Wywołana pandemią koronawirusa recesja gospodarcza w Polsce i na świecie nie powinna rozciągnąć się na 2021 rok – wynika z raportu Deloitte. Jednak aby tak się stało, planowane zniesienie ograniczeń gospodarczych nie może spowodować gwałtownego wzrostu zachorowań.
Jeszcze do połowy marca ośrodki prognostyczne przewidywały, że spadek polskiego PKB będzie dotyczył tylko drugiego kwartału, a w skali roku gospodarka urośnie.
Prognozy przewidujące skurczenie się gospodarki w całym 2020 roku zaczęły być publikowane po decyzji rządu o nałożeniu ograniczeń na działalność gospodarczą.
Fakt, że rządzący nie są w stanie określić ram czasowych rozmrażania gospodarki powoduje, że rozbieżności prognostyczne są dosyć znaczne, opierają się bowiem na umownych założeniach.
„Większość aktualnych prognoz zakłada stopniowe likwidowanie ograniczeń od początku maja bądź czerwca. Zapowiadany obecnie przez rząd nieco szybszy początek łagodzenia restrykcji (od 20 kwietnia) stwarza nadzieję na łagodniejszą recesję, ale tylko w wypadku, gdy kolejne kroki mające służyć odmrażaniu gospodarki nie spowodują gwałtownych przyrostów liczby zakażonych koronawirusem” – napisała autorka raportu, Aleksandra Falkowska, ekspert ds. analiz ekonomicznych w Deloitte.
Jeśli pandemia nie będzie się przedłużać i nie doprowadzi do znaczących zmian strukturalnych w gospodarce, jest szansa na stopniową poprawę koniunktury już w drugim półroczu bieżącego roku i wzrost gospodarczy w 2021 roku.
W prognozach na 2021 rok najistotniejsze jest, że instytucje zgodnie przewidują ograniczenie recesji do jednego roku.
„Z recesji będziemy wychodzić stopniowo i to nie tylko ze względu na namacalne i dające się policzyć szkody wywołane zamrożeniem wielu gałęzi gospodarki. W przypadku obecnego kryzysu ważne okażą się czynniki behawioralne, trwała zmiana sposobu postępowania oraz oczekiwań zarówno po stronie konsumentów, jak i producentów” – komentuje Falkowska.
Ekonomistka wskazuje, że prawdopodobne jest, że będziemy musieli się nauczyć żyć i rozwijać gospodarkę w sytuacji wciąż obecnego zagrożenia, przynajmniej w najbliższych miesiącach, co może utrwalić pesymistyczne nastroje w dużej części społeczeństwa.
„W związku z utrzymującymi się obawami w odniesieniu do przyszłości oraz niższymi dochodami ludzie nie powrócą szybko do beztroskiej konsumpcji. Dodatkowo, można się spodziewać, że ze względu na stan finansów publicznych, państwo będzie miało ograniczone możliwości, by pobudzać konsumpcję za pomocą wydatków socjalnych” – napisała Falkowska.
Czarny scenariusz
W najbardziej pesymistycznym scenariuszu, rozprzestrzenianie się wirusa nie zostaje w pełni zatrzymane – zwalnia ono w okresie letnim, by ponownie uderzyć z pełną siłą jesienią, a szczepionka czy leki nie pojawiają się w najbliższym czasie.
„Sądzę, że taki przebieg pandemii mógłby doprowadzić do recesji w 2020 i 2021 roku, wyhamowania procesów globalizacyjnych, przekształceń strukturalnych w gospodarce, trwałych zmian postaw i zachowań konsumentów oraz utrzymującego się spadku zatrudnienia. Póki co, pozytywne sygnały napływające z krajów, które jako pierwsze padły ofiarą pandemii, pozwalają mieć nadzieję, że tak się jednak nie stanie” – zauważa Falkowska.
To, czy obecne prognozy się zrealizują, czy będą konieczne kolejne korekty zależy przede wszystkim od sposobu przebiegu pandemii (pojawienia się bądź braku drugiej fali zachorowań).
Otwartość ma znaczenie
Ekonomistka wskazuje, że to, na ile dana gospodarka ucierpi w związku z pogorszeniem się globalnej koniunktury zależy w dużej mierze od jej otwartości i co za tym idzie głębokości powiązań z innymi krajami.
Bardzo otwarte gospodarki znalazły się w szczególnie trudnej sytuacji ze względu na zamykanie granic i zakłócenia w międzynarodowych łańcuchach dostaw.
„Choć Polska nie znalazła się w ścisłej czołówce otwartych gospodarek, nie ma wątpliwości, że jednym z motorów zmian koniunktury w polskiej gospodarce będzie stan koniunktury u naszych partnerów handlowych, przede wszystkim Niemiec” – uważa Falkowska.
A rozbieżności jeżeli chodzi o przyszłość niemieckiej gospodarki też są znaczne.
„Nawet optymistyczne prognozy dla gospodarki niemieckiej przewidują recesję wynoszącą 0,1 proc. w 2020 roku. Bardziej prawdopodobne są jednak szacunki mówiące o recesji rzędu 6 proc. czy nawet 9 proc.” – wylicza ekonomistka.
Podobnie jak w przypadku Polski, dostępne prognozy na 2021 rok są już pozytywne i przewidują wzrost gospodarczy, który zdaniem Instytutu Gospodarki Światowej w Kilonii wyniesie od 7,2 proc. do 10,9 proc.
„To dobra wiadomość, ponieważ szybka odbudowa niemieckiej gospodarki, połączona ze skutecznym pakietem stymulacyjnym (wartość zaproponowanego pakietu przekracza 20 proc. niemieckiego PKB) stanowiłyby wsparcie również dla polskiej gospodarki, zwłaszcza dla eksporterów” – napisała w raporcie ekonomistka.
W 2020 roku recesji należy oczekiwać nie tylko w Niemczech, ale u większości partnerów handlowych Polski, w tym w całej strefie euro, oraz w Stanach Zjednoczonych. Rok 2021 może jednak przynieść wyraźne ożywienie i póki co ten scenariusz większość ośrodków prognostycznych uważa za najbardziej prawdopodobny.
>>> Czytaj także: Jak gospodarka będzie się odradzać po pandemii? Fundacja Kaleckiego przedstawiła 2 scenariusze