Postępujące rosyjskie ataki na ukraińskie elektrownie już dziś powodują konieczność okresowego wyłączania prądu. Skutki są niepokojące nawet teraz, a jeszcze gorzej może być zimą. Państwa Unii Europejskiej powinny zaangażować się w pomoc ukraińskiej energetyce, by pomóc uniknąć kryzysu humanitarnego.
Perspektywom ukraińskiej energetyki w okresie wojny przyjrzał się starszy analityk Forum Energii Maciej Zaniewicz.
– Ukraina stoi w obliczu katastrofy humanitarnej w związku z masowymi wyłączeniami energii elektrycznej. Brak energii elektrycznej oznacza również problemy w dostawach bieżącej wody. Najdotkliwsze mogą być jednak długotrwałe braki ogrzewania. Rosjanie niszczą również elektrociepłownie, które są ważnym źródłem ciepła, zwłaszcza w większych miastach. W rezultacie ludzie będą zmuszeni dogrzewać się źródłami elektrycznymi, które jeszcze bardziej obciążą osłabiony system elektroenergetyczny – czytamy w analizie „Ukrainę ogarnia mrok. Jak zapobiec najczarniejszemu scenariuszowi dla ukraińskiej energetyki”.
Celem Rosji jest uniemożliwienie funkcjonowania gospodarki Ukrainy i doprowadzenie do załamania wiary społeczeństwa w sens obrony przed rosyjską inwazją. Miałoby to zmusić władze do negocjacji pokojowych na rosyjskich warunkach. Dodatkową konsekwencją tej polityki może być doprowadzenie do kolejnej fali uchodźców opuszczających Ukrainę w poszukiwaniu schronienia z dostępem do prądu i ogrzewania, wskazuje Maciej Zaniewicz.
Dwie rundy zniszczenia
Pierwsze rosyjskie ataki na infrastrukturę energetyczną Ukrainy nastąpiły w październiku 2022 roku. Skutkowały one koniecznością stosowania planowych wyłączeń prądu. Doprowadziły też do krótkotrwałego, fizycznego podzielenia ukraińskiego systemu elektroenergetycznego na dwie części. Głównym celem Rosji w tamtym czasie nie były elektrownie, ale stacje elektroenergetyczne.
– Dzięki wsparciu zagranicznemu, w tym Polski, Ukrainie udało się odbudować większość stacji elektroenergetycznych i część mocy wytwórczych, co pozwoliło przejść zimę 2023/24 bez większych utrudnień dla systemu elektroenergetycznego – czytamy w analizie.
Druga ofensywa wojskowa wycelowana w ukraińską energetykę rozpoczęła się w marcu 2024 roku i wciąż się nie skończyła. Tym razem głównym celem są elektrownie węglowe i wodne.
– Choć najważniejszym dla zaspokojenia zapotrzebowania źródłem energii w Ukrainie są elektrownie jądrowe (ok. 50 proc. zapotrzebowania), a drugim OZE (ok. 30 proc.), to jednak dla bilansowania systemu i pokrycia szczytowego zapotrzebowania na moc kluczowe są właśnie jednostki wodne i węglowe, które stały się celem obecnych rosyjskich ataków – tłumaczy Maciej Zaniewicz.
Wyłączenia prądu i trudności z odbudową
Skutki bombardowań są dramatyczne. Szacuje się, że na koniec maja Ukraina dysponowała zaledwie ok. 10 gigawatami mocy wytwórczej. Przed wojną było to ok. 40 GW. Tymczasem letnie szczytowe zapotrzebowanie na moc wynosi około 12 GW, a przed wojną ok. 16 GW. Natomiast zapotrzebowanie zimowe to w szczycie 16 GW (przed wojną 22 GW). Deficyt pokrywa głównie import energii elektrycznej z UE.
Jednak nawet import nie wystarcza, by pokryć krajowy popyt. Dlatego na Ukrainie dochodzi do okresowych, obszarowych wyłączeń lub ograniczeń dostaw prądu do odbiorców. Planowane wyłączenia obejmują ok. 66 proc. godzin w skali tygodnia.
