Strona główna 300KLIMAT Da się już żyć bez bawełny, skór zwierzęcych czy drewna. Ale na razie to drogi wybór [WYWIAD]

Da się już żyć bez bawełny, skór zwierzęcych czy drewna. Ale na razie to drogi wybór [WYWIAD]

Koszty produkcji z innowacyjnych zamienników klasycznych surowców zmniejszy ich popularyzacja. Potrzebne są inwestycje w startupy, które promują zrównoważony rozwój.

przez Katarzyna Mokrzycka

Mamy wybór, nie jesteśmy skazani na dotychczas eksploatowane surowce – zamiast zwierzęcej skóra z grzybni, z jabłek, z liści z ananasa, z resztek winogron. Ze skórki pomarańczy powstaje alternatywa dla jedwabiu. Zamiast drewna mogą być konopie. Zmiany w przemyśle zachodzą powoli, bardziej na razie widać greenwashing – mówi w wywiadzie Ewa Polkowska, materiałoznawczyni, współzałożycielka Sustainable Fashion Institute.

Katarzyna Mokrzycka, 300Gospodarka: Czy dzisiaj da się już żyć bez plastiku, drewna, bawełny i skóry?

Ewa Polkowska: W różnym stopniu w zależności od materiału. Od dawna istnieją alternatywy, które zastępują bawełnę, między innymi włókna sztuczne, np. wiskoza, modal czy chociażby bambus, który w ostatnim czasie stał się bardzo popularny. To świetna alternatywa dla bawełny, więc bawełnę można zastąpić bardzo łatwo. Z pewnością też można żyć bez bawełny konwencjonalnej i starać się kupować bawełnę organiczną bądź tę z recyklingu – produkcja bawełny organicznej zużywa mniej wody i jest bardziej przyjazna dla środowiska.

Jeśli chodzi o plastik, to naprawdę trudno będzie go wyeliminować, bo on nas otacza, jest wszędzie, także w branży odzieżowej. Dlatego naprawdę ważne jest, żeby zacząć wybierać bardziej świadomie, np. szukać jakiegoś przetworzonego plastiku, z recyklingu – żeby chociaż próbować ograniczyć jego nową produkcję.

W przypadku drewna nie jestem ekspertem, ale wiem, że są takie możliwości, chociaż skala na razie nie jest wielka. Wiele marek wykorzystuje na przykład guziki wykonane z drewna z recyklingu bądź też z odpadów.

Podobno istnieją takie zamienniki drewna, które można wprowadzić do masowej produkcji nawet bez zmieniania linii produkcyjnych?

Tak, np. drewno z konopi. Konopie są też wykorzystywane w branży odzieżowej.

Największą ilość alternatyw mamy w stosunku do skór zwierzęcych – skóra z grzybni, z grzyba, z jabłek, z liści z ananasa, z resztek winogron – odpady po przemyśle winiarskim. Widać więc, że mamy wybór i, że jesteśmy w stanie szukać alternatyw, że nie jesteśmy skazani na dotychczas eksploatowane surowce.

To dlaczego nie widzimy ich jeszcze w powszechnym użytku? Czy te wszystkie zamienniki, które Pani wymieniła da się stosować na masową skalę, w takim samym stopniu, do jakiego nas przyzwyczaiły ostatnie dekady konsumpcjonizmu?

Jest tego na rynku coraz więcej, ale pewnie większa zmiana dopiero przed nami. Nie każdy jest gotowy na zmiany, nie każdego stać na to, żeby kupować produkty stosujące te alternatywy, nie każdą firmą stać na ich stosowanie.

Światowy konsumpcjonizm jest napompowany do granic. Produkujemy więcej niż potrzebujemy, siłą rzeczy później widzimy na wyprzedażach, że rzeczy się sprzedają. Prawdziwa zmiana będzie potrzebować nie tylko zmiany surowców, ale przede wszystkim ograniczenia zużycia.

W przypadku włókien sztucznych typu bambus, wiskoza, modal mamy odpowiednie moce przerobowe, żeby produkować na większą skalę. Większy problem jest w przypadku innowacyjnych materiałów, bo one najpierw muszą stać się nieco bardziej popularne. Konsument musi zostać zachęcony do ich kupienia. Jeśli zapotrzebowanie będzie większe, to firmy będą zwiększać moce przerobowe, pojawią się nowi producenci.

Trzeba mieć na uwadze, że coś, co może nam się wydawać lepsze, może nie będzie dostępne dla wszystkich, bo decyduje cena, decyduje produkcja.

Czy przemysł jest zainteresowany taką zmianą? Widzą w tym jakiś potencjał, czy na razie to jest bardziej greenwashing?

Jest bardzo wiele czynników produkcyjnych, które świadczą o tym, czy dany produkt będzie w taki a nie inny sposób wyprodukowany, czy będzie bardziej przyjazny dla naszego środowiska, czy mniej.

