Czy można się do końca uwolnić od towarów z Chin? To dziś mało realne, zdaniem ekonomistów z Harvardu. Próba zmiany łańcuchów dostaw i wybór alternatywnych rynków nie eliminuje w pełni chińskiej produkcji, za to powoduje znaczący wzrost kosztów. Eksperci sugerują nawet, że niski czynnik produktywności w Europie zagraża jej bardziej niż Chiny.
Po tym, jak w USA i na terenie Unii Europejskiej zaczęły się pojawiać nowe regulacje mające na celu uniezależnienie się od Chin i zmianę budowanych przez kilka dekad globalnych łańcuchów dostaw, ekonomiści zaczęli sprawdzać, jak te radykalne i błyskawiczne działania mogą się realnie odbić na gospodarce.
Cła na chińskie towary (wprowadzone przez prezydenta Trumpa), ustawa IRA mająca na celu powrót amerykańskich firm z produkcją do ojczyzny, europejska ustawa o półprzewodnikach i kolejne rozporządzenia mające na celu wspieranie wewnętrznej unijnej produkcji – na ile te ruchy mogą uniezależnić największe gospodarki od gospodarki chińskiej?
Czytaj także: Chiny zakazują importu japońskich owoców morza. Problemem woda z Fukushimy
Wyniki badań nie zawsze idą w parze z zamiarami głośno deklarowanymi przez polityków. Zdaniem wielu ekonomistów, europejska polityka przemysłowa powinna uwzględniać i szeroki horyzont czasowy, i potrzeby wszystkich krajów we wspólnocie. W innym wypadku groźna dla UE będzie konkurencja wewnętrzna, a nie zewnętrzna chińska (pisaliśmy o tym niedawno obszernie w tym artkule).
Podobne spostrzeżenia wyartykułowali co do rynku USA ekonomiści z Harvardu: Laura Alfaro i Davin Chor. Zastanawiają się, czy obecna amerykańska strategia zmiany łańcuchów dostaw i próba dość gwałtownego odcinania się od importu z Chin w kolejnych sektorach gospodarki przynosi takie efekty, jakimi chciałaby się pochwalić administracja prezydenta Bidena.
Przeanalizowali ewolucję wzorców globalnego łańcucha dostaw skupionego wokół Stanów Zjednoczonych w ciągu ostatnich czterech dekad, ze szczególnym uwzględnieniem okresu po 2017 roku. To, co się rzuca w oczy, to statystyki pocovidowe – mimo wzrostu nastrojów antyglobalistycznych okazało się, że import towarów z USA odbił po pandemii i osiągnął najwyższy w historii poziom w 2022 r.
Ich wnioski są ostrzegawcze.
– Polityki zachęcające do zmian we wzorcach zaopatrzenia mogą ostatecznie nie osiągnąć celu, jakim jest zmniejszenie zależności USA od łańcuchów dostaw powiązanych z Chinami – piszą Alfaro i Chor w pracy „A perspective on the great reallocation of global supply chains”.
Zwracają także uwagę, że trwająca realokacja działalności w globalnym łańcuchu wartości wiąże się z kosztami, które dziś bywają jeszcze niedostrzegane, a które należy uważnie monitorować. Zerwanie umów na bezpośredni import z Chin i znalezienie alternatywnych rynków zakupowych bardzo często wcale nie oznacza bowiem zakupu towarów innych niż chińskie.
Nie kupujesz z Chin? Ale kupują, ci od których ty kupujesz
Stany Zjednoczone importują głównie produkty mniej skomplikowane technologicznie, jak elektronika, tekstylia, zabawki. W ciągu pięciu lat między 2017 a 2022 rokiem spadły zakupy USA z Chin (spadek udziału Chin w imporcie z USA sięga 5 pkt proc.), Japonii, Niemiec, Wlk Brytanii i Francji.
Wyraźnie zaś wzrósł import z Wietnamu, Tajwanu, Indii, a także z Kanady, Korei i Meksyku.
– Kraje azjatyckie okazały się wielkimi zwycięzcami. Największy wzrost udziału w rynku importu, wynoszący blisko 2 punkty procentowe, odnotował Wietnam – piszą ekonomiści z Harvardu, dodając, że ten wzrost ma oczywiście związek z niskimi płacami na tamtym rynku.
Podkreślają, że spadki udziału Chin w imporcie z USA są blisko skorelowane ze wzrostem udziałów Wietnamu i Meksyku – tam gdzie tracą Chiny, widać zyski tych dwóch graczy: części samochodowe, elektronika, półprzewodniki, także samochody (w przypadku Meksyku). Są to jednocześnie sektory kluczowe, powracające w politycznej dyskusji w USA.
