W dyskusji o załamaniu demografii i zbyt małej liczbie nowych dzieci w krajach globalnej Północy pojawił się nowy, idący pod prąd dotychczasowym stanowiskom trend. Można go streścić tak: nie ma tego złego, bo potrzeba jest matką wynalazków.
– Czas na optymizm demograficzny: Niższa dzietność to szansa na lepszą Polskę! Mniejsze rodziny = więcej inwestycji w edukację dzieci. Starzejące się społeczeństwo napędza innowacje w opiece zdrowotnej, usługach społecznych i technologii. Zrównoważony rozwój i lepsza równowaga między pracą a życiem prywatnym to nasza przyszłość – napisał w mediach społecznościowych ekspert polityki społecznej z UW prof. Ryszard Szarfenberg.
W Polsce to jeden z bardzo niewielu głosów, studzących niepokoje wywoływane przez spodziewane skutki załamania demograficznego i niskiej dzietności.
Nie ma tego złego
– Chciałem sprowokować dyskusję. Nie wydaje mi się, żeby uprawianie „demokalipsy”, czyli apokaliptycznej wizji końca istnienia wielu krajów tylko dlatego, że rodzi się mniej dzieci miało sens. Zamiast tego warto znaleźć pozytywne elementy zmiany – mówi prof. Szarfenberg w rozmowie z 300Gospodarką.
Mimo kilku bardzo kosztownych programów społecznych wprowadzonych w Polsce w ostatnich latach, nie udało się zwiększyć dzietności. Pogarszają się też stale wskaźniki obciążenia emerytalnego. Jak wynika z najnowszych danych ZUS, w 2023 roku wskaźnik obciążenia emerytalnego dla Polski wyniósł 39,8 proc. To oznacza, że na 100 osób w wieku produkcyjnym przypadało prawie 40 osób w wieku poprodukcyjnym. 10 lat wcześniej było to 29 osób. Większość ekonomistów uważa, że to zjawisko zagraża planom utrzymaniu wzrostu gospodarczego kraju. Niewielu widzi pozytywy w tym, że najmłodsze pokolenie będzie mniej liczne.
Zdaniem prof. Szarfenberga, jest możliwa alternatywna narracja o tym, co nas czeka bez bicia w dzwony.
– Trzeba znaleźć nowe korzyści z trendu, który ja nazywam demografią optymistyczną. Nie ma tego złego: mniej ludzi to bardziej zrównoważony rozwój, mniejsze obciążenie dla środowiska, większe szanse na osiągnięcie równości dochodów czy płci – mówi prof. Ryszard Szarfenberg.
Jego zdaniem, mniejsze społeczeństwo nie musi tracić, bo liczy się jakość kapitału społecznego.
Nie wielkość lecz jakość populacji ma znaczenie
Podobnego zdania są autorzy nowych badań na temat konsekwencji niskiej liczby urodzeń ekonomiści Dawid Bloom, Michał Kuhn i Klaus Prettner. W artykule do swojej publikacji „Dzietność w krajach o wysokich dochodach: trendy, wzorce, czynniki determinujące i konsekwencje” stawiają ważną tezę: innowacja jest bezsprzecznie motorem postępu gospodarczego, ale zależy od czegoś więcej niż tylko od wielkości populacji. Kapitał ludzki – umiejętności i zdolności – zwiększają zdolność ludzi do tworzenia wartościowych innowacji.
„Historia i rygorystyczne badania wskazują, że produktywne cechy populacji odgrywają większą rolę niż jej wielkość w definiowaniu jej zdolności do tworzenia wiedzy i innowacji. Liczba zdrowych i dobrze wykształconych ludzi reprezentuje kapitał ludzki, który występuje w funkcji produkcji wiedzy jako fundamentalny czynnik determinujący postęp technologiczny i wzrost gospodarczy”, piszą w artykule w CEPR.
Idą w ten sposób pod prąd wszystkim dotychczasowym teoriom, które stawiały na ilość, by z masy mieć szansę wybrać nielicznych najlepszych, najbardziej innowacyjnych.
„Zgadzamy się, że spadająca dzietność może utrudniać innowacje. Twierdzimy jednak, że zmiany w zachowaniu, technologii, polityce i instytucjach mogą wpływać na skutki ekonomiczne spadku dzietności”, piszą.
Wnioski z badań Blooma, Kuhna i Prettnera mówią, że holistyczny zestaw polityk publicznych, które mają przeciwdziałać niskiej dzietności będzie stymulować akumulację kapitału ludzkiego i edukację, bo dla dobrobytu gospodarczego te czynniki są ważniejsze niż wielkość populacji. Włączyć też należy większą dbałość o zdrowie.
Badacze doceniają siłę edukacji, której w mniejszych grupach (nieprzeludnionych klasach) można poświęcić większą uwagę. Podobnie rodzice z mniejszą liczbą dzieci mogą poświęcić na ich edukację więcej czasu i większe środki. Inwestycje w edukację, szkolenia zawodowe i zdrowie autorzy badania nazywają celowym gromadzeniem kapitału ludzkiego.
„W ten sposób niska dzietność ma tendencję do zwiększania zdolności populacji do innowacji i umożliwia jej tworzenie większej wartości poprzez pracę, pobudzając zarówno indywidualny, jak i społeczny dobrobyt”, piszą Bloom, Kuhn i Prettner.