Zobacz też: Wobec Rosji musimy być konsekwentni. Rozmowa z dyrektorem Ośrodka Studiów Wschodnich [WIDEO]
– Zniszczenia spowodowane przez trwającą obecnie fazę rosyjskich ostrzałów infrastruktury energetycznej Ukrainy są trudniejsze do usunięcia niż poprzednio. Obejmują one takie elementy elektrowni jak generatory, turbiny czy aparatura kontrolno-pomiarowa. Do odbudowy najbardziej zniszczonych jednostek brakuje nie tylko produkowanych na zamówienie podzespołów, ale i sprzętu instalacyjnego. Jednocześnie ekipy remontowe muszą się liczyć z wysokim ryzykiem kolejnych ostrzałów w trakcie trwania naprawy, co skutecznie zniechęca zagranicznych podwykonawców. Z kolei ukraińskie firmy zmagają się z brakiem siły roboczej z uwagi na kolejne fale mobilizacji do wojska oraz emigrację – wylicza autor analizy.
Analityk Forum Energii podkreśla, że już dziś deficyt mocy na Ukrainie w okresie szczytowego zapotrzebowania zimowego może wynieść około 7 GW. Ta liczba nie uwzględnia ewentualnych dalszych zniszczeń.
Co dalej z ukraińską energetyką?
W wariancie pesymistycznym, który jest obecnie bardziej prawdopodobny, Rosja będzie kontynuowała ataki na jednostki wytwórcze, a przed samym okresem grzewczym dodatkowo ponownie zaatakuje masowo stacje elektroenergetyczne. Może to spowodować nawet konieczność czasowego wyłączenia elektrowni jądrowych, a w rezultacie black-out (całkowity brak zasilania znaczącej części kraju) w środku zimy – zauważa.
Podobna sytuacja miała już miejsce 23 listopada 2022 roku w wyniku rosyjskich ostrzałów stacji elektroenergetycznych. Udało się wówczas stosunkowo szybko udało się przywrócić system do pracy synchronicznej. Dziś byłoby to dużo trudniejsze, właśnie z powodu uszkodzenia wielu elektrowni.
– W scenariuszu pozytywnym, z dodatkową pomocą zachodnich partnerów, Ukraina może odtworzyć część mocy wytwórczych i ograniczyć planowe wyłączenia – pisze Maciej Zaniewicz.
Jego zdaniem priorytetem jest zapewnienie skutecznej obrony powietrznej dla Ukrainy, by ograniczyć wpływ rosyjskich ataków. Oprócz tego kraje takie, jak Polska czy Niemcy mogą przekazać Ukrainie niektóre elementy wyposażenia wycofywanych u siebie z użycia bloków węglowych.
– Z modelowania przeprowadzonego przez zespół projektu Green Deal Ukraina, którego partnerem jest Forum Energii, wynika, że najskuteczniejszym sposobem odtworzenia mocy bilansujących w Ukrainie jest instalacja małych i rozproszonych jednostek gazowych, blisko miejsc o wysokim zapotrzebowaniu, gdzie obecne są sieci gazowej – czytamy dalej.
Celowe byłoby również zwiększenie przepustowości międzynarodowych połączeń elektroenergetycznych pomiędzy krajami UE a Ukrainą.
W skali mikro opcją jest zapewnienie kolejnych generatorów spalinowych oraz budowa instalacji fotowoltaicznych wraz z akumulatorami. Zwiększyłoby to samodzielność infrastruktury krytycznej i publicznej, takiej jak szpitale, urzędy czy szkoły.
Oprac. Kamila Wajszczuk
Polecamy także:
- Wojna w Ukrainie przyspiesza kryzys klimatyczny. Rosja powinna za to zapłacić
- Co będzie jeżeli Ukraina przegra? Oto dlaczego trzeba powstrzymać Putina
- Jest zgoda na nową pomoc dla Ukrainy. Na start prawie 2 mld euro