Poważny konflikt zaciążył nad już i tak trudnymi relacjami pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Kością niezgody stały się przeloty chińskich przewoźników nad terytorium Rosji – co budziło sprzeciw w USA.
Stany Zjednoczone nie chciały pozwolić przewoźnikom z Chin na zwiększenie liczby lotów do USA z ośmiu do dwunastu tygodniowo. Powodem miało być to, że chińskie linie lotnicze wciąż latają nad Rosją. A to z kolei dla amerykańskich przewoźników oznacza, że szanse w wyścigu o klienta nie są równe – podaje Financial Times.
Czytaj także: Rosja ukradła samoloty, zapłacą ubezpieczyciele. Firmy leasingowe żądają miliardów dolarów odszkodowań
Ostatecznie jednak Departament Transportu USA wyraził zgodę na zwiększenie liczby lotów, mimo sprzeciwu amerykańskich lobbystów. Dlaczego dokładnie decyzja o przyznaniu Chińczykom zgody budziła tyle wątpliwości?
Przypomnijmy, że jedną z sankcji, jakie USA, Unia Europejska i wiele państw świata nałożyły na Rosję po jej ataku na Ukrainę, jest zakaz lotów nad terytorium danego kraju. Rosja odwdzięczyła się tym samym, zakazując liniom lotniczym z tych państw wstępu także na swoją przestrzeń powietrzną.
Dla wielu przewoźników lotniczych oznacza to diametralną zmianę tras, nadkładanie drogi, większe koszty paliwa. „To nierówne szanse” – stwierdził wprost Robert Isom, dyrektor generalny jednego z amerykańskich gigantów lotniczych, American Airlines.
Dodał, że amerykańscy przewoźnicy powinni móc latać do Chin bez konieczności ponoszenia wyższych kosztów paliwa lub radzenia sobie z dłuższym czasem lotu niż ich chińscy rywale.
USA wydaje zgodę
Mimo ogromnego sprzeciwu branży, decyzją Departamentu Transportu USA pozwolą przewoźnikom z krajów azjatyckich zwiększyć liczbę lotów w obie strony – z ośmiu do dwunastu tygodniowo. Odpowiada to liczbie lotów do Chin, którymi dysponują przewoźnicy amerykańscy.
Oba kraje walczą bowiem o ustabilizowanie swoich burzliwych stosunków dyplomatycznych. Na tym jednak nie koniec. Departament Transportu USA obiecał dalszą ocenę sytuacji. Ma „modyfikować swoje stanowisko wobec lotów chińskich przewoźników – tak aby zapewnić konkurencyjne środowisko dla linii z USA”.
Nie jest tajemnicą, że na Stany Zjednoczone naciskał mocno Pekin. Zwiększenie liczby lotów ma bowiem pobudzić turystykę, ale także zachęcić zagranicznych inwestorów do otwierania biznesów w Państwie Środka. Chiny wciąż bowiem cierpią z powodu konsekwencji polityki „zero COVID-19”, kiedy to kraj był praktycznie odizolowany od świata. Udało się to zmienić dopiero pod koniec ubiegłego roku.
Gorąco od dawna
Obie strony ugrzęzły w sporze dotyczącym przewagi kosztowej chińskich przewoźników, latających nad Rosją. Ale relacje na linii USA – Chiny są napięte od wielu miesięcy.
Chcesz być na bieżąco? Subskrybuj 300Sekund, nasz codzienny newsletter!
W listopadzie podczas spotkania przywódców, prezydenta USA Joe Bidena i jego chińskiego odpowiednika, Xi Jinpinga miało dojść ustabilizowania relacji. Ale zaledwie kilka miesięcy później nadzieja na porozumienie runęła, gdy nad USA przeleciał chiński balon szpiegowski. Decyzja o zwiększeniu liczby lotów oznacza więc niewielką odwilż w stosunkach między krajami.
Więcej o Chinach piszemy tutaj:
- Chiny sprzedają drony Rosji. Mają za nic sankcje Zachodu
- CNN: Chiny wspierają Rosję w czasie wojny w Ukrainie. Pekin stanowczo zaprzecza
- Chiny i Białoruś podpisują umowy w celu omijania sankcji wobec Rosji
- Goldman Sachs zakłada wyższy wzrost światowej gospodarki. Pomogą Chiny