Nowy rząd powinien dostrzec, jak dużą rolę do odegrania ma polski rynek kapitałowy w generowaniu dalszego rozwoju gospodarki. To rynek kapitałowy mógłby wziąć na siebie gros finansowania innowacji, bez których konkurencyjność gospodarki będzie coraz słabsza, ocenia Waldemar Markiewicz, prezes Izby Domów Maklerskich.
Marek Chądzyński, 300Gospodarka: Czego uczestnicy rynku kapitałowego oczekują od nowego rządu?
Waldemar Markiewicz, prezes IDM: Najpierw musimy ustalić, jakie mamy priorytety i cele. Czego potrzebuje polska gospodarka? Innowacji. A skąd wziąć pieniądze na inwestycje w innowacje? Z rynku kapitałowego. Bo to są inwestycje podwyższonego ryzyka, czyli nieodpowiednie dla finansowania na przykład kredytem.
Jak sobie odpowiemy w ten sposób na pytania istotne z punktu widzenia rozwoju polskiej gospodarki, to dojdziemy do wniosku, że rynek kapitałowy ma tu do odegrania kluczową rolę. I jak jest ważny w kontekście wyzwań, jakie stoją przed polską gospodarką. Wyzwań takich jak zwiększenie innowacyjności i produktywności i tym samym konkurencyjności gospodarki. Bo polska gospodarka, mimo dużego postępu, jaki zrobiła w ciągu ostatnich dziesięciu lat, wciąż jest gospodarką o niskiej innowacyjności na tle zdecydowanej większości krajów EU. Aby zatem zwiększyć konkurencyjność Polski, musimy postawić na rozwój rynku kapitałowego. Tymczasem nasz rynek kapitałowy jest w regresie od 10-15 lat.
A jest w regresie, bo?
Powody są różne. Od nierozwiązanego tematu OFE, wprowadzenia tzw. podatku Belki, wysokich opłat giełdowych, po nieprzestrzeganie ładu korporacyjnego w spółkach Skarbu Państwa, które powinny być wzorem do naśladowania czy słabej ochrony inwestorów mniejszościowych. Inne czynniki, które podcięły zaufanie do rynku, to afera GetBack czy Kernel. Skutki są takie, że w ciągu 10 lat kapitalizacja giełdy w stosunku do PKB spadła z 30 proc. do 20 proc. To dramatyczna sytuacja. A to wskaźnik wielokrotnie niższy nawet od średniej dla krajów UE, który wynosi około 60 proc. To pokazuje w jakim stanie jesteśmy.
Ale przecież mieliśmy coś takiego, jak Strategia Rozwoju Rynku Kapitałowego. Poprzedni rząd wdrażał ją przez kilka lat.
Strategia od początku miała błędny główny cel, jakim było zmniejszenie kosztów finansowania. A powinno być zwiększenie dostępu do kapitału podwyższonego ryzyka i większy jego udział w finansowaniu gospodarki. Pisaliśmy o tym do MF na etapie jej tworzenia. W Europie rynki kapitałowe uczestniczą w finansowaniu około 30 proc. potrzeb rozwojowych firm, w USA ten udział jest dwa-trzy razy większy. Tymczasem w Polsce kapitalizacja rynku spada do 20 proc. PKB. W tzw. Zielonej Księdze Unii Rynków Kapitałowych, Komisja Europejska wskazuje, że Europa jest daleko w tyle za Stanami Zjednoczonymi pod względem finansowania gospodarki przez rynki kapitałowe, przez co jest też daleko w tyle pod względem innowacyjności małych i średnich przedsiębiorstw. Powinniśmy wyciągnąć wnioski z tych danych.
Chcesz być na bieżąco? Subskrybuj 300Sekund, nasz codzienny newsletter!
W ogóle rynki kapitałowe są tam, gdzie jest kapitał. A najlepszy sposobem transferowania oszczędności na kapitał są fundusze wspólnego inwestowania, jak np. TFI. W Polsce oszczędności zgromadzone w takich funduszach to około 10 proc. PKB. Średnia europejska, która obejmuje także Bułgarię i Rumunię, jest wielokrotnie większa, wynosi 60 proc. To pokazuje skalę opóźnień, jaką mamy w Polsce względem Europy.
