Ekonomiści są zgodni – Polska musi zwiększyć wydatki na armię. Ten postulat, w różnych odsłonach, jest wyraźny we wszystkich wypowiedziach ekspertów i urzędników, z którymi rozmawialiśmy po tym, jak Rosja najechała Ukrainę.
– Każdy, kto miał wątpliwości czy zwiększanie nakładów na wojsko ma sens, teraz tych wątpliwości już mieć nie powinien – mówi wywiadzie z 300Gospodarką Piotr Bujak, główny ekonomista banku PKO BP.
Za zwiększaniem wydatków na obronność opowiada się coraz więcej ważnych ekonomistów. Paweł Bukowski, prezes think tanku WISE Europa, stawia sprawę wprost: „Mamy trudne czasy i trzeba się przygotować na jeszcze gorsze”.
Jego zdaniem, jeśli chodzi o zakupy w armii, to dotąd nie bardzo to wychodziło. – Mamy spore zapóźnienia – mówi 300Gospodarce.
Jak podaje w raporcie SIPRI, pod względem wydatków na zbrojenia Rosja jest czwartym państwem na świecie (61,7 mld dol. 2020 r.) – po Stanach, Chinach i Indiach. W Europie może się z nią równać tylko Wielka Brytania (59,2 mld dol.). Rosja wydaje na armię 4,3 proc. swojego PKB – tak dużego odsetka na ten cel nie wydaje w Europie żadne inne państwo. Udział Rosji w światowych wydatkach na armię sięga 3,1 proc.
Dla porównania, według tego samego raportu, Polska wydała w 2020 r. (to najnowsze dostępne dane) na armię 13 mld dol., czyli 2,2 proc. naszego PKB. Nasze wydatki to 0,7 proc. wydatków światowych. Poniżej wykres pokazujący, ile poszczególne kraje wydają na wojsko i obronność, w liczbach bezwzględnych.
Polska jest w tym zestawieniu na 19 miejscu, awansując z 20, które zajmowała w 2019 roku. Także pod względem wzrostu wydatków na wojsko wygląda to w przypadku naszego kraju nieźle: wśród 20 państw wydających najwięcej na obronność na świecie Polska zaliczyła największy wzrost wydatków: 8,7 proc.
Z kolei wzrost wydatków na wojsko miedzy 2011 a 2020 rokiem wyniósł w Polsce 60 proc. To trzeci najwyższy wzrost w top 20 po Turcji (+77 proc.) oraz Chinach (+76 proc.).
2,5% to za mało
22 lutego rząd przyjął projekt Ustawy o obronie ojczyzny, w którym zapisano wzrost wydatków na obronność do 2,5 proc. już w 2024 r., czyli 6 lat wcześniej niż pierwotnie zakładano.
Jednak według Pawła Bukowskiego z WiseEuropa taki poziom wydatków to zdecydowanie za mało. Ekonomista sugeruje konieczny wzrost nakładów na wojsko do poziomu 5 proc. polskiego PKB. Wskazuje od razu potencjalne źródła dochodów, które na dozbrojenie armii należałoby przekazać,
– Musimy podnieść podatki i zmienić strukturę wydatków. Potrzebujemy zatem zmian w naszej polityce makroekonomicznej. Należy cofnąć obniżki oferowane w różnych tarczach, ujednolicić VAT. Z makroekonomicznego punktu widzenia powinniśmy robić to, co robiła Rosja przez ostatnich siedem, osiem lat, tzn. makroekonomiczną stabilizację.
Piotr Bujak też przyznaje, że trzeba zadbać o bezpieczeństwo.
– Ta sytuacja pokazuje, że potrzebne są poważne inwestycje – w modernizację naszych sił zbrojnych, wzmacnianie i budowanie sojuszy – mówi główny ekonomista PKB BP.
Zgadza się z Pawłem Bukowskim, że część można rozważyć przesunięcie części wydatków publicznych.
– Być może trzeba większą niż dotychczas część tych szybko rosnących wpływów podatkowych przeznaczać na modernizację sił zbrojnych, a nie np. na nowe programy społeczne. W tym momencie bezpieczeństwo jest ważniejsze niż dodatkowe transfery – mówi Bujak.
Zwraca jednak uwagę, że trzeba jednocześnie zadbać o stabilność makroekonomiczną.
– Żadne gwałtowne działania w zakresie finansów publicznych nie byłyby właściwe – wskazuje.
Zmiana reguł wydawania?
Piotr Nowak, minister rozwoju i technologii, nie ma natomiast wątpliwości, że trzeba wrócić do dyskusji o zmianie europejskich reguł na rozliczanie wydatków na obronność.
– Chyba nikt nie ma teraz wątpliwości, jak może zachować się Rosja, i że Europa musi się zacząć zbroić. Na pewno to jest dobry moment na dyskusję o unijnych regułach fiskalnych, bo tak naprawdę wszystko sprowadza się do finansowania. Europa jest de facto rozbrojona, nie było inwestycji w armię. Teraz jest czas, żeby podjąć rozmowy o tym, czy nie wyłączyć wydatków na zbrojenia z europejskich reguł fiskalnych. Tak, żeby nie powiększały one deficytu – mówi w rozmowie z Markiem Chądzyńskim.
I dodaje, że nie można „stać z założonymi rękami, gdy ma się agresywnego, brutalnego sąsiada, który nie jest obarczony żadnymi limitami”.
Moskwa szykowała się gospodarczo do tego konfliktu przez 8 lat, gromadząc zapasy finansowe i odcinając się od zachodniego rynku długu.
– Według różnych wyliczeń Rosja ma rezerwy od 660 mld do 900 mld dol. To musi budzić niepokój – mówi minister Nowak.
NBP wesprze płynność Ukrainy: przeznaczy do 4 mld zł na swap walutowy