Mimo deklaracji ponad 2 tysięcy polskich firm, że chcą odbudowywać Ukrainę, na razie nie ma zbyt wielu chętnych by inwestować u naszego wschodniego sąsiada. Przedsiębiorcy wstrzymują się z decyzjami, bo na wyobraźnię silnie działa im przypadek firmy Fakro, która w wyniku rosyjskiego nalotu straciła swój zakład we Lwowie.
Ukraińskie media poinformowały, że swoją fabrykę leków zamierza zbudować w Żółkwi w obwodzie lwowskim polski Biofarm. Kilka dni temu lokalne władze podpisały z polską firmą memorandum o współpracy. Dotyczy ono m.in. udostępnienia polskiej spółce około 10 hektarów ziemi pod przyszły zakład.
Ale ten przykład to wyjątek. Polscy przedsiębiorcy wstrzymują się z podjęciem decyzji o inwestowaniu w Ukrainie.
Zbombardowanie Fakro wystraszyło biznes
– Nie znam projektu Biofarmu, ale myślę, że wiele z takich inwestycji było planowanych jeszcze przed wojną. Niektóre odłożono w czasie choćby przez pandemię, później opóźnił je wybuch wojny, a teraz podejmowane są próby ich uruchomienia. My jako firma Bolix też rozpatrujemy budowę fabryki na Ukrainie, ale ostateczna decyzja nie jest podjęta – komentuje z Kijowa dla 300Gospodarki Szymon Waszczyn, prezes Międzynarodowego Stowarzyszenia Przedsiębiorców Polskich na Ukrainie (MSPPU).
I dodaje, że po bombardowaniu zakładu Fakro we Lwowie wielu inwestorów z ostrożnością patrzy na potencjalne inwestycje.
Nie ma zalewu inwestycji
Polscy przedsiębiorcy, którzy od dawna są obecni na rynku Ukrainy i obserwują go z bliska nie dostrzegają na razie żadnych nowych polskich inwestycji. Jak mówi Szymon Waszczyn, nie ma zalewu nowych projektów.
– Nie widzę żadnych nowych inwestycji dużych firm. Nie ma zalewu ukraińskiego rynku przez polskich przedsiębiorców, tak jak było to oczekiwane jeszcze wiosną tego roku. Nie mam wiedzy o mniejszych przedsiębiorstwach, ale w dużym biznesie nic się w tej chwili nie dzieje. Polskie firmy przypatrują się ukraińskiej gospodarce – mówi Szymon Waszczyn.
– W tej chwili dużych firm już obecnych na Ukrainie, które zastanawiają się budować, nie budować jest pewnie nie więcej niż dziesięć. Mniejszych projektów, za kwoty poniżej miliona dolarów, może być więcej, bo ryzyko jest mniejsze – mówi.
Duży strach przed wojną
Podkreśla jednak, że od czasu, gdy przy polskim rządzie zaczął wreszcie działać pełnomocnik do spraw współpracy z Ukrainą widać jest progres we wzajemnych stosunkach biznesowych.
– Przede wszystkim przyspieszeniu uległy kontakty pomiędzy jednostkami rządowymi, a przedsiębiorcami. Wyklarowały się też instrumenty pomocowe, jak pakiet ubezpieczeń KUKE czy BGK. Znacznie lepszy jest także przepływ informacji czego wcześniej niezmiernie nam brakowało – mówi Szymon Waszczyn.
Dziś w Ukrainie działa około 600 polskich przedsiębiorstw. Ponad 2 tysiące zadeklarowało w PAIH, że chcą brać udział w odbudowie Ukrainy. Ich ochota nie przekłada się na razie na realne plany. Działania wojenne to dla firm, dla których Ukraina jest nowym rynkiem największa blokada. Pytany o największe problemy polskich firm, które już tam działają szef MSPPU wymienia problem ze sprowadzaniem towarów na Ukrainę i z weryfikacją cen fakturowanych i tu liczą na interwencję polskiego rządu. Ukraińska służba celna to oddzielny problem, z którym musza się uporać wewnętrznie władze Ukrainy. To państwo w państwie. Dziś stanowi problem głównie dla naszych firm, ale gdy odbudowa ruszy pełną parą granica z Polską stanie się granicą dla wielu państw z całego świata.
Więcej o odbudowie Ukrainy:
- Będą nowe ubezpieczenia inwestycji na Ukrainie. KUKE liderem, ale chętnych brak
- Emilewicz: Nie ma w Polsce branży, z której firmy nie zgłosiłyby chęci udziału w odbudowie Ukrainy
- Polska stworzy fundusz inwestycyjny dla firm, które chcą działać w Ukrainie
- Spór o rozbudowę kluczowego przejścia z Ukrainą. Polska grozi wstrzymaniem finansowania [NEWS 300GOSPODARKI]