Od 1 stycznia 2026 roku 90 firm i instytucji w Polsce rozpocznie pilotażowy projekt skróconego czasu pracy. Zatwierdzona lista uczestników pilotażu obejmuje liczne jednostki samorządowe, spółki miejskie, urzędy i jednostki publiczne. Zdaniem przedstawicieli biznesu, taki skład uczestników stawia pod znakiem zapytania sens przedsięwzięcia.
Więcej pytań niż odpowiedzi
Ideą programu miało być przekonanie przedsiębiorców, że skrócenie czasu pracy nie musi obniżać efektywności firm. Tymczasem pilotaż w przeważającej mierze obejmie administrację publiczną. Jak mówi Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie, trudno będzie z tego wyciągnąć wnioski istotne dla gospodarki, skoro w projekcie uczestniczy zbyt mało podmiotów komercyjnych.
Jej zdaniem pilotaż może sprowadzać się do testowania, czy urzędy i jednostki publiczne będą w stanie skondensować pracę o jedną piątą bez strat dla petentów. Wskazuje również na wątpliwości przedsiębiorców dotyczące zasadności finansowania projektu z pieniędzy publicznych.
Wyzwania dla gospodarki i firm prywatnych
– Wprowadzenie skróconego czasu pracy w Polsce na ten moment nie jest możliwe. Choć jesteśmy w TOP20 gospodarek świata, mamy niską inflację i relatywnie niskie bezrobocie, to mówienie o tym, że mamy komfortową sytuację gospodarczą i możemy pozwolić sobie na takie innowacje jak krótsza praca, jest brawurową tezą – mówi Hanna Mojsiuk.
Jak wyjaśnia, obecnie wiele sektorów jest w trudnej sytuacji. Przemysł, budownictwo, handel czy usługi zmagają się z wysokimi kosztami prowadzenia działalności i ograniczeniami podatkowymi. Dlatego skracanie czasu pracy to przywilej, na który mogą pozwolić sobie jedynie firmy o stabilnej sytuacji finansowej. Dla sektora prywatnego czterodniowy tydzień pracy oznacza wzrost kosztów zatrudnienia i ryzyko obniżenia marż.
– Jeżeli przedsiębiorca nie zdecyduje się na dotrudnienie nowych osób, to skrócenie czasu pracy przy zachowaniu dotychczasowego poziomu wynagrodzenia oznacza de facto podwyżkę stawki godzinowej o 25 proc. (pracownik otrzymuje tę samą pensję za 80 proc. dotychczasowego czasu pracy) – mówi Mojsiuk.
Skrócony tydzień pracy obciąży pracodawców
W efekcie może to może pogłębić problemy kadrowe w sektorach działających w systemie ciągłym, takich jak handel, logistyka, transport, medycyna, energetyka, hotelarstwo czy gastronomia.
– Już teraz firmy te często zgłaszają trudności w znalezieniu pracowników; wymaganie dodatkowych 15–25 proc. etatów może doprowadzić do: dalszego wzrostu presji płacowej i kosztów (konkurencja o pracowników), większych wydatków na rekrutację i wdrożenie nowych pracowników, podwyższenia kosztów operacyjnych (nadgodziny, koordynacja zmian), ryzyka obniżenia jakości usług lub zwiększenia rotacji – argumentuje prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie.
Polecamy także:
- MRPiPS: 90 firm weźmie udział w pilotażu skróconego czasu pracy
- Studenci i ich wydatki. Portfel stabilny, ale wyzwaniem są mieszkania i praca
- Ryzyko w biznesie maleje, ale wciąż daleko do stabilności. Raport Allianz Trade
- 25 tysięcy osób posprzątało Wisłę. Trzecia edycja Akcji Czysta Wisła z rekordowym udziałem