Ponad 32,5 mld dolarów – tyle była warta w ostatnich latach średnia roczna sprzedaż pięciu największych firm zajmujących się produkcją mięsa. W ciągu pięciu lat firmy mięsne i mleczarskie otrzymały ponad 478 mld dolarów od sektora finansowego. To więcej niż cały 7-letni budżet Wspólnej Polityki Rolnej UE.
Jedna dziesiąta największych firm spożywczych na świecie to koncerny, które zarabiają na produkcji mięsa albo produktach odzwierzęcych – podają autorzy publikacji „Atlas mięsa. Fakty i dane na temat zwierząt, które zjadamy”. Wydany w pierwszej połowie tego roku przez Fundację im, Heinricha Bölla dokument rzuca na nasze talerze zupełnie niecodzienne światło.
Ogromny biznes
W hodowli zwierząt, uprawie roślin paszowych i w związanych z nimi sektorach przemysłu pierwsze skrzypce na świecie grają wielkie korporacje. Kilka firm z Brazylii, Stanów Zjednoczonych i paru krajów Azji jest obecnych na całym globie. Nawet jeśli kupujemy produkty lokalnych marek, możliwe, że to i tak marki należące do tych koncernów.
Co więcej, w Europie nie jest rzadkością sprzedaż mięsa z brazylijskich i azjatyckich rzeźni. Nie dość więc, że już sama hodowla mięsa odpowiada za ogromne emisje metanu do atmosfery, do tego dochodzą emisje z transoceanicznego transportu.
Ogromna jest także skala uboju, dokonywanego przez rynkowych potentatów. Brazylijski JBS – największy producent mięsa na świecie – wytwarza 210 tysięcy ton mięsa miesięcznie. Odpowiada temu ubój – łącznie we wszystkich oddziałach – 75 tysięcy sztuk bydła, 115 tysięcy świń, 16 tysięcy owiec i 14 milionów kurczaków dziennie.
Duża skala się opłaca – na handlu mięsem i nabiałem zarabia się krocie. JBS w ciągu 5 lat sprzedał mięso za prawie 50 mld dolarów. Potentat na rynku nabiału, Nestle, na produktach nabiałowych w tym samym czasie też wykręciło niebagatelny wynik sprzedażowy – 22,1 mld dolarów.
Koncentracja rynku to problem
Oprócz tego, że mięsny biznes ma rozmach, to jest też mocno skoncentrowany. W Niemczech tylko pięć firm kontroluje aż dwie trzecie całej przetwarzanej wieprzowiny, podają autorzy „Atlasu Mięsa”.
Podobnie jest w Stanach. Cztery korporacje kontrolują 51 proc. amerykańskiego rynku drobiu, trzy firmy – dwie trzecie rynku wieprzowiny, a zaledwie cztery w aż 85 proc. rynek wołowiny.
Dlaczego to taki problem?. Przecież wiadomo, że to właśnie m.in. silnej koncentracji rynku udało się obniżyć ceny mięsa i uczynić je dostępnym dla ludzi.
Zbyt silna pozycja niektórych firm sprawia jednak, że mogą one narzucać hodowcom niskie ceny skupu. Na zyskach prywatnych korporacji zza morza tracą więc lokalni rolnicy.
Mniejsza rentowność hodowli zmusza także hodowców do sięgania po wsparcie z publicznych środków. A dotacje dla rolnictwa z budżetów państw, czy funduszy UE, oznaczają mniej środków na inne publiczne cele.
Polecamy też: Jabłka były tego lata droższe od wieprzowiny. Jak to możliwe, że mięso jest tak tanie?
Jak podaje Agri Benchmark, międzynarodowa sieć non-profit zajmująca się sektorem rolnictwa, w 2019 roku dzięki unijnym dotacjom europejskie gospodarstwa rolne wyszły na plus, pomimo strat poniesionych z hodowli bydła.
Ta sama prawidłowość wystąpiła w przypadku firm zajmującym się handlem i ubojem.
