Pożary trawiące amazońskie lasy deszczowe są bezpośrednio związane z polityką prezydenta Brazylii Jaira Bolsonaro. Reszta świata może spróbować go przekonać, że troska o Amazonię się opłaca.
Na terenie Brazylii znajduje się 60 proc. amazońskiego lasu deszczowego; produkuje on 20 proc. tlenu na kuli ziemskiej.
O co chodzi? W rejonie Amazonii trwa pora sucha, którą już tradycyjnie lokalni farmerzy wykorzystują do nielegalnego wypalania pól uprawnych, co – jak nietrudno się domyślić – prowadzi do niekontrolowanych pożarów.
W tym roku jednak liczba wykrytych w Brazylii pożarów jest o 84 proc. większa niż w tym samym okresie rok wcześniej. Połowa z nich zdarza się na terenie Amazonii. To niechlubny rekord.
Co ma do tego polityka? Zaskakująco dużo. Jak wspomnieliśmy, wypalanie pól w okresie suchym jest zabronione, a liczba pożarów zależy od tego, jak dobrze to prawo jest egzekwowane.
Bolsonaro osłabił agencje rządowe odpowiadające za dbanie o wcielanie w życie regulacji ekologicznych. Prezydent Brazylii nie jest bowiem wielkim fanem lasu.
A przynajmniej do tej pory nie był. Z jego wypowiedzi oraz polityki wynika, że dbanie o las hamuje rozwój gospodarczy.
Może i hamuje, jednak bez tych lasów nie byłoby czego hamować, ponieważ ludzie nie mieliby czym oddychać, a brak ludzi oznacza brak gospodarki.
Jednak skoro las produkuje tlen dla całej Ziemi, wszyscy powinniśmy się na to zrzucać – wszak żadna produkcja nie jest darmowa.
Koncepcyjnie od 2008 r. istnieje fundusz amazoński i kraje składają się na utrzymanie lasu w dobrej kondycji.
Może powinni płacić więcej? Być może, ale póki co płacą mniej, ponieważ Norwegia i Niemcy w reakcji na politykę Bolsonaro wstrzymały swoje wpłaty do funduszu.
Nie jesteśmy przekonani, czy to dobry sposób, mając na względzie to, że prezydent Brazylii nie dba o las ze względu na to, że nie przynosi mu on dostatecznych dochodów.
Wstrzymanie wpłat nie pokaże mu raczej, że przy odrobinie głowy na karku las może przynieść mu duże profity.
Obecnie narracja Bolsonaro się zmieniła. Wszystko z powodu presji wewnętrznej.
19 sierpnia niebo nad 12-milionowym Sao Paulo zrobiło się czarne. Wyglądało to jak kultowe „upside down” z serialu „Stranger Things” produkcji Netflixa, amerykańskiej platformy VoD.
Nad metropolię zawitał dym z okolicznych pożarów, który zasłonił niebo. Mieszkańcy poczuli realne zagrożenie i w naturalnym odruchu strachu zaczęły się protesty.
Od tego czasu Jair Bolsonaro jest przyjacielem Amazonii. On zwyczajnie kocha ten las! Ale…
No właśnie, ale nic z tym nie robi. Ponieważ wybory w kraju wygrał m.in. dzięki swoim anty-ekologicznym hasłom, nie będzie podcinał gałęzi, na której siedzi.
Dlatego zdaniem Christofa Gurka, korespondenta niemieckiego dziennika Süddeutsche Zeitung, jedynie Unia Europejska może wywrzeć wpływ na realną zmianę podejścia Bolsonaro do kwestii ochrony Amazonii.
Gurk argumentuje, że Unia Europejska, jako drugi najważniejszy partner handlowy Brazylii, ma realne narzędzia do tego, żeby pokazać Bolsonaro, że las to jego największy gospodarczy skarb.
Niedawno zakończone negocjacje umowy handlowej między Unią Europejską a krajami Mercosur (Argentyna, Brazylia, Paragwaj, Urugwaj) oraz jej obecne wprowadzanie w życie są do tego idealną okazją.
Wykorzystał to zresztą Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej. Tusk stwierdził podczas szczytu G7, że wobec płonących lasów w Amazonii ciężko wyobrazić sobie to porozumienie handlowe, a podobne oświadczenia wydały Francja i Irlandia.
Naszym zdaniem: metoda kija jeszcze nigdy na nic dobrze nie podziałała, vide Iran. Może należałoby więc zwiększyć znacząco przepływ pieniędzy i know-how dla ochrony lasu do Brazylii, aby w kraju rzeczywiście opłacało się o niego troszczyć.
Pomysł zmniejszenia powierzchni lasu i zamienienia go w tereny przemysłowe nie powstał z powietrza.
Najwyraźniej kraj nie widzi dostatecznych profitów z zajmowania 20 proc. globalnego rynku dostaw tlenu i woli zamienić to na produkcję czegoś innego.
Ta informacja pojawiła się dziś rano w skrzynkach odbiorczych subskrybentów naszego codziennego newslettera 300SEKUND. Jeśli chcesz się na niego zapisać, kliknij tutaj.
>>> Czytaj też: Niemcy wyjdą z atomu po angielsku? Tak, ale w nowym znaczeniu