 I rzeczywiście bardzo często te proekologiczne czy prośrodowiskowe działania to są tylko deklaracje, greenwashing. Są podmioty, które chcą produkować ubrania w duchu zrównoważonego rozwoju, ale nawet jeśli chcą zmiany trudno im ją wprowadzać. Średnie i mniejsze firmy rzadko mogą sobie pozwolić na to, żeby podwoić wydatki na produkcję opartą tylko o bardziej przyjazne materiały.

W dużych koncernach odzieżowych nie da się wprowadzić zmiany od razu. Największe firmy odzieżowe mają zaplanowany harmonogram działania – produkcję, sprzedaż, łańcuchy dostaw z dużym wyprzedzeniem. Gdy produkują w Azji wdrażanie nowych rozwiązań z dnia na dzień nie będzie miało u nich miejsca. Nawet jeśli mają odpowiednie budżety. To się zadzieje się z perspektywą sezonu czy roku do przodu.

I widzi pani, że one zachodzą? Zna pani jakąś dużą firmę, markę odzieżową, która zmieniła w ten sposób swój plan biznesowy na najbliższych kilka lat?

Tak, to się powoli dzieje, ale bardziej na razie widać w tym greenwashing.

Częściej o tej zrównoważonej produkcji myślą duże zamożne firmy międzynarodowe, wielkie zakłady produkcyjne, czy raczej niewielkie manufaktury, startupy, małe szwalnie?  

Firmie, która dopiero rozpoczyna biznes, zakłada swoją markę, dużo łatwiej jest przyjąć w modelu biznesowym strategię zrównoważonego rozwoju. I te rozwijające się marki faktycznie od początku opierają się między innymi na tych innowacyjnych materiałach. Znam markę, która wykorzystuje materiały pochodzące z różnych odpadów, jak skóra wytworzona z odpadów kukurydzy bądź też z pestek winogron. Od początku kieruje się też do świadomego klienta, który szuka takich rozwiązań.

Najtrudniej mają firmy, które już są na rynku, które mają swoich lojalnych klientów. Nagłe drastyczne wprowadzanie zmian, zmiana materiałów bądź też podwyższanie cen ma realny wpływ – bardzo często negatywny, bo ten lojalny klient, który u nich kupował, nagle przestanie kupować: bo zmienił się design, zmieniły się materiały, jest drożej.

Niektóre takie firmy też dążą do jakiejś zmiany, ale to nie nastąpi szybko. Tu jest potrzebna także ewolucja na poziomie konsumenta. Na razie to próby, podchody, na przykład marka galanterii skórzanej wprowadza kolekcje testowe, żeby zobaczyć, jakie jest nimi zainteresowanie, ale też żeby powoli uświadamiać swojego obecnego klienta.

Bo jeśli klient sobie ceni, że kupuje skórę naturalną, to nawet jakby bardzo chciał, nie wybierze skóry z kukurydzy, bo nie ma żadnej wiedzy na ten temat – jak trwały jest taki produkt, jak się nosi, jak to pielęgnować.

W tym sektorze zmiana potrwa. Skóry naturalne może wyjdą kiedyś z użycia, ale nie wcześniej niż za 30-40 lat.

Czy te nowe materiały, surowce, to jest zawsze efekt recyklingu, przerabiania czegoś, czy to jest czasem także pierwotne wykorzystanie jakiś istniejących substancji, które do tej pory nie były brane pod uwagę?

My już dawno wykorzystaliśmy zasoby Ziemi, teraz musimy się zastanowić, co możemy wykorzystać ponownie, co możemy ponownie przetworzyć. Stąd recykling – ubrania tekstylne przerabiamy na nowe włókno, nową przędzę, a finalnie materiał. Wykorzystujemy odpady z innych gałęzi przemysłu i tworzymy skórę z jabłek, o której już wspominałam, albo wykorzystujemy skórkę cytrusów.

Co można zrobić ze skórki z pomarańczy?

Ze skórki z pomarańczy możemy zrobić włókno, które nazywa się Orange Fiber. To włókno, które jest w swoich właściwościach bardzo podobne do jedwabiu, czyli może być alternatywą jedwabiu naturalnego, którego produkcja jest dziś uznawana za bardzo kontrowersyjną. Bo bardzo często konsumentom nie mówi się, że te bardzo pospolite materiały typu bawełna, wełna i jedwab, które mogą się wydawać najlepszym rozwiązaniem dla nas, niekoniecznie są najlepszym rozwiązaniem dla naszej planety. Ich produkcja, przerób wymaga ogromnego zużycia energii i wody.

Przetworzenie skórki pomarańczy albo skórek winogron czy jabłek na tkaniny jest mniej energochłonne?

Tak, w większości przypadków, ale rzeczywiście to też zależy od producenta, od tego jaką stosuje technologię.

Proszę wskazać te najbardziej przyszłościowe materiały, takie które być może dziś jeszcze są na etapie badań, analizowania, ale dobrze rokują.

Wybiegnę zatem bardzo do przodu, jak materiał z dwutlenku węgla. Powstał startup, który stworzył włókno z CO2, ale dziś i przez następne lata to nie będzie produkt ogólnodostępny.

