Po stronie rządu Ukrainy nie ma zgody co do takiego stanowiska wobec Polski, jakie zaprezentował prezydent Wołodymyr Zełenski. Część członków rządu Ukrainy pisze mi wprost: „nie bierzemy niestety udziału w podejmowaniu decyzji przez administrację prezydenta, nie rozumiemy jego reakcji” – mówi Jadwiga Emilewicz minister pełnomocnik ds. współpracy z Ukrainą.
Katarzyna Mokrzycka, 300Gospodarka: Czy narracja dyplomatyczna Ukrainy i Polski poszła za daleko, czy jeszcze jest to sytuacja do uratowania i możliwa jest wciąż dobra współpraca gospodarcza?
Minister Jadwiga Emilewicz: Nie ma sytuacji dyplomatycznych nie do odratowania. Jesteśmy na razie na poziomie niefortunnych wypowiedzi. Prezydent Zełenski nie wymienił z nazwy naszego kraju, niemniej jednak po ukraińskiej stronie mamy do czynienia z bardzo krótkowzrocznymi działaniami dyplomatycznymi. Padły zdecydowanie nieuprawnione stwierdzenia. Pomagamy Ukrainie na różne sposoby od pierwszego dnia wojny, bo to element polskiej racji stanu.
Na ile ważna była sekwencja wypowiedzi, które wczoraj padły? Prezydent Andrzej Duda także zabrał głos, a jego wypowiedź medialna była dość sugestywna – powiedział, między innymi, żeby Ukraina nie zapominała, że to przez Polskę idzie cała pomoc na Ukrainę.
Wedle moich informacji, delegacja ukraińska cały dzień omijała szerokim łukiem prezydenta Andrzeja Dudę. Tuż przed wystąpieniem naszego prezydenta na Zgromadzeniu Generalnym ONZ delegacja Ukrainy opuściła salę, co w dyplomacji jest znaczącym gestem. Nie chcieli wysłuchać wypowiedzi, która w 80 procentach była poświęcona właśnie roli i pomocy Polski oraz wolnego świata dla Ukrainy. Pan prezydent świetnie wykorzystał czas na forum ONZ do zaprezentowania Polskiej racji stanu.
A następnie padły słowa prezydenta Zełenskiego o thrillerze.
Jak na wypowiedź prezydenta Zełenskiego zareagowały na Ukrainie te osoby, z którymi pani na co dzień rozmawia o współpracy?
Po stronie Ukrainy nie ma zgody, co do takiego stanowiska wobec Polski. Część członków rządu Ukrainy pisze mi wprost: „nie bierzemy niestety udziału w podejmowaniu decyzji przez administrację prezydenta, nie rozumiemy jego reakcji”.
Ludzie, którzy od początku wojny mają najbliższe relacje z członkami rządu w Polsce, którzy współpracują przy organizowaniu i przekazywaniu pomocy militarnej i humanitarnej, dziś nie rozumieją zmiany stanowiska Ukrainy.
Rozumiem, że w administracji prezydenta Zełenskiego są różne frakcje, jesteśmy w stanie to ocenić po różnych wypowiedziach. Jedne widzą dyplomację długoterminowo, ale są też jastrzębie, które liczą na fajerwerki jednorazowych wystąpień.
Śledzę uważnie ukraińskie media i widzę, że sprawa eksportu czy tranzytu zboża nie jest tam najważniejszym tematem. Nie jest nawet numerem dwa. Ukraiński rolnik nie wychodzi z protestami.
Czy w zaistniałej sytuacji rząd Polski zamierza podjąć jakieś nowe działania w związku z tranzytem ukraińskiego zboża? Rumunia dogadała się z Ukrainą w sprawie masowego tranzytu z Ukrainy.
My też to zrobiliśmy i to pokazują nasze dane.
Dane z Ukrainy są inne.
Poleganie na danych Ukrainy podczas, gdy kraj jest w stanie wojny i negowanie naszych danych jest nieuzasadnione. Nawet ministrowie z Ukrainy mają świadomość słabości ich danych tym okresie.
Ja zadaję inne pytanie: czy Ukraina jest w stanie pokazać wpływy podatkowe do budżetu państwa z tytułu zboża sprzedanego w zeszłym roku w Polsce?
To są sprawy wewnętrzne Ukrainy. Dlaczego to dla nas ważne?
Odpowiedź na to pytanie pokaże, czy wpłynęły podatki, a więc kto i ile naprawdę zarobił na zalaniu tanim zbożem polskiego rynku. To mogłoby pokazać, czy ta konwulsyjna reakcja dyplomatyczna jest związana z racją stanu Ukrainy, czy też bardzo konkretnych osób na Ukrainie.
Ma pani na myśli koncerny rolne?
