim.

Dzięki Putinowi kucharz Prigożyn jest dziś milionerem, może więc po prostu wyjechać do ciepłych krajów i tam zacząć emeryturę?

Z punktu widzenia Putina to byłby scenariusz najgorszy, bo oznaczałoby to, że można wstać z kolan w obecności cara i udać się na emigrację. To nie sprzyja konsolidacji władzy autorytarnej.

Jeżeli Putin chce zachować wizerunek tego człowieka, który na rękę pokonuje niedźwiedzia, to będzie musiał podjąć zdecydowane działania.

Co się dzieje z formacją militarna tego typu, gdy zabraknie jej twórcy i lidera? Grupa zmienia szefa i działa dalej, grupa zmienia kierunek działania, podporządkowuje się Putinowi, nowemu liderowi, grupa się rozpada, a może ślepo podąża za swoim demiurgiem? Lojalność jest tam daleko posunięta.

Lojalność i instynkt samozachowawczy. To są dwie, niekiedy przeciwstawne siły, które powodują ludźmi. Putin otworzył furtkę, obiecując tym, którzy nie zaangażowali się w czynne działania Prigożyna w marszu na Moskwę niejako wybaczenie grzechów, puszczenie w niepamięć.

Co zrobią pozostali? Rozwiązań jest kilka. Albo zostanie nominowany nowy szef i złożył hołd lenny na Kremlu. Albo grupa zostanie rozproszona. Rosyjski system łącząc tatarską brutalność i bizantyjską przemyślność może wygenerować naprawdę zaskakujące jeszcze rozwiązania.

Czy gdyby to była firma Blackwater, to scenariusz wyglądałby inaczej?

Przede wszystkim przeprowadzono by transparentne, nadzorowane przez organy publiczne śledztwo. Winni zostaliby ukarani, tak jak to było po Iraku.

W Rosji to wszystko odbędzie się zapewne metodą negocjacji interpersonalnych.

Polecamy także:

Powiązane artykuły