Aby wykarmić ludzkość produkcja żywności do 2050 r. będzie musiała zostać podwojona. Wzrost produkcji jedzenia w obecnym modelu oznacza więcej emisji gazów cieplarnianych, zużycia wody, jałowienia gleb i wyniszczania środowiska, a w efekcie np. problemy z produkcją żywności. Jak przerwać to zamknięte koło problemów?
Za 30 lat świat będzie zamieszkiwało ponad 9 miliardów ludzi, czyli populacja zwiększy się o 15 procent w porównaniu z obecną. Produkcja żywności będzie musiała jednak wzrosnąć znacznie bardziej, bo o ponad połowę. Dlaczego? Chodzi o wciąż panujący w niektórych częściach świata głód: aby zlikwidować dotykający dziś nawet 811 milionów ludzi problem trzeba zapewnić wszystkim stały dostęp do pełnowartościowego, zdrowego pożywienia (którego nie ma obecnie ponad jedna trzecia światowej populacji) – wskazuje Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO).
Rolnictwo a przyroda
Konieczność wykarmienia ludzkości to jednak rosnąca presja na środowisko naturalne i klimat. Już dziś rolnictwo zużywa deficytowe zasoby, jak woda i ziemia, oraz emituje zanieczyszczenia do atmosfery. Oto kluczowe liczby:
- Produkcja żywności odpowiada za 26 proc. światowej emisji gazów cieplarnianych. Gdyby była krajem, miałaby drugie miejsce na liście emitentów, tuż za Chinami.
- W 2017 roku obszary rolnicze zajmowały 37 proc. powierzchni wszystkich lądów. Procesy, takie jak urbanizacja i wzrost liczby ludności sprawią, że w przyszłości powierzchnia terenów rolnych może powiększyć się jeszcze jedynie o 12 procent w skali całego świata.
- Rolnictwo pochłania dziś około 70 proc. zasobów wody słodkiej.
Przy tym, ludzie odpowiadają za konsumpcję niewiele więcej niż połowy płodów rolnych. Według danych zebranych przez naukowców z Institute of Environment Uniwersytetu w Minnesocie, około 36 proc. światowej produkcji rolnej przeznacza się na pasze, 9 proc. na produkcję biopaliw.
Dalsza ekspansja i intensyfikacja rolnictwa może oznaczać poważne zagrożenie dla lasów, mokradeł i ekosystemów wodnych na całym świecie. Dlatego, aby odpowiedzieć na rosnące potrzeby żywieniowe ludzkości i nie przekroczyć granic odporności planety, musimy postawić na zmiany modeli konsumpcji, dystrybucji i produkcji jedzenia.
Ograniczenie marnowania żywności
Według szacunków ONZ na świecie marnuje się nawet 17 proc. wyprodukowanej żywności. Rozwiązanie tego problemu to jednocześnie odpowiedź na rosnące potrzeby żywieniowe i walka ze wzrostem zanieczyszczenia atmosfery.
Jeśli jedna czwarta jedzenia, które trafia do kosza, zamiast tego trafiłaby na talerz, rocznie można by wykarmić pół miliarda ludzi więcej. Oznacza to możliwość zmniejszenia liczby osób głodujących na świecie o więcej, niż połowę.
Zmarnowana żywność odpowiada, według różnych szacunków, nawet za 6-10 proc. światowej emisji gazów cieplarnianych. To oznacza także „zmarnowane” emisje pochodzące z produkcji rolnej, przetwórstwa, transportu, pakowania i przygotowania jedzenia do sprzedania.
Za ponad połowę wyrzucanej żywności odpowiadają gospodarstwa domowe. Ale kampanie edukacyjne, współpraca organizacji pozarządowych z administracją i kreatywne wykorzystanie np. aplikacji mobilnych może dać tu świetne rezultaty. Przykładem jest Dania, która dzięki działalności organizacji Stop Spild Af Mad w pięć lat zmniejszyła ilość marnowanej żywności o jedną czwartą.
Ograniczenie spożycia mięsa
9-miliardowa populacja ludzi nie będzie mogła opierać się na diecie czerpiącej białko głównie z produktów zwierzęcych. Nie ma zasobów na utrzymanie przy życiu takiej liczby jedzących codziennie mięso ludzi i ich pożywienia w postaci zwierząt (i jeszcze ich pożywienia). Nawet przy zastosowaniu metod przemysłowej produkcji mięsa.