Przejrzałam bardzo uważnie strukturę właścicielską w ukraińskim rolnictwie. Koncerny to około 9 proc. sektora rolnego. Działa tam natomiast bardzo dużo tzw. średnich gospodarstw, około 300-hektarowych. Z perspektywy polskiego rolnika są one wielkoobszarowe, ale w wymiarze ukraińskim są średnie. Ich dzierżawcy – bo to są grunty dzierżawione – to kilkunastu oligarchów. Są tam także oczywiście zaangażowane różne fundusze inwestycyjne, z USA czy zarejestrowane na Cyprze albo na Malcie. Ale to ten średni szczebel, który dzierżawi ziemię w sposób mało transparentny, zyskał na wywozie zbóż do Polski w zeszłym roku najwięcej.
Czy więc reakcja Ukrainy jest efektem braku wpływu pieniędzy z eksportu zboża do budżetu Ukrainy, czy też może jednak z powodu braku wpływów pieniędzy ze sprzedaży w Polsce do budżetów kilkunastu osób.
Jakie działania zamierza Pani podjąć teraz jako pełnomocnik polskiego rządu ds. współpracy z Ukrainą?
Moje zadanie to reprezentowanie polskiego interesu przy współpracy z Ukrainą. Na pewno będziemy nadal rozmawiać z partnerami odpowiedzialnymi za odbudowę Ukrainy – z wicepremierem Kubrakowem, z panią wiceminister Azarchiną, z panią wicepremier Wereszczuk. Będziemy ich przekonywać do łagodzenia stanowiska, bo to co dziś przedstawia Ukraina długoterminowo nie jest w interesie Ukrainy.
Nadal polskie firmy są zainteresowane obecnością na Ukrainie. Nie przestaniemy ich wspierać, tworzymy dla nich instrumenty wsparcia do inwestycji na Ukrainie. Dzisiaj żadna niemiecka ani francuska firma nie jest gotowa jechać i budować na Ukrainie, a polskie firmy tak.
Gdybym to ja miała dziś ze spokojem doradzać wysokim przedstawicielom ukraińskich władz, to proponowałabym odwrócić głowę w kierunku południa Europy i dostrzec, jakie konsekwencje będzie za chwilę miało to, co się dzieje na Lampedusie czy u wybrzeży Hiszpanii. Europa zareaguje pomocą finansową dla regionu Morza Śródziemnego, większą – bo tak jest tradycyjnie od lat – niż dla Europy Środkowej i Wschodniej. Pomoc zmieni kierunek. Czy więc konflikt z Polską leży w interesie Ukrainy? Nie mnie to oceniać, ale ja skupiłabym się na innych aspektach niż robi to dziś Ukraina.
Czy chęć współpracy jest nadal obustronna? Ukraina chce polskich firm?
To się już dzieje. Jedna firma dostarcza dziś rury do odbudowy Kachowki, druga buduje sortownię odpadów pod Lwowem, kolejna most na granicy ukraińsko-mołdawskiej. Samorządy, które na razie zlecają większość projektów nie wyobrażają sobie, żeby polskich firm tam nie było, zwłaszcza że w wielu miejscach to są dziś najwięksi pracodawcy. Chcielibyśmy żeby dyplomacja w Kijowie i o tym także pamiętała.
Kiedy będą gotowe narzędzia wsparcia inwestycyjnego dla polskich firm, które chcą wejść na Ukrainę?
KUKE przygotowuje regulamin świadczenia swoich nowych ubezpieczeń. Rzeczywiście, Ukraińcy są bardzo zainteresowani ich uruchomieniem. Prezes KUKE zapewnia, że oferta dla inwestycji będzie gotowa za kilka tygodni.
Strukturyzuje się też fundusz wsparcia PFR, myślę, że zgodnie z zapowiedzią, fundusz będzie gotowy do końca tego roku.
Polecamy także:
- Ukraina pozywa Polskę, Węgry i Słowację. Chodzi o zakaz importu produktów rolnych
- Emilewicz: Polska stworzy fundusz inwestycyjny dla firm, które chcą działać w Ukrainie
- Po wojnie Ukraina będzie konkurować z Polską o inwestorów. „Trzeba to już uwzględnić w strategii gospodarczej” [WYWIAD]
- Niełatwo podnieść się po wojnie. Powrót do wzrostu gospodarczego trwa nawet ćwierć wiekuWojna zniszczyła majątek ukraińskich firm za miliardy dolarów. Ekonomiści policzyli stracone moce produkcyjne
- Prywatny kapitał na razie nie jest ważny dla Ukrainy. Wywiad z prezesem KUKE
- Polskie SSE wejdą na Ukrainę? Emilewicz: „To projekt realny, możliwy i bardzo prawdopodobny”
- Ambasador RP w Ukrainie: Bez naszych firm odbudowa Ukrainy się nie odbędzie