Zamknięcie przejścia granicznego w Bobrownikach uderza rykoszetem w lokalny biznes. W opałach są zwłaszcza firmy transportowe, którym działalność dodatkowo utrudnią białoruskie retorsje.
Decyzja o zamknięciu przejścia granicznego w Bobrownikach zapadła 10 lutego. Od tego dnia do odwołania ruch na przejściu jest zawieszony. Mariusz Kamiński, minister spraw wewnętrznych i administracji, informując o zamknięciu przejścia w Bobrownikach powołał się na “ważny interes bezpieczeństwa państwa”.
– Zamknęliśmy przejście w Bobrownikach, jak państwo wiecie, z uwagi na niebezpieczne działania, a powodem jest rzecz następująca: są coraz większe napięcia, jeżeli chodzi o działania Białorusi, a Białoruś jest instrumentalizowana przez Rosjan – komentował tę decyzję premier Mateusz Morawiecki.
Nie bez znaczenia dla zamknięcia przejścia był wyrok na Andrzeja Poczobuta. Dziennikarz i działacz niezależnego Związku Polaków na Białorusi w politycznym procesie został skazany przez białoruski sąd na 8 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze.
Rykoszetem w lokalny biznes
Po zamknięciu przejścia w Bobrownikach kierowcy ciężarówek, którzy chcą dostać się na Białoruś, mają do dyspozycji tylko jedno przejście graniczne: Kukuryki-Kozłowicze. Ruch osobowy odbywa się na przejściu Terespol-Brześć.
Tym samym województwo podlaskie nie ma już ani jednego przejścia granicznego z Białorusią. Co więcej, rządzący nie wykluczają zamknięcia kolejnych polsko-białoruskich przejść granicznych.
Decyzja o sankcjach dla Białorusi ma już skutki uboczne: ze zmniejszonymi obrotami muszą liczyć się podlaskie lokalne sklepy, agencje celne, ale też firmy transportowe i sklepy wielkopowierzchniowe chętnie wcześniej odwiedzane przez Białorusinów.
Agencje celne liczą straty
Rozczarowania zamknięciem przejścia nie kryje Agencja Celna Terminus, która ma oddział m.in. w Bobrownikach. Jej biznes jest zagrożony bezpośrednio. Agencje celne to firmy, które żyją z obrotów towarowych między krajami, zapewniając obsługę formalną, ale też np. magazyny czy usługi przeładunkowe.
– Jest to dla nas zaskakująca i niezrozumiała decyzja, która po raz kolejny uderza w przedsiębiorców prowadzących swoją działalność na terenach przygranicznych – podaje Agencja Celna Terminus w komunikacie.
– Mamy nadzieję, że sytuacja jest tylko przejściowa i niedługo będziemy mogli wrócić do pracy w standardowym trybie – pisze agencja.
Mniej klientów z Białorusi
Pośrednie skutki odczuje też lokalny handel. W jaki sposób? Przez spadek liczby klientów z zagranicy. I będzie to dotyczyć zarówno sklepów i punktów usługowych zarówno po polskiej, jak i białoruskiej stronie.
– Ucierpią ci przedsiębiorcy, tak po jednej i po drugiej stronie, którzy są związani z tranzytem, są związani z przepływem towarowym. Ucierpią obywatele, dla których część towarów stanie się deficytowa czy mniej dostępna – powiedziała prof. Katarzyna Czerewacz-Filipowicz z Wydziału Inżynierii Zarządzania Politechniki Białostockiej Polskiemu Radiu Białystok.
Jej zdaniem trzeba przygotować się na okres, że na konsumentów ze wschodu nie będzie można liczyć. A to oznacza mniejszy ruch np. na popularnym wśród Białorusinów targowisku przy ul. Kawaleryjskiej w Białymstoku.
Pomocy na razie nie będzie
Wiadomo już, że wspomniani kupcy z targowiska przy ul. Kawaleryjskiej w Białymstoku nie otrzymają dodatkowej pomocy od miasta ze względu na obowiązujący do końca marca program obniżek czynszu.
