Strona główna 300KLIMAT Czy UE zmieni plan transformacji klimatycznej? „Zielony Ład jest już nie do wycofania” [WYWIAD]

Czy UE zmieni plan transformacji klimatycznej? „Zielony Ład jest już nie do wycofania” [WYWIAD]

Zielona transformacja będzie szła swoim trybem. Wiele ustaleń jest już wbudowanych w prawo, które wkrótce zacznie obowiązywać.

przez Katarzyna Mokrzycka
Aktywiści klimatyczni prze budynkiem Komisji Europejskiej, fot. Shutterstock.com

Wolty, które miałyby nas cofnąć z wdrażania rozwiązań Zielonego Ładu czy FitFor55 już są niemożliwe, bo raz, że są już wdrażane, a dwa, że byłoby to źle widziane przez biznes. Banki też będą wymuszać zmiany – mówi Monika Sadkowska, ekspertka do spraw ryzyk klimatycznych w Deloitte.

Katarzyna Mokrzycka, 300Gospodarka: Każdego dnia pojawiają się nowe kontrowersje dotyczące zielonego ładu i zielonej rewolucji. Przez Polskę też przetoczyła się debata o tym, że Zielony Ład musi zostać wycofany. Czy nowe rozdanie w Parlamencie Europejskim sugeruje, że zielonej rewolucji w Europie rzeczywiście nie będzie? 

Monika Sadkowska, Deloitte: Transformacja będzie szła swoim trybem, Zielony Ład jest już nie do wycofania. Wiele ustaleń jest już wbudowanych w prawo, które wkrótce zacznie obowiązywać, na przykład w prawie dotyczącym raportowania finansowego i niefinansowego firm.

Transformacja może iść szybciej lub wolniej, w zależności od tego, jak będzie postępowała nowa Komisja, jak będzie się sprawował nowy parlament. Natomiast bardzo wiele zmian zostało już wprowadzonych, a są to zmiany, które mają obsłużyć dynamicznie zmieniające się wokół nas środowisko. Zarówno środowisko naturalne, jak i środowisko biznesowe. Mieliśmy już taką sytuację w Wielkiej Brytanii, kiedy rząd chciał wycofać się z celów klimatycznych i biznes zaprotestował – m. in. E.ON i Ford (przy wsparciu stowarzyszenia branżowego wytwórców i sprzedawców samochodów). Biznes potrzebuje mieć stabilne, przewidywalne warunki funkcjonowania. Dlatego uważam, że pewne wolty, które miałyby nas cofnąć z wdrażania rozwiązań Zielonego Ładu czy FitFor55 już są niemożliwe, bo raz, że są już wdrażane, a dwa, że byłoby to źle widziane przez biznes, czy to duży, czy mniejszy, a nawet mikrofirmy.

Wspomniała pani przykład z Wielkiej Brytanii. Czy polskie firmy nie skarżyły się na rozwiązania z zielonego ładu?

Nie, ja nie słyszałam takich głosów. Oczywiście, nowe regulacje to są nowe obowiązki i trudne wyzwania dla firm, ale biznes zdaje sobie sprawę z konieczności przeprowadzenia tego procesu.

A jakby pani skomentowała różne pojawiające się w Polsce głosy, które powtarzają, że Zielony Ład jest nieskuteczny w sprawach klimatycznych, za to uderza w konkurencyjność?

Zielone regulacje jeszcze nie weszły w życie, więc nie można wnioskować na podstawie ich efektów, że szkodzą lub są nieskuteczne. Na przykład za rok 2024 wiele firm będzie dopiero po raz pierwszy raportowało w ramach nowego obowiązku raportowania wymaganego przez dyrektywę CSRD o sprawozdawczości zrównoważonego rozwoju. Duże przedsiębiorstwa, ale też mniejsze, w ciągu następnych lat będą ujawniały bardzo dużo danych i będą musiały przeprowadzić bardzo skrupulatne analizy swojego biznesu. Muszą się rozejrzeć na własnym podwórku, ocenić ryzyka, które im grożą pod względem społecznym, środowiskowym, również reputacyjnym – bo to są wszystko ryzyka, które mają wpływ na sytuację finansową firmy. Dopiero się do tego zabierają. Po raz pierwszy ujawnią konkretne informacje w przyszłym roku, nie można więc jeszcze decydować o tym, czy ta konkretna regulacja ma już jakieś swoje skutki, skoro jeszcze nie została wyegzekwowana.

