Ograniczyliśmy współpracę z jednym z polskich producentów testów, bo nie wypadły do końca pozytywnie – zaznaczył wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński, odnosząc się zakupu testów diagnostycznych od polskich producentów.
„Jeden z producentów, który przekazywał te oferty dostał możliwość przetestowania ich w laboratorium Państwowego Zakładu Higieny i te testy nie wypadły w stu procentach pozytywnie. Zostało wykazane, aby wykonywać te testy, należałoby później potwierdzać je w pełni sprawdzonymi testami” – powiedział w środę w czasie konferencji prasowej wiceminister.
Dodał, że resort otrzymał raport z takimi wynikami z Państwowego Zakładu Higieny, dlatego podjęto decyzję, aby ograniczyć współpracę z tą firmą. Testy można wykorzystać, jak podkreślił, ale nie w takim stopniu, jak w przypadku innych testów.
„Ja przypomnę, że ta firma, która jest dzisiaj bohaterem artykułu Onetu, sprzedała do Ministerstwa Zdrowia pewną partię testów, bo jesteśmy otwarci na wszystkich producentów i od każdego, kto do ministerstwa przedkłada takie oferty, jesteśmy skłonni, jeżeli one spełniają odpowiednie normy (…), przekazać je do dalszych badań” – powiedział.
Portal Onet.pl w środę napisał, że rząd kupuje droższe testy wykrywające koronawirusa za granicą, ignorując polskie, które są tańsze. Podkreślił m.in., że w firmie Biomaxima z Lublina rząd zamówił jedynie 24 tys. testów za 1,5 mln zł. Jak podał, z jego nieoficjalnych informacji wynika, że ta firma kilkukrotnie składała rządowi oferty na testy.
„Drugi z polskich producentów dopiero liczy na współpracę z rządem: warszawska Medicofarma produkuje w fabryce w Radomiu 150 tys. testów opracowanych przez Instytut Chemii Organicznej Polskiej Akademii Nauk w Poznaniu. Testy są wytwarzane na podstawie umowy pomiędzy Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego a PAN” – napisał portal.
Estonia testuje elektroniczny paszport immunologiczny dla pracowników