Jak wskazuje w swojej książce „The Journey of Humanity: The Origins of Wealth and Inequality” ekonomista Oded Galor, od XIX wieku oczekiwana długość życia podwoiła się, a dochody na mieszkańca wzrosły 14-krotnie na całym świecie i było to spowodowane właśnie spadkiem dzietności, który złagodził presję demograficzną, torując drogę do akumulacji kapitału ludzkiego i poprawy standardów życia.
Potrzeba matką wynalazków
Jak mówi Marcin Mazurek, główny ekonomista mBanku zmiany w demografii nie są niczym nowym – to kolejne przeszkody w rozwoju gospodarczym, nowe wyzwania dla przedsiębiorców.
– Już raz, w latach 70., mieliśmy na świecie sytuację, gdy mówiło się o możliwej depopulacji – wówczas miały ją wymusić ograniczone zasoby do żywności dla szybko rosnącej populacji świata. Tak się nie stało, bo innowacje w rolnictwie doprowadziły do zwiększenia produkcji żywności. My po prostu nie jesteśmy w stanie określić jak będzie wyglądała produktywność w przyszłości więc trudno dziś się zamartwiać skutkami sytuacji, gdy być może nie będziemy w stanie jej osiągnąć z powodów demograficznych – mówi Marcin Mazurek.
Jest przekonany, że dla nowej sytuacji w gospodarce znajdzie się właściwe rozwiązanie.
– Przy zmniejszającej się liczbie urodzeń i kurczącej się podaż siły roboczej przedsiębiorcy przyciśnięci do ściany zyskają kolejną motywację, by poszukiwać rozwiązań, które będą zwiększały produktywność pracowników. Jeśli wierzymy, że produktywność nadejdzie można skoncentrować swoje wysiłki na czymś innym, a nie na zwiększaniu populacji – mówi główny ekonomista mBanku.
Jego zdaniem nic nie stoi na przeszkodzie, żeby Polska miała produktywność na poziomie Niemiec. To wyłącznie kwestia pokonania ograniczeń, z którymi będą się musieli zmierzyć się przedsiębiorcy.
– Mówiąc o produktywności wykraczam poza sam postęp technologiczny: w grę wchodzi też organizacja produkcji i kapitału ludzkiego. Ale technologia to jeden z ważnych elementów usprawniania tych pozostałych czynników – dodaje.
Holistyczna strategia zamiast panikowania
Bloom, Kuhn i Prettner wskazują, że istotnym elementem walki ze spadającą liczba urodzeń nowych obywateli jest dbałość o obywateli starszych. Polityka senioralna musi być nastawiona na adaptowanie osób, które osiągnęły ustawowy wiek emerytalny do jak najdłuższego aktywnego funkcjonowania w społeczeństwie i na rynku pracy.
Programy związane dziś ze spadkiem dzietności mogą w przyszłości poprawiać pozycję ich uczestników, gdy ci sami wejdą już w wiek dojrzały.
„Solidne inwestycje w zdrowie i edukację stosunkowo niewielkiej grupy młodych i dorosłych w wieku produkcyjnym mogą umożliwić tej grupie — gdy osiągnie ona wiek podeszły — bycie zdrową i wystarczająco dobrze wyszkoloną, aby pracować wydajnie po tradycyjnym wieku emerytalnym. Polityki promujące zdrowe starzenie się mogłyby złagodzić rosnącą presję na systemy emerytalne i opieki zdrowotnej”, piszą Bloom, Kuhn i Prettner.
I na koniec jeszcze jedna bardzo ciekawa ich uwaga. Zwykliśmy myśleć o technologii i rozwiązaniach wykorzystujących sztuczną inteligencję, jak o cichych pracownikach, którzy nas wyręczą nie żądając niczego w zamian. Ale i w tym przypadku trzeba będzie zapewne zapłacić, a cena może być wysoka.
„Taka ewolucja wpłynie nie tylko na rodzaje dostępnych miejsc pracy i sposób ich wykonywania, ale także na interakcje społeczne pracowników, co prawdopodobnie będzie miało znaczące implikacje dla randek i partnerstwa, z jak dotąd nieokreślonym wpływem na poziom i wzorce dzietności” – oceniają badacze skutków spadku dzietności.
Warto także przeczytać:
- Mieszkania, a nie zasiłki. Bezpośrednie wypłaty do rodzin są coraz droższe, a dzietności nie zwiększają
- Czarne prognozy dla Polski. Bez masowej imigracji czeka nas katastrofa w systemie emerytalnym
- Rządzie, nie oszczędzaj na socjalu. Więcej wydasz na utrzymanie więzień
- Liczba ludności na świecie będzie rosnąć jeszcze przez 50 lat. W Polsce depopulacja już się zaczęła
- Te wykresy pokazują, jak duży problem z dzietnością mają kraje OECD. Kolejny historyczny spadek
Byłoby tak gdyby nie wpuszczano przez Unię milionów obcych, którzy są negatywnie nastawieni do rdzennej ludności. Wróg jest u bram.
Czyli podzielają wartości Polaków 🙂
W końcu będzie więcej kochanych Polaków i może za 30-50 lat ten kraj wyjdzie z tej kato ciemnoty i zabobonu 🙂 Albo zniknie za 100-200 lat. Tak czy inaczej Europa skorzysta.
Matematycznie się to nie klei. Przy obecnych trendach nie będzie ludzi wogule. Gdzie tu jest optymizm? Cały artykuł przypomina niedawny film „Nie patrz w górę”
Dobrze że chociaż matematycznie wychodzi, bo język polski wymaga doszlifowania😛
Spoko, wszyscy zaopiekowania, innowacyjni, a to pracownicy fizyczni których zupełnie braknie będą zarabiać najwyższe pensje 🤣