– Realokację obserwowaną w statystykach handlowych potwierdzają też inne źródła. Od 2018 r. odniesienia dotyczące potencjalnego odejścia z Chin w kierunku Wietnamu i Meksyku pojawiają się coraz częściej w rozmowach o wynikach spółek. Zwłaszcza, że Chiny straciły też na znaczeniu jako preferowany kierunek bezpośrednich inwestycji zagranicznych BIZ – piszą ekonomiści.
Ich zdaniem, w USA odbywa się obecnie więcej etapów produkcji końcowej. Odradza się sektor półprzewodników, także branża motoryzacyjna, ale np. w częściach samochodowych wciąż istnieje duży stopień zależności od importu.
Ekonomiści apelują żeby nie lekceważyć kosztów tego reshoringu (przenoszenie działalności do kraju macierzystego – red.). Już amerykańskie cła na chińskie towary były kosztowne. Jak piszą, „nastąpiło niemal całkowite przeniesienie tych ceł na nabywców w USA”.
Ile to kosztuje?
Dynamiczne zyski z reshoringu zwykle wynikają z efektów aglomeracji lub zwiększonej innowacyjności, przyjmują ekonomiści. Zmiana handlu z Chin na inne kraje odbiła się jednak znacznym wzrostem cen importu z tych nowych alternatywnych rynków importowych, prawdopodobnie na skutek połączenia czynników zwiększających popyt i koszty, podkreślają Alfaro i Chor.
Wyliczają konkretnie ile kosztuje próba zmiany łańcuchów dostaw, czyli częściowa rezygnacja z importu z Chin. – Średni 5-procentowy spadek udziału produktów w imporcie z Chin wiąże się ze wzrostem o 9,8 proc. cen jednostkowych w imporcie z Wietnamu i o 3,2 proc. z Meksyku.
Chcesz być na bieżąco? Subskrybuj 300Sekund, nasz codzienny newsletter! Obserwuj nas też w Wiadomościach Google.
To zaś oznacza, zdaniem ekonomistów, że polityki zachęcające do zmiany modelu zaopatrywania amerykańskiego rynku mogą przyczynić się do wzrostu presji płacowej i kosztowej w USA.
Co gorsza, ta polityka może ostatecznie nie osiągnąć celu, jakim jest zmniejszenie zależności USA od Chin. Dlaczego? Ponieważ ci, którzy zastąpili Chiny w dostawach do USA sami wciąż kupują w Chinach i kupują tam coraz więcej. Dostępne dane jasno pokazują, że Chiny zwiększyły swój udział w imporcie wszystkich pięciu największych partnerów importowych USA (z wyjątkiem Japonii).
Chiny pozostają głównym lub drugim najważniejszym partnerem importowym we wszystkich tych krajach, wynika z tegorocznych badań Caroline Freund. Co więcej – rosną też chińskie inwestycje bezpośrednie w tych krajach.
Europa musi zwiększyć produktywność
W tym kontekście wracając na bliższy nam europejski rynek warto dostrzec, że przepisy wzmacniające uniezależnianie się od importu z Chin nie rozwiążą też wszystkich problemów gospodarki Starego Kontynentu. Na konieczność zwiększenia produktywności i konkurencyjności zwracają uwagę ekonomiści z Halle Institute for Economic Research. Ich zdaniem, łańcuchy wartości działające w samej Europie mają silny wpływ na łączną produktywność Europy.
– Kiedy przyglądamy się determinantom udziału firm z UE w rynku eksportowym, pokazujemy, że najważniejszymi czynnikami są produktywność, stabilność finansowa (ryzyko) i orientacja na jakość. I na tym się należy koncentrować, zamiast narzucać wszechstronną kontrolę importu. To będzie konieczne, aby utrzymać i zwiększyć przewagę konkurencyjną UE – piszą Filippo di Mauro i Marco Matani.
Więcej o polityce rolokowania produkcji z Chin:
- Niemcy szykują się do rewolucji przemysłowej. Ich plan może zagrozić innym krajom UE
- Chiny wstrzymają eksport dwóch ważnych surowców. Odgrywają się na USA
- Fatalne uzależnienie. 204 produkty z importu mogą sparaliżować gospodarkę UE
- Chips Act. UE chce mieć większą kontrolę w światowej produkcji mikroprocesorów