Jeśli nie będziemy walczyć ze zmianami klimatu, to pod koniec tego stulecia przewiduje się 50-krotny wzrost zjawiska przelewania się morza przez nabrzeża (ang. overtopping). Region Morza Bałtyckiego jest wśród tych regionów świata, gdzie woda stanie się najbardziej uciążliwa.
Overtopping to nie tylko skutki podnoszenia się poziomów oceanów i coraz częstszych sztormów, ale również przyrost wysokości fal na odsłoniętych otwartych wybrzeżach.
Przelewanie się wód na całym świecie będzie przyspieszało szybciej niż wzrastać będzie poziom mórz. Najmocniej odczujemy to w połowie wieku – wynika z najnowszych analiz naukowych.
Coraz więcej sztormów na Bałtyku
Badanie “A global analysis of extreme coastal water levels with implications for potential coastal overtopping” pokazuje jak w różnych regionach świata będą narastać zjawiska overtoppingu. Wynika z niego, że Morze Bałtyckie należeć będzie do regionów świata najmocniej dotkniętych tym zjawiskiem.
“Zidentyfikowaliśmy hot-spoty, w których ryzyko wystąpienia tego zjawiska jest największe, takie jak Morze Bałtyckie, Zatoka Meksykańska, południowa część Morza Śródziemnego, wschodnia Afryka, Madagaskar, dalekowschodnia Rosja i północna Australia” – powiedział Rosh Ranasinghe, jeden z autorów badania.
Czytaj także: Jak wysycha Polska i jak to zatrzymać? W dzień walki z pustynnieniem i suszą pytamy o to eksperta IMGW
Z kolei profesor Jacek Piskozub, oceanolog z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk w Sopocie, powiedział, że zjawisko to już dziś staje się w Polsce coraz bardziej uciążliwe.
“Przelania przez nabrzeża zdarzają się coraz częściej w miejscowościach takich jak Świnoujście, Kołobrzeg czy Ustka. Nie mam na myśli efektu samego spiętrzenia sztormowego, tzw. cofki w głębi rzek wpadających do morza, czyli np. na Martwej Wiśle w Gdańsku, na rzekach żuławskich itp., ale podtopień, których by nie było, gdyby nie przelewanie się fal przez nabrzeże. A ponieważ w miastach powoduje to znacznie większe straty finansowe niż gdzie indziej, problem nie jest trywialny” – powiedział prof. Jacek Piskozub.
Jako przykład wskazał podtopienie z 2017 roku z Ustki, udokumentowane na poniższym filmie na Youtube.
Oprócz podtopień, wzrośnie poziom wód
Innym zagrożeniem klimatycznym, które dotknie także polskie morze i wybrzeże, jest wzrost poziomu mórz i oceanów.
Na świecie średni poziom mórz w XX wieku podniósł się z powodu globalnego ocieplenia o 11-16 cm. Wiemy też, że będzie rósł dalej. Zdaniem naukowców, przeciwdziałając dalszym emisjom gazów cieplarnianych do atmosfery, możemy jednak spowolnić ten proces. Ich prognozy wzrostu poziomu wody do 2100 roku wahają się między pół metra w optymistycznym scenariuszu i 2 metrami w tym bardziej pesymistycznym.
Jak podaje Nauka w Polsce, w przyszłości zalewane mogą być nisko położone obszary między Gdańskiem a Elblągiem, a także w okolicach Szczecina. Jednak także inne popularne kurorty wakacyjne mogą znaleźć się częściowo pod wodą.
Poniższy screen przedstawiający jak będzie wyglądał rejon Zatoki Gdańskiej przy wzroście poziomu Bałtyku o 2 metry, pochodzi z interaktywnej mapy opracowanej w 2019 roku przez naukowców z Princeton. Można na niej sprawdzić, czy nasze ulubione nadmorskie miejscowości może zabrać morze.
Jak wskazują, autorzy najnowszego badania, problem przelewania wód dotknie nie tylko polskich kurortów. Tereny nisko położone nad morzem zamieszkuje prawie 10 proc. populacji naszej planety. Są zagrożone nie tylko postępującą erozją i wzrostem poziomu wód. Także epizodyczne podtopienia wywołane przelewaniem się fal przez naturalne i sztuczne zapory na brzegu są potencjalnym niebezpieczeństwem.
Badanie przeprowadzili naukowcy z francuskiego National Research Institute for Sustainable Development i holenderskiego Delft Institute of Water Education we współpracy z kilkoma innymi międzynarodowymi partnerami.
Rezultaty opublikowano 18 czerwca 2021 roku w dzienniku Nature Communications. Zrealizowano go za pomocą nałożenia na siebie danych satelitarnych i modeli cyfrowych.