Zdaniem ekonomistów w tym roku dynamika wzrostu wynagrodzeń nie będzie już dwucyfrowa. Analitycy prognozują, że w 2025 r. średnia płaca w firmach nie dojdzie do poziomu 10 tys. zł miesięcznie. Jednak w Gdańsku, Warszawie i Krakowie pensje już przekroczyły ten próg.
Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w grudniu 2024 r., w porównaniu z grudniem 2023 r., wzrosło nominalnie o 9,8 proc. i wyniosło 8821,25 zł brutto.
– W grudniu 2024 r. przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw wzrosło nominalnie w stosunku do listopada 2024 r. o 4,0 proc. Wzrost ten spowodowany był wypłatą m.in. nagród w tym nagród świątecznych, jubileuszowych oraz nagród z okazji Dnia Górnika, a także premii kwartalnych, rocznych i odpraw emerytalnych (które obok wynagrodzeń zasadniczych także zaliczane są do składników wynagrodzeń) – podał też GUS w komunikacie.
Natomiast na początku stycznia Główny Urząd Statystyczny poinformował, że przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej, które lepiej oddaje ogólną sytuację na rynku pracy, bo poza sektorem przedsiębiorstw, uwzględnia też sektor publiczny, mikrofirmy i samozatrudnionych, w lipcu 2024 r. wyniosło 8195,07 zł.
Tempo wzrostu wynagrodzeń
Pensje zatem rosną, chociaż dynamika tego wzrostu według ekonomistów będzie w 2025 roku maleć.
– W tym roku, w odróżnieniu do 2024, 2023 i 2022 r., średnioroczne nominalne tempo wzrostu wynagrodzeń nie będzie dwucyfrowe. Zakładam, że wyniesie ono około 8-9 proc. Sytuacja gospodarcza zmieniła się. Poprzednie lata były czasem wysokiej inflacji i jej skutków. Poza tym dwa razy w roku podnoszona była płaca minimalna, i to w dużej skali. W tym roku płaca minimalna wzrosła jednorazowo i „tylko” o 8,5 proc. To powoduje, że oczekiwania pracowników, którzy zarabiają nieco więcej niż minimalne wynagrodzenie, nie są już tak duże. A i pracodawcy, przy jednocyfrowej inflacji, są mniej skłonni do dawania podwyżek – mówi 300Gospodarce Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.
Jak podkreśla Monika Kurtek, obecnie tempo wzrostu wynagrodzeń jest niższe w przemyśle niż w usługach.
– Przemysł cierpi z powodu braku nowych zamówień, co jest w dużej mierze pokłosiem sytuacji w Niemczech. W tym sektorze niektórzy przedsiębiorcy zamiast zwalniać pracowników decydują się jednak na ich „chomikowanie”. Łatwiej jest zmniejszyć etat, przeczekać do momentu poprawy koniunktury niż kiedy ona nadejdzie tracić czas i szukać pracowników. Natomiast w usługach do tej pory płace rosły relatywnie szybko wraz ze wzrostem płacy minimalnej. Ogólnie rynek pracy mamy silny. Ostatnie lata pokazały też, że pozostaje on odporny na kryzysy – ocenia główna ekonomistka Banku Pocztowego.
Są jednak sektory, gdzie dynamika wzrostu płac wyróżnia się w porównaniu z innymi branżami.
– Do sektorów z najszybszym wzrostem płac należy IT, gdzie dynamiczny rozwój technologii oraz rosnące zapotrzebowanie na specjalistów przekładają się na konkurencyjne wynagrodzenia. Do tego są sektory, które jak energetyka lub niektóre zakłady przemysłowe objęte są umowami zbiorowymi, co powoduje, że przy relatywnie wysokiej inflacji w tych sektorach następuje podwyżka wynagrodzeń powyżej wartości inflacji CPI. Do tego w branżach takich jak ochrona, czy sprzątanie wzrosty wynagrodzeń powiązane są ze zmianami płacy minimalnej z początkiem każdego roku – wylicza Piotr Arak, główny ekonomista VeloBanku.
Na 10 tys. zł trzeba poczekać
Generalnie w ocenie ekonomistów na średnią pensję na poziomie 10 tys. zł brutto jeszcze poczekamy.
– Na koniec roku, w grudniu, możemy zbliżyć się do przeciętnego wynagrodzenia brutto w sektorze przedsiębiorstw na poziomie 10 tys. zł. Myślę, że dojdziemy do około 9600 zł – przewiduje Monika Kurtek.
Z tym, że w tym roku nie osiągniemy poziomu 10 tys. zł miesięcznie zgadza się też Piotr Arak.
– W 2025 roku przewidujemy, że wynagrodzenia w Polsce będą rosły, ale w wolniejszym tempie niż w latach poprzednich, kiedy kryzys inflacyjny był w pełni. Prognozy wskazują na wzrost średniego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw o około 7,7 proc. w skali roku, co może doprowadzić do osiągnięcia średniej płacy na poziomie około 8730 zł. Osiągnięcie poziomu 10 tys. zł miesięcznie wydaje się odleglejsze. Prawdopodobnie może nastąpić dopiero w 2027 roku – przewiduje główny ekonomista VeloBanku.
– 10 tys. zł brutto to granica psychologiczna jeżeli mówimy o średniej płacy w Polsce. W niektórych sektorach i regionach do przekroczenia od zaraz, ale w skali ogólnopolskiej o taką średnią będzie ciężko. Mamy bardzo duże zróżnicowanie geograficzne jeżeli chodzi o wysokość płac – wskazuje natomiast Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie i członkini Konwentu Wydziału Nauk Ekonomicznych Politechniki Koszalińskiej.
Jeżeli przyjrzymy się danym GUS, zobaczymy, że są miasta wojewódzkie, gdzie pensje już dawno przekraczają pułap 10 tys. zł. I tak np. w Gdańsku (dane za grudzień 2024 r.), Warszawie (dane za grudzień 2024 r.) i Krakowie (dane za listopad 2024 r.) przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw wyniosło odpowiednio 10 640,11 zł, 10 456,10 zł oraz 10 327,27 zł.
Przy czym w Krakowie pensje podskoczyły najbardziej, bo o 11,8 proc., rok do roku. W Warszawie wzrost ten był na poziomie 9,8 proc., a w Gdańsku – 7,4 proc. W stolicy Małopolski i w stolicy Mazowsza największy wzrost przeciętnego wynagrodzenia brutto odnotowano w budownictwie, z kolei w głównym mieście woj. pomorskiego w zakwaterowaniu i gastronomii.
Polecamy też:
- To tutaj zarabia się najwięcej. Ale rekordowe wynagrodzenia mają nieliczni [GRAFIKI]
- Wynagrodzenia to temat tabu. „W Polsce rozmowy o pieniądzach budzą dyskomfort”
- Większość pracowników zarabia mniej niż przeciętne wynagrodzenie. Nowe dane GUS
- Zarobki w największych polskich miastach. Kraków liderem, Warszawa i Katowice awansowały [RANKING]