Tydzień temu Centralna Komisja Egzaminacyjna (CKE) opublikowała wyniki egzaminów maturalnych z tegorocznej sesji majowej. To ujawniło pandemiczne braki w edukacji uczniów i pokazało, jaka przepaść dzieli uczniów z miast i mniejszych miejscowości.
Polski Instytut Ekonomiczny (PIE), publiczny think-tank gospodarczy, przeanalizował wyniki matur.
Jak wypadła tegoroczna matura?
74,9 proc. uczniów zdało maturę (czyli miało powyżej 30 proc. punktów ze wszystkich podstawowych przedmiotów: język polski, matematyka, język obcy nowożytny). Najlepsze wyniki z podstawowych przedmiotów osiągnięto z języka angielskiego – średnio 76 proc. punktów, najgorsze zaś z języka polskiego – zaledwie 55 proc. punktów.
Dane CKE pokazują, że najłatwiejszy okazał się język angielski, którego zdawalność wyniosła 94 proc. Podobnie dobrze wypadł język polski – 93 proc., wobec zaledwie 79 proc. zdanych matur z matematyki.
Te wyniki są minimalnie lepsze niż w 2020 r., kiedy ogółem maturę zdało 74 proc., ale gorsze niż dwa lata temu, kiedy „świadectwo dojrzałości” uzyskało 79,7 proc. uczniów.
Winne zdalne nauczanie?
Spadek zdawalności wynikać może z konieczności zdalnej edukacji – osoby, które były egzaminowane w bieżącym roku, przez blisko trzy semestry zmuszone były przez pandemię uczyć się z domu.
W przypadku uczniów liceów są to trzy z ośmiu semestrów, czyli 37,5 proc. czasu spędzonego w szkole, a w przypadku uczniów techników to trzy z dziesięciu semestrów, czyli 30 proc.
Czytaj także: Prestiż uczelni, praktyki, płeć – czyli co jest, a co nie jest kluczowe dla zarobków absolwentów [wywiad]
Jak wyglądają polskie nierówności
Wyniki z województw ogółem nie ukazują szczególnej dysproporcji geograficznej: najlepsza zdawalność była w województwie podlaskim: 81 proc., a najgorsza w zachodniopomorskim i kujawsko-pomorskim – po 70 proc.
To różnice wewnątrz województw pokazują faktyczne nierówności edukacyjne w Polsce, które przebiegają między dużymi ośrodkami a mniejszymi miastami.
Jak wynika z analizy PIE, różnice między powiatami, w których są miasta powyżej 100 tys. mieszkańców (czyli zazwyczaj miasta na prawach powiatu) a powiatami z mniejszymi miejscowościami są bardzo duże.
Między tymi powiatami średnia ogólna różnica w zdawalności wynosi ponad 9 punktów procentowych.
Jednak należy zwrócić uwagę na ograniczenia metodologiczne takich porównań. W wielu województwach znajduje się zaledwie jedno lub dwa miasta z liczbą ludności powyżej 100 tys. Średnią jest zatem po prostu wynik w tym mieście. Mniejszych miast jest zawsze kilka lub kilkanaście.
Pamiętając o tych ograniczeniach, można zauważyć, że najmniejsza różnica między miastami a „prowincją” jest w województwie śląskim (gdzie jest najwięcej dużych miast) oraz świętokrzyskim. Największe dysproporcje przypadają z kolei na województwa opolskie i zachodniopomorskie – ok. 16 punktów procentowych.
Wyniki z matematyki bardzo się różnią
Analizując w podobny sposób wyniki z najtrudniejszego pod względem zdawalności przedmiotu – matematyki – dostrzec można identyczną zależność.
Szkoły w dużych miastach średnio lepiej przygotowywały do tego egzaminu niż instytucje w mniejszych miejscowościach.
Przeciętna różnica w średnich wynikach z podstawowej matury z matematyki między dużymi miastami a innymi powiatami wynosi ok. 8,5 punktu procentowego. Jest zatem bardzo zbliżona do średniej różnicy w zdawalności.
Największymi dysproporcjami pod względem średnich wyników charakteryzują się województwa zachodniopomorskie i podlaskie (ponad 13 punktów procentowych różnicy).
Najmniejsze różnice, podobnie jak dla zdawalności, występują w świętokrzyskim i śląskim (nieco ponad 2 punkty procentowe). Nie ma takiego województwa, w którym uczniowie szkół z mniejszych miejscowości poradziliby sobie lepiej niż ci z większych miast.
Dlaczego tak widać tę dysproporcję?
Jeśli uznać, że zdawalność matur jest wskaźnikiem ogólnego poziomu edukacji w szkołach, to różnice między mniejszymi a większymi miastami pod tym względem mogą być pochodną różnic w szeroko pojętym rozwoju ekonomiczno-społecznym.
Zdolniejsi uczniowie mogli wyjechać do szkół średnich do miast wojewódzkich. Tym samym taki wewnętrzny drenaż mózgów mógł przyczynić się do gorszych wyników na prowincjach województw. Ponadto w większych miastach łatwiej o nowych, dobrych nauczycieli, gdyż najczęściej w takich ośrodkach znajduje się uczelnia kształcąca kadry oświaty.
Podobnych różnic może być więcej i prawdopodobnie ich suma powoduje, że szkoły w większych miastach średnio kształcą lepiej.
Pandemia pogłębia nierówności
Na już istniejące dysproporcje mogła dodatkowo nałożyć się pandemia. Według badań PIE z lutego 2021 r. problemy zaczynają się już po stronie nauczycieli. Większość z nich nie czuła się przygotowana do prowadzenia zajęć zdalnie. Ponadto 62 proc. uczniów zauważało, że edukacja online jest nieefektywna.
W analizach wskazuje się także na pogłębianie nierówności między dużymi i mniejszymi ośrodkami. Zorganizowanie edukacji zdalnej (np. zapewnienie sprzętu) jest większym wyzwaniem dla szkół wiejskich i ogółem mniejszych szkół. Takie częściej występują w mniejszych miejscowościach.
Naukę z domu wielu uczniom utrudniał także brak odpowiedniej infrastruktury (np. dobrego połączenia internetowego czy własnego komputera). Tego typu problemy doskwierały nieco rzadziej uczniom z dużych miast.
Negatywny wpływ pandemii na system oświaty widoczny jest w całym kraju. Jednak rozwarstwienie wyników matur między „prowincją” a głównymi ośrodkami miejskimi pozwala sądzić, że pandemia pogłębiła tę lukę edukacyjną.
Jakie studia wybrać, żeby dobrze zarabiać? To nie uczelnia jest najważniejsza