Dziennik Rzeczpospolita podaje w dzisiejszym wydaniu, że rząd chce uchwalić pierwszy w historii III RP budżet bez deficytu.
Cytowany przez gazetę Piotr Bujak, ekonomista PKO BP, mówi, że koniec pożyczania pieniędzy na potrzeby kasy państwa to dobra wiadomość dla nas wszystkich, bo państwo przestanie się zadłużać.
Janusz Jankowiak z Polskiej Rady Biznesu twierdzi natomiast, że taki zrównoważony budżet w okresie spowolnienia jest co najmniej zaskakujący i może kryć „przykre niespodzianki”, np. wyższe podatki (likwidacja limitu składek do ZUS, wydatki na służbę zdrowia czy usługi publiczne).
Wszystkim, których zbilansowanie wydatków budżetowych ucieszyło, Dziennik Gazeta Prawna radzi, żeby nie przywiązywać się do tej wersji budżetu.
„To budżet fikcyjny, bo po wyborach – niezależnie od tego, kto będzie rządził – zostanie zmieniony” – pisze DGP, powołując się na swoje źródła, które z kolei nie wspominają nic o braku deficytu.
Co więcej, według osoby z otoczenia premiera ze względów politycznych trzeba było „nieco ‚popracować’ nad deficytem, aby nie tworzyć na kilka tygodni przed wyborami wrażenia, że jest jakaś przestrzeń do zwiększenia wydatków, szczególnie na wynagrodzenia w budżetówce.
Naszym zdaniem: Jeśli dobrze rozumiemy, DGP sugeruje coś dokładnie odwrotnego, niż Rzeczpospolita.
Polecamy więc przeczytać obydwa teksty – w RP i DGP – i wyciągnąć własne wnioski.
Pamiętajmy przy tym, że jesteśmy w okresie przedwyborczym, a wybory są postrzegane jako nowy start i nowelizacja ustawy budżetowej przez nowe rządy jest bardzo prawdopodobna.
Ta informacja pojawiła się dziś rano w skrzynkach odbiorczych subskrybentów naszego codziennego newslettera 300SEKUND. Jeśli chcesz się na niego zapisać, kliknij tutaj.
>>> Czytaj też: Niemcy wyjdą z atomu po angielsku? Tak, ale w nowym znaczeniu