Z decyzjami wstrzymuje się na razie przedstawiciel rządu w terenie – wojewoda podlaski Bohdan Paszkowski.
– Wojewoda ma kontakt ze środowiskami gospodarczymi. Dotychczas żadnych skarg i zapytań nie było. Nikt do wojewody się nie zgłaszał – przekazała nam rzeczniczka prasowa wojewody podlaskiego Anna Dzierszko.
Podobne stanowisko ma podlaski urząd marszałkowski.
–Do Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego dotychczas nie zgłosili się przedsiębiorcy z miejscowości położonych w okolicach przejścia granicznego z Białorusią w Bobrownikach – mówi Małgorzata Półtorak, zastępca dyrektora Departamentu Polityki Informacyjnej urzędu.
Transport w opałach
Ale największy cios – a może nawet serię ciosów – przyjmą lokalne firmy transportowe.
Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce zaapelował w liście do premiera Mateusza Morawieckiego o przesunięcie terminu zamknięcia ruchu dla samochodów ciężarowych na przejściu granicznym w Bobrownikach.
– Zwracamy uwagę, że przez przejście graniczne w Bobrownikach zwykle przejeżdżało miesięcznie prawie 10 tys. polskich samochodów ciężarowych. Polscy przewoźnicy na tym przejściu stanowili ponad 70 proc. ruchu samochodów ciężarowych – napisał Buczek.
– Decyzja ta spowodowała, że jedynym przejściem granicznym dostępnym dla ruchu samochodów ciężarowych z Białorusią będzie Koroszczyn – możemy przeczytać w dokumencie.
Mikołaj Linkiewicz, dyrektor biura Stowarzyszenia Przewoźników Podlasia mówi, że państwo powinno zaproponować pomoc przedsiębiorcom, co zrekompensowałoby utracone przychody. Zwraca uwagę, że nie ma informacji, jak długo przejście będzie zamknięte. A to powoduje niepewność wśród lokalnych biznesmenów.
Nieprzyjazne gesty Białorusi
Linkiewicz zwraca uwagę na jeszcze jeden problem: brak białoruskich zezwoleń dwustronnych i tranzytowych na 2023 r. Dotychczas państwa wymieniały się tego typu zezwoleniami, bez których nie da się prowadzić działalności transportowej.
Tymczasem kontyngent 205 tys. zezwoleń z roku 2022 się skończył. Białoruś zaproponowała zaledwie 10 tys. nowych na ten rok, na co strona polska nie wyraziła zgody.
Efekt? Zezwolenie można wykupić bezpośrednio w inspekcji białoruskiej, ale kosztuje to aż 210 euro. Tymczasem w Polsce koszt takiego zezwolenia to 50 zł.
– Do tego trzeba jeszcze otrzymać plombę elektroniczną za 150 euro, 30 euro za parking i jeszcze ewentualnie koszty przeładunku. Zatem nie jest to zgodne z zawartą w 1992 r. międzyrządową umową o przewozach – wyjaśnia Mikołaj Linkiewicz.
Sytuację polskich przewoźników pogorszą zapewne też ograniczenia zapowiedziane w połowie lutego przez stronę białoruską. Tiry z Polski będą mogły wyjeżdżać na Białoruś i wyjeżdżać niej tylko przez przejścia graniczne dla samochodów ciężarowych “na polsko-białoruskim odcinku granicy”. Tym samym nie będą mogły jeździć na Białoruś przez Litwę, czy Łotwę.
Polecamy:
- Transport ciężarowy z UE do Rosji i Białorusi zagrożony. Ucierpią polskie firmy
- Polska to oaza ekonomiczna dla Ukraińców. Większość przyjechała przed inwazją
- Von der Leyen: 10. pakiet sankcji wobec Rosji ograniczy handel i eksport technologii
- Zaostrzenie kontroli jakości towarów spożywczych na polskich granicach. Tak zapowiedział rzecznik rządu
- Wojna trwa, ale odbudowę Ukrainy należy zaplanować już. Polski biznes trzeba w tym wspomóc