Ta natomiast już dziś zużywa ogromne ilości zasobów: 27 proc. – ponad jedna czwarta – zasobów słodkiej wody, zużywanej rocznie przez całą ludzkość, to woda użyta w produkcji mięsa i nabiału.
Jeszcze więcej na hodowle przeznaczamy przestrzeni. Blisko 80 proc. terenów rolniczych jest używanych właśnie w tym celu. Jednocześnie żywność pochodzenia zwierzęcego – mięso, podroby i nabiał – zaspokaja jedynie 18 proc. światowej podaży żywności w przeliczeniu na wartość energetyczną. Nie jest także głównym źródłem niezbędnego w ludzkiej diecie białka – niemal dwie trzecie jego podaży w globalnej skali pochodzi z produktów roślinnych.
Tu wraca kwestia emisji gazów cieplarnianych. Uprawa roślin na pasze dla zwierząt, metan emitowany przez układ trawienny bydła, utrzymanie ziemi, na której powstają hodowle, emisje z paliw używanych do zasilania łodzi rybackich i wiele innych pojedynczych czynników łącznie odpowiadają za ponad połowę emisji pochodzącej z produkcji żywności.
W sumie więc produkcja mięsa generuje ok. 13 proc. światowych emisji gazów cieplarnianych – to więcej, niż drugi największy emitent wśród krajów, czyli Stany Zjednoczone. Mimo to, w planach zielonej reformy rolnictwa, na które 45 państw zgodziło się podczas Szczytu COP26, nie ma postanowień o redukcji konsumpcji mięsa i nabiału.
Gorzka cena słodkości
Ziemie wykorzystywane pod uprawy często nie dostarczają nam również pełnowartościowej żywności. Amerykanie, wedle danych z 2016 roku, zjadali średnio prawie 10 kg słodyczy w ciągu roku. By zaspokoić te potrzeby, do USA importowano 7 milionów ton cukru, słodzików i cukierków. Taka żywność nie tylko ma znikome wartości odżywcze, a jest wręcz szkodliwa dla zdrowia i przyczynia się do plagi nowotworów, otyłości oraz związanych z nią chorób krążenia.
Australijscy naukowcy przeanalizowali dwadzieścia badań o wpływie na środowisko produkcji słodyczy, napojów słodzonych czy alkoholu. Okazało się, że jest ona źródłem od 27 do 33 proc. emisji gazów cieplarnianych Australii związanych z żywnością.
“Chociaż odsetek ten jest niższy niż emisje z produkcji żywności podstawowej (mięso, nabiał, zboża – red.), to fakt, że Australijczycy spożywają duże ilości możliwej do pominięcia w diecie żywności bogatej w energię, a ubogiej w składniki odżywcze, nie pomaga środowisku” – zauważają naukowcy cytowani w tekście Sustainability Times.
Uprawa roślin, z których pozyskuje się surowce do produkcji słodyczy, przyczynia się także do wylesiania. Na przykład szacuje się, że w Wybrzeżu Kości Słoniowej, gdzie na wielką skalę uprawia się kakaowce, 70 proc. nielegalnych wycinek wiązanych jest z uprawą tych drzew.
Nowa produkcja i konsumpcja
Innowacje i nowe technologie mogą pomoc zmieniać produkcję rolniczą. Obecnie największe znaczenie mają wielkie pola upraw, obsadzone jedną rośliną, które nie są odporne na zmiany klimatu, a także zabijają bioróżnorodność i są uzależnione od pestycydów i nawozów sztucznych.
Przykładem innowacyjnych rozwiązań jest poszukiwanie nowych, nietypowych terenów pod uprawę. Na przykład EPRS, think tank Parlamentu Europejskiego, wskazuje że nieoczywistym miejscem upraw rolniczych, kojarzonych raczej z wsią, mogą być – i już teraz są – tereny miejskie.
Uprawy np. na dachach lub ścianach budynków już dziś mogłyby odpowiadać za nawet 5 proc. światowej produkcji żywności. Aby mogły powstać, muszą być w świetny sposób dostosowane do miejskich warunków, a zatem często opierać się na nowoczesnych technikach.
By wykarmić 9 miliardów ludzi w niedalekiej przyszłości, konieczne będą jednak systemowe zmiany obecnego modelu konsumpcji. Na pierwszym miejscu powinniśmy zacząć stawiać zaspokajanie potrzeb żywieniowych ludzi, a na dalszym planie zaspokajanie zachcianek – obojętne czy jest nią czerwone mięso czy wysoko przetworzone słodycze.