I gdybym miał jednym zdaniem odpowiedzieć na pytanie, czego oczekuję od nowego rządu, to liczę na politykę wspierania i zachęcania do podejmowania ryzyka. Źródłem budowania kapitału krajowego są oszczędności gospodarstw domowych. My w Polsce mamy bardzo nietypową strukturę tych oszczędności, przez co w znacznym stopniu nie uczestniczą one we wspieraniu innowacyjnej gospodarki. U nas 60 proc. oszczędności to pieniądze na rachunkach bankowych. I ten udział stale się powiększa. Strategia rozwoju rynku kapitałowego w ogóle tego nie dotknęła.
Mówi pan o potrzebie zmiany strategii w kontekście niekorzystnej struktury oszczędzania. Czy pan dostrzega w zapowiedziach przedstawicieli nowego rządu jakieś sygnały, które mogłyby świadczyć o zmianie podejścia? Bo póki co mamy tylko zapowiedź dotyczącą podatku Belki.
Tak, mówi się o zmianach w podatku Belki i ja jestem za zmianami, z tym, że ich efektem powinno być premiowanie inwestycji zwiększonego ryzyka, a nie odwrotnie. Przychody bezpieczne, takie jak odsetki bankowe czy obligacje skarbowe, nie powinny być tak samo opodatkowane jak przychody kapitałowe, które wiążą się z wyższym ryzykiem. Przychody z inwestycji o większym ryzyku powinny zostać opodatkowane z premią, czyli z niższą stawką. Przy czym od razu podkreślę, że chodzi o przychody z rynku regulowanego, czyli takiego, które podlega określonym regulacjom.
Można to różnie rozwiązać, np. obniżyć stawkę podatku Belki. Choć ja jestem za tym, żeby podatek Belki został całkowicie zniesiony w przypadku przychodów z kapitału. Powodem jest niekorzystna struktura oszczędności gospodarstw domowych w Polsce. Mamy wiele do nadrobienia, zarówno pod względem poziomu oszczędności, jak i rozwoju rynku kapitałowego. Zniesienie podatku Belki od przychodów z kapitału byłoby impulsem do rozwoju i zwiększenia konkurencyjności polskiej gospodarki.
Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że zniesienie podatku Belki od zysków z giełdy doprowadzi do wzrostu nierówności społecznych. Ale i to można uregulować wprowadzając limit przychodów, do którego podatek Belki nie obowiązuje.
Ważne jest jednak, aby w tym kierunku szukać rozwiązań. Nie można ściągać podatku Belki z bezpiecznych lokat i w takim samym stopniu z przychodów kapitałowych. To byłoby nieporozumienie. Mam nadzieję, że rząd skoryguje tę sytuację. M.in. o tym chcielibyśmy rozmawiać z przedstawicielami rządu na naszej corocznej Konferencji Rynku Kapitałowego w Bukowinie Tatrzańskiej, która odbędzie się na początku marca. Grono, które tam się zbierze, to najlepsze audytorium, by o takich sprawach dyskutować. I właśnie tam będziemy przekonywać, jak ważny jest rynek kapitałowy dla całej gospodarki i jak bardzo pod tym względem jesteśmy zapóźnieni w stosunku do reszty Europy. Trzeba z tego wyciągać wnioski. Zapraszamy przedstawicieli rządu do Bukowiny.
A konkretnie: gdyby do Bukowiny przyjechał na przykład minister finansów, to będziecie w stanie przedstawić mu pakiet własnych propozycji, pomysłów, poza zmianami w podatku Belki?