Przyszłość jest w materiałach które poniekąd przetwarzamy. Znam startup, który stworzył proteinowe sztuczne włókno, które powstaje w procesie chemicznym. Ja pracowałam kiedyś z włóknem z protein mlecznych. W przeszłości wielu producentów podejmowało próby przetworzenia danych protein, włókien, czy surowców, ale na przykład proces produkcyjny okazał się trudny, bardzo czasochłonny, bardzo kosztowny. Czasem wykorzystywano substancje chemiczne, które dziś nie są dozwolone w Unii Europejskiej i teraz firmy szukają jakiś zamienników.

Sporo mówi się o tak zwanych techno textile, to są materiały, które mają odpowiednie diody, badają temperaturę naszego ciała, przystosowują się do odpowiednich warunków. Taki materiał może bardzo pomóc osobie, która np. ma choroby skórne czy chorobę serca. Takie technologie też powstają.

Z jednej strony, takich innowacyjnych firm jest sporo, one się skalują, niektóre wychodzą dalej, dostają finansowanie, rozwijają się. Z drugiej jednak strony wciąż najbardziej wybieranym włóknem na rynku włókienniczym jest poliester – ponad 60 proc. badanych firm tekstylnych stawia właśnie na ten materiał. Jest coraz więcej produktów wykonanych właśnie z włókien syntetycznych – odzież outdoorowa, okrycia wierzchnie, odzież sportowa, odzież specjalistyczna, jak uniformy dla strażaków, policjantów i tak dalej. Materiały syntetyczne mogą być kilkanaście razy bardziej trwałe od stali – są kuloodporne czy wytrzymują do minus 40 stopni. Technologia idzie do przodu, włókna syntetyczne będą ulepszane.

Powstają z recyklingu?

Niektóre tak, ale ten konwencjonalny powstaje z ropy i to nie jest najlepsze rozwiązanie. Natomiast to jest efekt zapotrzebowania rynku. Poliester jest trwały, ubranie uprane w pralce nie skurczy się, nie odkształci więc ludzie wybierają ten materiał. Cena jest wciąż decydująca.

Co może obniżyć koszty takiej nowoczesnej produkcji i całej transformacji materiałowej? Co jest niezbędne, żeby było taniej?

Rozpowszechnienie danej innowacji. Jeśli ona przestanie być innowacją i stanie się bardziej spopularyzowana to producenci będą inwestować w wykorzystywanie jej w produkcji. Będzie więcej maszyn, więcej producentów, którzy są w stanie mieć odpowiednie moce przerobowe. Globalna produkcja zadzieje się wtedy, kiedy będą odpowiednie podmioty. Jeden startup, który ma dwie maszyny do produkcji prototypu, nie będzie miał mocy przerobowych, żeby zaopatrzyć cały świat. Duża firma robi zamówienia w ogromnych ilościach. Znana marka odzieżowa obecna w każdej galerii handlowej potrzebuje między innymi 50 tys. metrów danej tkaniny do wyprodukowania np. jednego produktu – mały startup w tydzień tego nie zrobi.

Aby więc te innowacje mogły coś zmienić na rynku, potrzebne są ogromne pieniądze. Trzeba bardzo mocno wspierać startupy – one nie są w stanie skalować się bez dodatkowych funduszy.

Co Panią dziś najbardziej martwi w tej transformacji ku zrównoważonej produkcji?

Wiele elementów już wymieniłam, ale najbardziej martwi mnie brak transparentności producentów, marek odzieżowych. Konsument nie ma odpowiedniej wiedzy. Kupuje rzeczy z metką, na której stoi, że coś było wyprodukowane we Włoszech, a może się okazać, że to jest z Chin. Nikt tego nie weryfikuje, nikt tego nie sprawdza. Jeśli marka odzieżowa, która chce szyć w duchu zrównoważonego rozwoju pojedzie na targi tekstylne, rozpocznie współpracę z producentem czy dostawcą tkanin z Portugalii czy Włoch nie będzie mieć żadnej pewności, czy ten dostawca albo wytwórca nie oszukuje i nie sprowadza tanich tkanin na przykład z Bangladeszu czy z Chin.

To się ma wkrótce zmienić, w 2026 roku mają wejść regulacje prawne, które wprowadzą wymóg posiadania paszportów produktowych – będą pokazywały cały łańcuch dostaw od uprawy (np. bawełny), poprzez tworzenie włókna, przędzy, materiału, barwienie, później szwalnię, a na końcu recykling.

Problem w tym, że Komisja Europejska narzuca regulacje, ale nie daje narzędzi pomagających w ich wdrożeniu. Nasz Sustainable Fashion Institute stworzył więc narzędzie SUPPtrail, które ma pomóc markom odzieżowym z Europy generować te paszporty. Będzie też ułatwiać wyszukiwanie odpowiednich, certyfikowanych, zweryfikowanych dostawców i produktów. Chcemy, aby marki, którym zależy na zrównoważonej działalności nie musiały się martwić, że przepisy i brak pieniędzy na zatrudnianie zespołów informatyków zablokują ich działalność.

Warto też przeczytać:

Powiązane artykuły