Prywatne odrzutowce są coraz bardziej popularne. Choć szczyt ich popularności nastąpił w pandemii, firmy coraz chętniej korzystają z tej formy przemieszczania się.
W zeszłym tygodniu premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak poleciał z Londynu do Blackpool. Była to jego trzecia podróż prywatnym odrzutowcem w ciągu 10 dni. Podróż, która zajęłaby około trzech godzin pociągiem. Tydzień wcześniej zrobił to samo, lecąc do Leeds. Pociągiem z Londynu zajęłoby to dwie i pół godziny – donosi The Guardian.
Nie uszło to uwadze opinii publicznej. Zwłaszcza, że rząd brytyjski dołączył do zobowiązania osiągnięcia zerowej emisji netto do 2050 roku.
Sytuacja z brytyjskim premierem przypomina więc tę z roku 2021, kiedy na szczyt klimatyczny w Glasgow najwięksi możni tego świata oczywiście… przylecieli prywatnymi samolotami. Wśród nich był wielki orędownik ekologii, ówczesny książę Walii, a obecnie król Wielkiej Brytanii, Karol III.
Ogromny truciciel
Transport & Environment, europejska organizacja zajmująca się propagowaniem niskoemisyjnego transportu, podaje dane, z których wynika, że małe odrzutowce to skaza na europejskim niebie. W przeliczeniu na pasażera prywatne samoloty trują 14 razy bardziej niż samoloty komercyjne – i aż 50 razy bardziej niż pociągi.
Dane są tym bardziej szokujące, że prywatne samoloty mieszczą na swoim pokładzie zaledwie do kilkunastu pasażerów. W dodatku około 40 proc. takich lotów i to na krótkich dystansach – jest pustych.
Wielka Brytania w Europie wiedzie w tym prym. Prywatne odrzutowce, należące do państw Wysp Brytyjskich, odpowiadają za 20 proc. emisji. Następna w kolejności jest Francja. Na świecie większość lotów prywatnymi odrzutowcami odbywa się w USA.
Prywatnych samolotów jest coraz więcej
Szczyt popularności lotów prywatnymi odrzutowcami przypadł na czas pandemii. Kiedy tradycyjni przewoźnicy zawieszali, bądź likwidowali połączenia, a na lotniskach nie dało się uniknąć tłumów, w obawie przed Covidem pasażerowie szukali innych rozwiązań. Dodać trzeba, że byli to głównie ci najbogatsi podróżni.
Jednak restrykcje związane z pandemią w wielu krajach powoli odchodzą w zapomnienie, a pasażerów prywatnych odrzutowców wciąż przybywa. I, co ciekawe, jest ich więcej, niż przed pandemią. Można więc powiedzieć, że koronawirus niejako spopularyzował, a na pewno przyczynił się do częstszych podróży prywatnymi samolotami.
Wzrosty notuje wiele firm, zajmujących się przewozem pasażerów biznesowych. Badanie przeprowadzone w zeszłym roku dla Airbus Corporate Jets wykazało, że 65 proc. dużych amerykańskich przedsiębiorstw, z którymi rozmawiano, regularnie korzysta z prywatnych odrzutowców. Jedna trzecia rozpoczęła tę praktykę w pandemii. A niemal trzy czwarte z nich planuje częściej korzystać z prywatnych odrzutowców w ciągu najbliższych dwóch lat.
Firmy kuszą pasażerów
Transport & Environment ostrzega, że niektóre firmy czarterowe pozwalają zarezerwować miejsce na „pusty lot”: gdy samolot wraca do bazy po locie w jedną stronę lub po prostu zmienia miejsce zbazowania. I to po kosztach.
Organizacja podaje przykład: czarter samolotu z Wielkiej Brytanii na południe Francji kosztuje ok. 13 tys. funtów. Wszystko to może przyciągnąć nowych klientów, normalizując tę formę luksusowych podróży i zwiększyć popyt.
Obrońcy takich praktyk wskazują, że prywatne odrzutowce odpowiadają jedynie za 2 proc. wszystkich emisji lotniczych. Jednak pamiętać należy, że to nie wszystko, bo sektor dopiero się rozwija. Ekolodzy zwracają ponadto uwagę: wiele lotów jest niepotrzebnych, a podróż równie dobrze mogłaby odbyć się koleją.
Więcej o prywatnych odrzutowcach piszemy tutaj:
- Klimatyczny absurd. Kilkaset prywatnych odrzutowców podczas szczytu COP26 w Glasgow
- Koniec taryfy ulgowej dla najbogatszych? UE ma plan opodatkowania paliw do prywatnych odrzutowców
- Europa mówi „nie” krótkim lotom. Francja zakazuje, Belgia opodatkuje
- Lataj, jakby kryzysu klimatycznego nie było. Prywatne odrzutowce to plaga na europejskim niebie
Nie rozumie Pani, że im więcej i Pani i ja się wyrzekniemy tym więcej ludzie na poziomie będą mogli sie pobawić. To dla dobra planety, proszę nie siać defetyzmu.