Propozycje Tarczy Finansowej są spóźnione o co najmniej miesiąc, co może zaważyć na bankructwie wielu firm i dużym spadku zatrudnienia w pierwszej połowie roku, ale bez pomocy finansowej ze strony państwa groziłaby utrata kilku milionów miejsc pracy – oceniają eksperci Centrum Monitoringu Sytuacji Gospodarczej przy Radzie Przedsiębiorczości.
Ich zdaniem, kryterium spadku przychodów w jednym miesiącu o 25 proc. pozbawi wiele firm dostępu do tego instrumentu.
„Kryterium spadku przychodów tylko w jednym miesiącu stawia wiele firm i samozatrudnionych przed dylematem – wystawić fakturę i mieć nadzieję, że kontrahent zapłaci, czy nie wystawiać i aplikować o pomoc państwa. Jednocześnie jeżeli punktem odniesienia jest tylko jeden miesiąc, stworzy to możliwość nadużyć poprzez przesuwanie płatności przez firmy i osoby, które wcale nie ucierpiały na pandemii, ale mają dobre układy ze swoimi kontrahentami” – napisali w opinii ekonomiści.
Eksperci sugerują, że pomoc finansowa powinna być rozliczana po fakcie, nie w oparciu o jeden miesiąc, a o dane za cały rok.
„Na tej podstawie należałoby umarzać zobowiązania najbardziej dotkniętych osób i firm, jednocześnie od pozostałych wymagając zwrotu pomocy, która dla nich byłaby po prostu wsparciem płynnościowym” – napisano.
Pomijając zastrzeżenia odnośnie kryteriów przyznawania pomocy i sposobu wprowadzania rozwiązań Tarczy Finansowej, eksperci oceniają ją pozytywnie.
„Gwarantowany przez państwo pakiet płynnościowy, oszacowany przez rząd na 100 mld zł, zakładający możliwość umorzenia w okresie 2-4 lat 60 proc. z udzielonych pożyczek, oceniamy jako duży krok w dobrym kierunku” – napisano w opinii.
Finansowaniem płynności powinien zająć się BGK, a nie PFR
„Uważamy, że finansowaniem płynności powinien zajmować się Bank Gospodarstwa Krajowego, a nie państwowy Polski Fundusz Rozwoju – instytucja, która nie jest częścią sektora finansów publicznych, więc nie podlega ograniczeniom nakładanym na finanse publiczne w ustawodawstwie polskim, czy też ograniczeniom dla sektora bankowego” – napisali eksperci.
Wskazują oni, że zaciągnięty przez PFR dług trzeba będzie wliczyć do przyrostu państwowego długu publicznego w ujęciu krajowym z chwilą umorzenia (tj. 12 miesięcy od zaciągnięcia pożyczki przez małe i średnie firmy) oraz gdy uruchomione zostaną gwarancje Skarbu Państwa.
„W wyniku umorzeń udzielonych przez PFR, opiewających – zgodnie z propozycjami rządu – na 60 mld zł, koszt gwarancji przejdzie na Skarb Państwa” – zaznaczono.
Sposób finansowania zaproponowany przez rząd pozwala na jakiś czas, może tylko przez 2-3 kwartały (co zależy kiedy firmy skorzystają z umorzenia), uniknąć przekroczenia przez państwowy dług publiczny progu ostrożnościowego 55 proc. PKB. Nie zmienia to jednak faktu, że przy osłabieniu kursu walutowego istnieje ryzyko przekroczenia w roku 2021, zarówno progu ostrożnościowego 55 proc. PKB jak i konstytucyjnego 60 proc. PKB.
„Ta operacja (nie zależnie czy to przez PFR, czy BGK) odbywa się również przy wykorzystaniu operacji NBP, polegających na skupie obligacji gwarantowanych, emitowanych przez jednostkę zależną od rządu, które są kreacją pustego pieniądza, przy jednoczesnym pomijaniu konstytucyjnej definicji długu publicznego. Ten mechanizm to wrota do zniesienia jakichkolwiek granic dla finansowania wydatków budżetu przez bank centralny” – napisano.
Makroekonomiczne skutki Tarczy Finansowej dotkną wszystkich
Mimo, że z punktu widzenia przedsiębiorców najważniejsze jest sprawne uzyskanie dostępu do płynności, następstwa makroekonomiczne nie powinny umykać uwadze podmiotów gospodarczych i obywateli, bo w nieco dłuższej perspektywie dotkną wszystkich uczestników życia społeczno – gospodarczego.
Jako niepokojący wskazano fakt zlikwidowania obowiązku przygotowania w tym roku Wieloletniego Planu Finansów Państwa na lata 2020-2023.
Oznacza to, że nieznane dla opinii publicznej pozostaną średniookresowe skutki makroekonomiczne podjętych działań stymulacyjnych, jak np. koszt obsługi długu publicznego, relacja długu publicznego do PKB, kurs złotego, czy szacowany poziom stóp procentowych.
„Jako społeczeństwo dostajemy w pewnym sensie kota w worku, mamy i powinniśmy mieć pomoc, ale nie znamy konsekwencji makroekonomicznych, w szczególności fiskalnych i monetarnych” – uważają eksperci CMSG.
Dodają oni, że w świetle takiej oceny potrzebne może się okazać wycofanie się z dodatkowych emerytur oraz z silnego podniesienia płacy minimalnej.
Autorami opinii są: prof. Elżbieta Adamowicz (Instytut Rozwoju Gospodarczego, Szkoła Główna Handlowa w Warszawie), dr Sonia Buchholtz (Konfederacja Lewiatan), dr Sławomir Dudek (główny ekonomista Pracodawców RP, koordynator CMSG), prof. Stanisław Gomułka (główny ekonomista Business Centre Club), dr Janusz Jankowiak (główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu), Stefan Kawalec (Capital Strategy), Łukasz Kozłowski (główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich), dr Aleksander Łaszek (główny ekonomista Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju), Piotr Soroczyński (główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej).
>>>Czytaj także: Jak działa tarcza antykryzysowa i dlaczego nie wszystkim się opłaca; wywiad z ekspertem od prawa upadłościowego