Może te obawy to jest kwestia skali firmy? Deloitte pracuje głównie z dużymi korporacjami, które mają sztaby prawników, analityków, informatyków, ludzi do wdrażania i do pilnowania prawa i finansów. Mniejszym podmiotom może być trudniej, także ze względu na koszty.

Mała firma jeszcze nie będzie bezpośrednio podlegać regulacjom dotyczącym raportowania, ale jeśli jest w łańcuchach dostaw dużej firmy rzeczywiście musi się liczyć z tym, że duża firma poprosi o pewnego rodzaju dane czy jakiś rodzaj transparentności, żeby z kolei uwzględnić to w swoich raportach. Będzie to zapewne taki efekt kaskadujący, jeżeli chodzi o działania transformacyjne, ujawnianie kwestii środowiskowych i społecznych. To jest dla nich wyzwanie, ale odroczone – obowiązek raportowania będą miały dopiero za kilka lat. Mają czas, by się przygotować. Bo jeżeli się skanuje horyzont regulacyjny, swoje otoczenie, to można się przygotować.

Zamknięcie oczu na ryzyka, udawanie, że nie istnieją, sytuacji firmy nie poprawi, choćby dlatego, że własne analizy rynku i ryzyka będą przeprowadzać także kontrahenci i instytucje finansowe.

Wiele regulacji z Zielonego Ładu ma za zadanie obsłużyć ryzyka klimatyczne albo ryzyka środowiskowe, które już nas dotyczą, ale dotychczas firmy przymykały na nie oczy, bo nie miały narzędzi, żeby te ryzyka oszacować, przygotować się na nie i żeby je zmniejszyć. A Zielony Ład poprawia sytuację firm chociażby pod tym właśnie kątem – daje narzędzie i mocne zachęty, żeby te ryzyka przeanalizować. Dlatego uważam, że dyrektywa CSRD sprawia, że biznes będzie lepiej przygotowany, a tym samym będzie bardziej konkurencyjny.

Wśród przeciwników Zielonego Ładu często pojawia się argument, że Europa działa pod prąd wobec decyzji innych dużych rynków – że Chiny albo USA w ogóle nie przejmują się kwestiami klimatycznymi, bo rozwój gospodarczy jest ważniejszy i pieniądze idą gdzie indziej. Czy Europę obciążoną dziś wydatkami na bezpieczeństwo stać na realizację zielonej rewolucji?

To absolutnie nie jest tak, że Europa jest jedyną zieloną wyspą na tym świecie. Swoją strategię transformacji klimatycznej mają Stany Zjednoczone, które w oparciu o ustawę IRA Act wydają ogromne środki na wsparcie rozwoju zielonych technologii – postawili na wzmocnienie konkurencyjności swoich firm przez rywalizację na polu zielonych rozwiązań.

Chiny również mają swoją taktykę podnoszenia konkurencyjności w zakresie zielonych technologii. Dlatego Europa – jeżeliby wstrzymała zmiany, cofnęła zielony ład, cofnęła nakłady i regulacje – uwsteczniłaby się wobec innych gospodarek i przegrałaby ten wyścig. Tak więc nie można mówić, że regulacje i ZielonyŁład stawiają nas w gorszej sytuacji. Bierzemy udział w wyścigu i dopóki nie rezygnujemy mamy szansę go wygrać.

A co z ludźmi? Polska jest jednym z krajów, którego obywatele najdotkliwiej odczują uruchomienie regulacji ETS2 o prawach do emisji CO2. Mamy duże zapotrzebowanie na ciepło i zużywamy dużo węgla, a ogromne koszty tych rozwiązań spadną finalnie na gospodarstwa domowe.