Zwierzęta w świecie geopolityki
Dodatkowym argumentem, którego przez lata może nie uważano za zbyt istotny, jest kwestia bezpieczeństwa produkcji. Ostatnie wydarzenia związane z rosyjską agresją na Ukrainę pokazują, jak bardzo jest to ważne.
Wielkie fermy, czy ogromne chlewnie, to łatwy cel ataku zbrojnego. Jeśli rolnictwo danego kraju opiera się o taki typ hodowli, wybuch wojny może zagrozić bezpieczeństwu żywnościowemu. I to nie tylko lokalnie, ale też globalnie, jeśli atakowany odgrywa ważną rolę na światowym rynku żywności.
– Minister rolnictwa Ukrainy mówił o tym, że są atakowane wielkie fermy hodowlane – np. fermy drobiu pod Chersoniem zostały zaatakowane i zniszczone. Bezpieczeństwo żywnościowe musi się więc opierać na rozproszonym rolnictwie, opartym o małe i średnie gospodarstwa rodzinne. To jeden z wniosków, jaki czerpiemy z trwającej wojny – mówił w rozmowie z naszym portalem Janusz Wojciechowski, komisarz UE ds. rolnictwa. I dodawał:
– Rolnictwo połączone ze zrównoważoną hodowlą: ziemia plus określona liczba zwierząt w gospodarstwie, produkcja obornika, który jest bezcenny jako nawóz naturalny (…) – to naprawdę rozwiązuje wiele problemów. Na pewno w finansowaniu rolnictwa, we wspieraniu inwestycji rolniczych trzeba stawiać na takie zrównoważone hodowle. Jak ktoś na dziesięciu hektarach ma chlewnię na dziesięć tysięcy świń, to nie jest zrównoważone rolnictwo.
Czerwone mięso to nie jest zielona inwestycja
Przemysł związany z hodowlą zwierząt przyciąga zresztą nie tylko publiczne środki. Dzięki miliardowym wynikom sprzedaży, osiąganym przez koncerny, wiele instytucji finansowych postrzega inwestowanie w ten sektor jako intratny biznes.
Zastrzyk gotówki, jaki dostała w latach 2015-2019 branża, naprawdę robi wrażenie. Tylko od 5 największych kredytodawców do sektora popłynęło 70 mld dolarów – czytamy w „Atlasie Mięsa”.
Te banki to: BNP Paribas, Barclays, JP Morgan Chase, Bank of America i HSBC. Mapę największych finansujących biznes mięsny przedstawiamy poniżej:
– W latach 2015–2020 ogólnoświatowe firmy mięsne i mleczarskie otrzymały ponad 478 mld dolarów amerykańskich dofinansowania od łącznie 2,5 tys. firm inwestycyjnych, banków i funduszy emerytalnych na całym świecie, w formie pożyczek, gwarancji, inwestycji lub kredytów odnawialnych – podają autorzy raportu.
– Dla porównania: jest to więcej niż 365 mld euro, które UE wydaje na 7-letni budżet Wspólnej Polityki Rolnej – dodają.
Te wszystkie środki to w obecnych warunkach nie tylko kwestia preferencji rynku, inwestorów i konsumentów. Każde fundusze zainwestowane w produkcję mięsa to pieniądze ulokowane w bardzo emisyjną branżę. Branżę, która szkodzi środowisku, zajmuje dostępną rolnictwu przestrzeń i zużywa ogromne ilości wody.
Polecamy też:
- Betonoza nie tylko w Leżajsku. Czym grozi zamiana zieleni na kamień?
- Ustka, Kołobrzeg, Świnoujście – sztormy i zalania już dziś dotykają nadbałtyckie kurorty. Zmiany klimatu sprawią, że będzie gorzej
- Oceany ciepłe, jak nigdy. W 2021 r. ich temperatura była najwyższa w historii
- Ze wzrostem temperatury będzie spadać PKB. Zielona transformacja to więc inwestycja, nie koszt
- Walka o klimat zaczyna się od talerza. Aż 13% emisji CO2 to produkcja mięsa
- Miejskie rolnictwo pomoże wykarmić 9 mld ludzi w 2050 i nie zniszczyć przy tym planety