W tym roku będziemy mieli bardzo ważny panel poświęcony odbudowie znaczenia rynku kapitałowego. Poruszać tam będziemy różne aspekty, w tym strukturalne. Jednym z problemów jest dominacja banków na rynku kapitałowym i jednolita licencja bankowa, która powoduje wchłanianie domów maklerskich przez banki. A to może mieć negatywny wpływ na rozwój rynku. Domy maklerskie, które stają się częścią banków, mają ograniczone możliwości rozwoju, a przez to słabnie ich rola na rynku kapitałowym jako doradców dla spółek giełdowych poszukujących kapitału na rozwój. Dla konserwatywnych banków działalność maklerska jest marginalna, a jednocześnie towarzyszy jej podwyższone ryzyko. To nie jest ich core business.
Drugi aspekt to zaufanie do rynku. A tu mówimy na przykład o politycznych ingerencjach przez decyzje w rodzaju wakacji kredytowych. Mówimy o lukach w prawie, przez które dochodzi do takich sytuacji jak GetBack i Kernel. Mówimy też o tym, że Komisja Nadzoru Finansowego potrzebuje silniejszych narzędzi nadzorczych. Amerykańska Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, czyli SEC, posiada uprawnienia prokuratorskie. A prawne znaczenie listy ostrzeżeń jest niewielkie.
Kolejna rzecz to ochrona inwestorów mniejszościowych, która jest również bardzo ważna. Jest jeszcze wiele do zrobienia w tym zakresie. Elementem tego musi być wyspecjalizowany sąd rynku kapitałowego i wyspecjalizowani prokuratorzy.
Jest jeszcze jedna sprawa, o której pan nie wspomniał. Będziecie mieli w tym roku – wy, czyli rynek akcji – silnego konkurenta w wyścigu po kapitał ze strony rządu, który musi sfinansować grubo ponad 400 mld zł potrzeb pożyczkowych. I też chce to częściowo zrobić na rynku detalicznym. Poradzicie sobie?
To jest wielkie zadanie. Na razie Polska ma wysokie notowania u inwestorów zagranicznych, którzy wolą jej pożyczać, niż innym krajom na podobnym poziomie rozwoju i Ministerstwo Finansów mogłoby korzystać z tego źródła. Ale krajowy rynek detaliczny jest też bardzo ważny także dla oszczędzających, którzy mają dodatkowe bezpieczne możliwości inwestycyjne. Ponadto, jeśli z 60 proc. oszczędności krajowych, ulokowanych dziś w bankach, jedna szósta pójdzie na obligacje, a na rynek akcji np. 4-5 proc. – to i tak będzie to dużo. To są ogromne pieniądze. Oszczędności gospodarstw domowych to ponad 2,1 bln złotych.
A zaprosiliście kogoś z aktywów państwowych, żeby porozmawiać o tym, co się działo w spółkach Skarbu Państwa?
Zaprosiliśmy. Biorąc pod uwagę, że gros obrotów na giełdzie jest generowanych przez spółki Skarbu Państwa, i że Skarb Państwa ma ogromny wpływ na rynek poprzez banki, to nie mogliśmy ich pominąć. Zachowanie Skarbu Państwa ma kolosalny wpływ na WIG20, na to, jaką stopę zwrotu uzyskują pozostali akcjonariusze, jaką dywidendę dostaną. Przykład: podatek od nadzwyczajnych zysków, jakie zapłacił JSW. Niebagatelna kwota 1,6 mld zł. Skarb Państwa kilka miesięcy wcześniej mimo rekordowych wyników spółki nie głosował na Walnym Zgromadzeniu Spółki za wypłatą dywidendy, która byłaby wypłacona wszystkim akcjonariuszom. Mamy podatek, zamiast powszechnej dywidendy, którą można by było wypłacić z tych zysków, a całość idzie do Skarbu Państwa, który nie jest jedynym akcjonariuszem w spółce. Tego typu praktyki podcinają zaufanie do rynku. Niższa wycena spółek z WIG20 to m.in. niższe nasze emerytury. Takich konsekwencji jest dużo więcej.
Co jeszcze jest na liście oczekiwań pod adresem nowej władzy?
Spraw do uporządkowania jest wiele. Na przykład kwestia miliardów złotych odpływających z giełdy w postaci tzw. suwaka OFE. To trzeba uregulować. Trzeba oddać te pieniądze Polakom.