To rzeczywiście jest ogromne wyzwanie dla nowej KE, żeby sobie poradzić z tą kwestią. Każda transformacja jest kosztowna, ale drogi powrotnej nie ma. Trzeba ją przeprowadzić, także ze względów finansowych. Już w 2015 roku Bank Anglii policzył, że brak transformacji będzie nas kosztował dużo więcej.

Nikt kto zajmuje się kwestiami klimatycznymi, nie wychodzi z założenia, że będzie tanio, a pieniądze będą leżały na ziemi. Ale to jest wybór pomiędzy dwoma bardzo trudnymi scenariuszami na przyszłość, a jednocześnie pomiędzy wizjami świata przyszłości. I zdecydowanie ten scenariusz, w którym poddajemy się walkowerem, nie szukamy środków, nie staramy się sfinansować transformacji to gorszy scenariusz. Transformacja będzie bardzo kosztowna, ale mniej kosztowna niż jej zaniechanie.

Analiza scenariuszowa, bardzo popularne dziś narzędzie, znane od lat 70-tych, które przeżywa swój renesans, staje się popularna również w bankach. Europejski Bank Centralny policzył w 2022 r. koszty trzech możliwych scenariuszy – od scenariusza, gdy natychmiast zabieramy się do roboty i natychmiast inwestujemy bardzo duże środki w transformację energetyczną, klimatyczną, w zmniejszenie śladu węglowego i w zieloną energetykę, przez scenariusz wolniejszy, aż po wersję, kiedy odsuwamy zmiany na później, realizujemy tzw. łagodna transformację bez pośpiechu i bez wielkich inwestycji.

I uwaga – według EBC to właśnie ten scenariusz odroczonej transformacji byłby najbardziej kosztowny dla gospodarki. Ekonomia nie ma wtedy szans wykorzystać dobrodziejstw, które wynikają z transformacji, czyli na przykład zwiększonej konkurencyjności w stosunku do innych gospodarek. Co gorsza, ponieważ odkłada problem na później, podnoszą się również fizyczne ryzyka klimatyczne: nie obniżamy emisji wystarczająco szybko, więc temperatura się podnosi, dochodzą wyższe ryzyka gwałtownych zjawisk pogodowych.

Ze scenariuszy EBC z 2022 r. jasno wynika, że szybkie i wspólne sprawne działania zarówno korporacji, firm, instytucji finansowych, jak i gospodarstw domowych obniżą koszty transformacji.

Każda transformacja wzbudza dużą niepewność, obawę, że może to za gwałtownie, może za dużo, zbyt ambitne, ale liczby nie kłamią – lepiej to zrobić szybciej niż później.

Rolnicy uważają inaczej. Na całą Europę oprotestowali zapisy dotyczące ich obszaru. Czy coś się może jeszcze realnie zmienić w programie zielonego ładu?

Można zapewne jeszcze rozmawiać o celu redukcji emisji gazów cieplarnianych na 2040 rok – czy to będzie 90 proc., bo to jeszcze nie zostało finalnie ustalone. To na pewno będzie duże wyzwanie dla Komisji Europejskiej. Natomiast cel redukcyjny oraz cel neutralności klimatycznej do 2050 r.  już są w prawie unijnym i nie wyobrażam sobie, żeby mogło się wydarzyć coś, co nagle zmiecie te ustalenia.

Z pewnością Bruksela będzie musiała znaleźć pieniądze na wsparcie gospodarstw domowych w związku z ETS2, określić zasady pomocy. Będzie sporo tarć, bo różne kraje będą różnie obciążone.

Pracując z biznesem widzę, że bardzo dużym problemem jest pewna inercja systemu – wszystko funkcjonowało w firmach w jakiś sposób przez lata i bardzo trudno się zmienić. Zanim zostaną uruchomione nowe zasoby, zanim biznes zobaczy, że wznosząca fala transformacji przynosi duże efekty w zyskach, zanim te procesy osiągną odpowiednią skalę, mija trochę czasu. Początek zazwyczaj jest bardzo, bardzo powolny, natomiast później taka fala przybiera, narasta na zasadzie wykładniczej.

