Administracja Trumpa udostępniła część obszaru Arctic National Wildlife Refuge na Alasce do poszukiwania ropy i gazu. Decyzja zapadła w ten poniedziałek po zażartej batalii prawnej.
Arctic Refuge obejmuje ponad 78 tysięcy kilometrów kwadratowych i jest największym tego typu obszarem chronionym w USA. Na jego terenie żyją między innymi niedźwiedzie polarne, karibu i ponad 200 gatunków ptaków.
Obszar 1002 znajdujący się na terenie rezerwatu to zdaniem wielu potencjalne źródło miliardów baryłek ropy. Donald Trump wierzy, że wydobycie paliw kopalnych w kraju przyczyni się do wzrostu “dominacji energetycznej” Ameryki – informuje The New York Times.
Pierwsze propozycje, by wydobywać paliwa kopalne na tym obszarze pochodzą z 1987 roku. Jednak jak dotąd nikomu nie udało się doprowadzić tych planów do skutku. Aż do 2017 roku, kiedy partii republikańskiej udało się umożliwić sprzedaż pozwoleń.
Czytaj także: Raport: Rozszerzmy obszary chronione do 30% planety, by chronić naturę i odbudować gospodarkę
“Ta decyzja to odwrócenie sześciu dekad ochrony przyrody na tym obszarze” – komentuje NYT.
Według badania przeprowadzonego w 2017 r. przez naukowców z Uniwersytetu Yale 70 procent Amerykanów było przeciwnych wydobyciu paliw kopalnych na tym terenie chronionym.
Działacze na rzecz środowiska uważają, że decyzja o udostępnieniu do eksploatacji tego terenu firmom energetycznym zapadła po niewłaściwej ocenie wpływu na dziką przyrodę oraz klimat. Dlatego aktywiści, w tym grupy rdzennej ludności Alaski, zamierzają złożyć pozwy, by zatrzymać sprzedaż zezwoleń na wiercenie w Arktyce.
„Każda firma wydobywcza, która zechce wiercić w Arctic Refuge, będzie musiała zmierzyć się z wielkim ryzykiem wizerunkowym, prawnym oraz finansowym” – powiedział Adam Kolton z Alaska Wilderness League.
Jeśli chcecie zobaczyć, jak wygląda jeden z ostatnich wielkoobszarowych dzikich terenów w Stanach Zjednoczonych, o który toczy się ta batalia, rzućcie okiem na zdjęcia z innego artykułu The New York Times.