Inny problem: musi być odpowiednia ranga osoby w rządzie odpowiedzialnej za rynek kapitałowy.
Kolejna rzecz: rola i pozycja Giełdy Papierów Wartościowych na rynku kapitałowym. Jej nadrzędnym celem musi być dbałość o interes rynku i na tym GPW powinna się koncentrować. Niskie koszty, jakość systemu obrotu i jego bezpieczeństwo – a nie maksymalizacja zysku. Giełda to element infrastruktury rynkowej, a nie kolejna spółka, która ma jak najwięcej zarobić. To jest problem narastający od lat, niezależnie od tego, kto akurat zarządza giełdą. Jeśli giełda realizuje swoją premię monopolistyczną, to efekt jest taki, że opłaty dla domów maklerskich w Warszawie są parokrotnie wyższe niż np. w Stambule. Zmiana strategii giełdy jest tu potrzebna.
Idąc dalej: dla emitenta wejście na giełdę to dodatkowy koszt. Taka spółka musi wypełniać określony standard, respektować obowiązki informacyjne. Firmy pozyskują kapitał na rynku regulowanym, tylko wtedy, kiedy muszą, gdy możliwość finansowania się kredytem zostanie wyczerpana lub gdy inwestycja spółki jest obarczona podwyższonym ryzykiem np. przedsięwzięcie innowacyjne. Ważna jest ocena efektywności regulacji i procedury administracyjne w Polsce versus inne kraje. Na przykład przez porównanie z czym się wiąże wprowadzenie spółki na giełdę w Warszawie od złożenia prospektu do pierwszego notowania względem takiego samego procesu na giełdzie w Amsterdamie.
I na koniec: potrzebna jest nam silna krajowa branża domów maklerskich, która działa w Polsce i ma tutaj swoich analityków. Polityka tzw. zdalnych członków giełdy jest niezwykle szkodliwa. Jej skutki to zmniejszenie znaczenia krajowej branży, osłabienie jej zdolności analitycznych, a polscy mali i średni przedsiębiorcy są zdani właśnie na nią. Duzi członkowie zdalni nie są zainteresowani polskimi małymi firmami, ich interesują głównie największe spółki z WIG-20.
Tymczasem to właśnie oni zdominowali obroty na giełdzie, mają w nich 60-procentowy udział. Pamiętajmy, że krajowa branża papierów wartościowych ma już dowody skuteczności. Wiemy, jak rozwinąć ten rynek i budować pozycję lidera rynków kapitałowych w Europie. Jeśli będziemy mieć warunki to z pewnością skorzystamy z okazji, żeby powtórzyć sukcesy sprzed 15-20 lat.
Jak by pan podsumował współpracę z obecnymi władzami GPW?
Krótko: branża nie ma wpływu na instytucję, którą praktycznie utrzymuje. Tu też potrzebne są zmiany. Mamy jednego przedstawiciela w Radzie Giełdy, który nie ma wpływu na nic, bo Rada jest zdominowana przez urzędników i polityków. A powinno być odwrotnie. Taka sytuacja, jak obecnie, powoduje, że giełda nie zajmuje się tym do końca, czym powinna dla wspierania krajowej branży maklerskiej i krajowego rynku kapitałowego. Liczymy na realną współpracę, a warunkiem takiej współpracy jest większa reprezentacja domów maklerskich w Radzie Giełdy. To one generują obroty i wprowadzają na rynek nowe spółki. I to one obsługują inwestorów.
Polecamy także:
- Tyle zarabia prezes giełdowej spółki. Podwyżki zjadła inflacja, ale i tak nie jest źle
- Coraz mniej firm na polskiej giełdzie. Parkiet opuszczą spółki warte 16 mld zł
- Warszawska giełda idzie na zakupy. Ma do wydania nawet miliard złotych
- Polacy mało wiedzą o finansach i boją się giełdy. Aż 9 na 10 nie planuje tam inwestycji
- Giełda bezsilna wobec wyzwań klimatycznych. Spółki nie spełniają warunków