Potrzebna jest zmiana świadomości w poszczególnych firmach z sektora transportu, sektora budownictwa, żeby przeprowadzić falę renowacji, czyli żeby przygotować domy do tego, żeby były bardziej efektywne energetycznie i żeby nie trzeba było tak dużo płacić za energię. Potrzebna jest zmiana świadomości firm, które budują domy. To z kolei wymaga wiele rąk do pracy i bardzo wiele nowego wkładu intelektualnego i technologicznego. My desperacko potrzebujemy generowania nowych technologii, skalowania technologii, które są dziś na etapie eksperymentalnym i rozprzestrzeniania tak, żeby trafiły do polskich firm i domów.

Najgłośniej Zielony Ład oprotestowali rolnicy. Czy pani zdaniem ten element zostanie wyłączony, czy będzie podlegał negocjacjom, będzie zmieniony? 

Z pewnością należy usiąść do rozmów i należy poważnie potraktować głosy niepokoju związane z nadchodzącą transformacją.

Wcześniej nie było konsultacji społecznych z rolnikami?

O ile mi wiadomo, rzeczywiście ta część nie była wystarczająco przedyskutowana. Ale w ogóle w polskiej infosferze brakuje nam poważnego namysłu, co się dzieje w Unii, czasami nie widzimy się jako część tej Unii, nie bierzemy aktywnego udziału w ustaleniach, nie patrzymy z wyprzedzeniem.

Jesteśmy już po półmetku przygotowania konkretnych regulacji prawnych w przepisach unijnych i krajowych do Zielonego Ładu?

Jeżeli pani pyta, czy jesteśmy już za połową, to na pewno nie, bo jeszcze mamy bardzo wiele kwestii szczegółowych do zdecydowania i zoperacjonalizowania. Mamy jednak ramy, w których musimy się poruszać. Najważniejszy cel – osiągnięcie neutralności klimatycznej w 2050 roku – został bowiem umieszczony w prawie europejskim. Nawet jeżeli to jest tylko jeden przepis, to można powiedzieć, że to jest więcej niż połowa, ponieważ on nas zobowiązuje i wyznacza nam kierunek. Natomiast teraz zostaje ta bardzo ważna kwestia jak zrealizować ten ambitny cel.

A jeżeli prawicowa, radykalizująca się Europa zacznie się wycofywać i z tego?

Bardzo ważną kwestią jest to, że biznes widzi ryzyka, które wiążą się ze zmianami klimatu czy z ignorowaniem kwestii środowiskowych. Polityka i regulacje to jedno, ale druga strona medalu to ekosystem finansowy – przepływ kapitału i dostęp do kapitału. Banki nie potrzebują w swoim portfolio firm, które nie rozumieją ryzyk środowiskowych, zarządczych, technologicznych czy reputacyjnych. Dostęp do kapitału będą miały te firmy, które te ryzyka rozumieją, je rozwiązują. Niezależnie od decyzji politycznych banki będą wymuszać pewne zmiany, a tempo też bardzo przybiera na sile, przyspiesza. Firmy finansowe są takim ramieniem, które ma dokonać tej transformacji klimatycznej, one już przestawiają się na ten model funkcjonowania.

To dotyczy również sektora rolniczego? Banki udzielając np. kredytów na rozwój gospodarstw, sprzętu i tak dalej, od rolników wymagają wypełnienia tych samych norm?

Patrzymy, jak rozwijają się polityki instytucji finansowych w stosunku do sektora agro. Są w budowie, na razie trudno je oceniać.

Sektor rolniczy niewątpliwie jest bardzo narażony na ryzyka fizyczne i ma przed sobą bardzo duże wyzwania transformacyjne. Banki pracują nad tym, żeby umożliwić rozwój i funkcjonowanie tego sektora, ale jednocześnie rzeczywiście wymuszają na nim, żeby wziął pod uwagę te ryzyka fizyczne i transformacyjne, ponieważ jest to jeden z najbardziej wyeksponowanych na nie sektorów.

Polecamy też:

 

Powiązane artykuły

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Wyświetl wszystkie komentarze
0
Skomentuj artykułx