Rok 2020 to był annus horibilis dla branży lotniczej. Ten rok będzie rokiem odbudowy – powiedział Sebastian Mikosz, wiceprezes Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA) i b. prezes LOT-u.
W roku 2022 branża lotnicza odczuła powiew optymizmu. – Wychodzimy z Covidu. Ta historyczna zapaść branży dobiega końca, choć jest jeszcze parę elementów, które budzą niepokój – mówił Sebastian Mikosz podczas Kongresu Rynku Lotniczego.
Mikosz podkreślił, że lotnictwo w trudnym czasie pandemii nie poradziłoby sobie bez pomocy innych podmiotów.
– Rządy, inwestorzy i akcjonariusze, bardzo wiele podmiotów wsparło branżę na kwotę 200 mld dolarów. To była cała pomoc, którą branża uzyskała, żeby przejść przez COVID. Oczywiście, duża część tego to dług, który trzeba będzie spłacić, choć w niektórych krajach część zostanie umorzona. Bez tego jednak liczba przedstawicieli branży byłaby teraz dużo mniejsza – podkreślał, nawiązując do upadłości podmiotów lotniczych.
Są powody do zadowolenia
Jak zaznacza wiceprezes IATA, ruch lotniczy odbudowuje się, a trend wzrostowy można zauważyć „praktycznie wszędzie”. Za porównanie jak zwykle służy rok 2019 – ostatni przed pandemią, która zahamowała wzrost ruchu lotniczego.
Obecnie krajowy ruch lotniczy na całym świecie odbudował się do poziomu 87 proc. tego, co w roku 2019. Z kolei ruch międzynarodowy wrócił do poziomu 70 proc. ilości sprzed pandemii.
– Jesteśmy więc na poziomie 3/4 tego, co było przed pandemią. To dobre liczby – zaznaczał Mikosz.
Jak dodał, to może oznaczać powrót do symbolicznej liczby 4 mld pasażerów, przewożonych przez branżę w szczytowym okresie 2019 roku. Jest więc szansa, że wkrótce lotnictwo przebije 3 mld przewiezionych podróżnych.
Jednak powrót do poziomu ruchu lotniczego sprzed pandemii Mikosz wciąż szacuje dopiero na lato 2024 roku. Dlaczego tak późno?
Jest kilka „ale”
Rok odbudowy ma według Sebastiana Mikosza kilka „ale”. To wojna w Ukrainie, kryzys energetyczny i problem wizerunkowy.
– Inwazja Rosji na Ukrainę rozpoczęła się 24 lutego. I już 28 lutego mieliśmy 550 odwołanych regularnych połączeń, z których 370 było odwołanych dla operatorów z Unii Europejskiej. Brak możliwości lotów przez Syberię, nad Białorusią i Ukrainą sprawiło, że te gardła się pozawężały, wydłużył się czas podróży – mówił.
Kryzys energetyczny, który dotknął lotnictwo, także jest powiązany z wojną. W lipcu 2022 roku cena za baryłkę ropy naftowej była średnio o 107 proc. droższa niż w lutym 2020 roku. – Nie ma możliwości, żeby to się obyło bez konsekwencji – dodał Mikosz.
Odniósł się również do tegorocznych problemów lotnisk z obsługą dużej liczby pasażerów po pandemii.
– Mamy problem percepcji podróżowania, coś z czegoś fajnego stało się mniej fajne. A przecież bardzo wiele lotnisk funkcjonowało w te wakacje bez problemu. Jesteśmy źle odbierani, że nie poradziliśmy sobie z powrotem po pandemii. Kolejny kryzys wizerunku dotyczy klimatu. Emitujemy 2 proc. światowego CO2, a jesteśmy postrzegani, jakbyśmy emitowali 50 procent. Traktujemy to na poważnie, ale chcemy, aby obyło się bez demonizowania – podsumował.
Więcej o lotnictwie piszemy tutaj:
- Lotnictwo po pandemii. Pasażerowie wrócili, a pracownicy nie
- Ceny biletów lotniczych rosną, jak szalone. Czy to już koniec tanich lotów?
- Opóźnienia lotów, za mało ludzi do obsługi. Lotnisko Chopina też ma problem
- Tanie loty nie istnieją. Gdy ktoś płaci za bilet 10 euro, resztę dopłaca ktoś inny [WYWIAD]