Od rozpoczęcia pierwszej sesji warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych minęło 30 lat. Całe pokolenie wychowało się w Polsce, w której istnieje rozwijający się rynek kapitałowy. Gdzie zatem jest polska giełda teraz, co ma do zaoferowania i co może wpłynąć na jej ewolucję w nadchodzących latach?
Na wątek dorastania kolejnej grupy młodych ludzi w Polsce, nie pamiętających już czasów bez giełdy, a nawet wraz z GPW dojrzewających, zwrócił uwagę podczas zorganizowanej w ramach obchodów 30-lecia Giełdy dyskusji pt. „GPW a spółki skarbu państwa – nie tylko prywatyzacja” prezes PKO Banku Polskiego, Zbigniew Jagiełło.
„W Polsce w tej chwili dojrzało już pierwsze pokolenie, dla którego działanie giełdy w Polsce jest normalnością – to jest coś, co istnieje dla nich od zawsze. Tymczasem dla nas, weteranów polskiego życia gospodarczego, jej istnienie nie zawsze było tak oczywiste. Ta różnica w podejściu jest jedną z największych odróżniających nas od rynków rozwiniętych” – powiedział Jagiełło.
„Polacy są dużo zamożniejsi niż byli 30 lat temu. Z danych o oszczędnościach Polaków wynika, że obecnie mamy najzamożniejsze społeczeństwo w całej 1000-letniej historii naszego państwa. Dziś mamy już jednak inne aspiracje i oczekiwania niż na początku lat 90. Wówczas rzuciliśmy się do konsumowania owoców transformacji, a obecnie pragniemy więcej spokoju i stabilizacji” – dodał.
Co zatem ma obecnie do zaoferowania giełda działająca w coraz bardziej oswojonym z rynkiem kapitałowym i coraz bogatszym społeczeństwie?
Polska giełda eksporterem technologii?
Zdaniem prezesa GPW jednym z atutów polskiej giełdy jest innowacyjność, którą uważa także za jedną z kluczowych dla ich funkcjonowania cech giełd w ogóle.
„Giełda to bardzo nowoczesne przedsięwzięcie. W tym roku świętujemy 50-lecie uruchomienia pierwszej giełdy elektronicznej – nowojorskiego Nasdaqa. Już 50 lat temu mieliśmy więc możliwość w pełni elektronicznego przeprowadzania transakcji giełdowych, podczas gdy w praktyce nikt na świecie nie miał dostępu do internetu. To dowód na to jak innowacyjne są giełdy” – powiedział prezes Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie, Marek Dietl podczas debaty „Przez Giełdę ku nowoczesności”.
„Niezwykła jest jednak także innowacyjność polskiej giełdy. Wiesław Rozłucki i jego współpracownicy już 30 lat temu zdecydowali, że polska giełda musi mieć elektroniczny arkusz zleceń. To wówczas nie było wcale takie oczywiste. Wyszliśmy jednak z założenia, że powinniśmy zawsze korzystać z najnowocześniejszych dostępnych rozwiązań” – dodał.
Jak mówi szef GPW dziś polska giełda jest zdolna do komercjalizacji swoich własnych nowoczesnych rozwiązań technologicznych.
„Dziś już nie tylko korzystamy z najnowocześniejszych technologii, ale także tworzymy własne, które będziemy mogli zglobalizować. Nasza podstawowa działalność jest do pewnego stopnia ograniczona do Polski i Europy Środkowo-Wschodniej. Dla sprzedaży technologii takich ograniczeń nie ma” – mówił prezes GPW.
Jak powiedział Dietl, GPW dysponuje już obecnie czterema rozwiązaniami technologicznymi dostępnymi w sprzedaży.
„Liczymy na to, że technologia stanie się siłą napędową rozwoju naszego rynku kapitałowego” – powiedział Dietl.
Do wymienionych przez szefa polskiej giełdy i rozwijanych na GPW rozwiązań technologicznych należy m.in.: platforma TCA Tools, która pozwala na ocenę kosztów prowizyjnych, związanych ze spreadami i wpływem handlu na rynek.
ETF-y i zarządzanie pasywne mogą zmienić polski parkiet
Uczestnicy piątkowych, jubileuszowych dyskusji starali się także zidentyfikować najistotniejsze czynniki, które mogą decydować o sile polskiej giełdy w niedalekiej przyszłości.
„Trendy globalne, które już są dobrze przyjęte na rynkach rozwiniętych docierają do Polski z pewnym opóźnieniem. To samo w sobie nie jest niczym złym, wpływ na ten stan rzeczy miało bardzo wiele czynników – w tym konserwatywna polityka pieniężna” – powiedział główny ekonomista Banku Pekao Ernest Pytlarczyk.
„Wśród tych trendów, które są obecne na giełdach światowych i już docierają do Polski jest m.in.: rozwój ETF-ów i zarządzania pasywnego. Te czynniki w połączeniu z obecnym oddziaływaniem środowiska makroekonomicznego doprowadzą do napływu środków na giełdę i podniesienia wyceny notowanych na niej spółek” – dodał.
Według Pytlarczyka, w najbliższych latach o kształcie światowej gospodarki decydować będą procesy wynikające ze zmian geopolitycznych i rywalizacji globalnych mocarstw. Jednym z nich ma być skracanie łańcuchów dostaw, na którym może skorzystać Polska.
„Przenoszenie produkcji bliżej rynków zbytu wzmocni rolę polskiej gospodarki i przeniesie ją półkę wyżej z zajmowanego dotąd poziomu „zaplecza gospodarki europejskiej” – uważa główny ekonomista Pekao.
Z kolei wśród czynników, które w średnim okresie będą miały dla polskiej giełdy największe znaczenie, Ernest Pytlarczyk widzi przede wszystkim: niepewności wynikające ze zmian w polskim systemie emerytalnym, zmiany w prawie podatkowym przewidziane w tzw. Nowym Ładzie oraz napływ środków z Krajowego Planu Odbudowy po pandemii.
Nie potrzebujemy własnego Google’a
„Skracanie się, a wręcz zrywanie łańcuchów dostaw to kluczowa kwestia dla Polski i jej roli na gospodarczej mapie świata. To też ogromna szansa dla polskich władz, aby te zmiany w globalnej gospodarce odpowiednio wykorzystać” – zgodził się członek zarządu zajmującej się produkcją gier firmy 11bit studios, Grzegorz Miechowski.
„Chcąc wyjść z tzw. pułapki średniego dochodu powinniśmy inwestować w branże, w których wytworzyć można dużą wartość dodaną – a to jest możliwe zwłaszcza w obszarze gospodarki cyfrowej” – dodał.
Jak zaznaczył Miechowski, o rozwoju polskiej gospodarki nie powinniśmy myśleć w perspektywie kilku, lecz kilkudziesięciu lat. Tylko planując w takiej skali uda nam się jego zdaniem przygotować na nadejście czwartej rewolucji przemysłowej.
Według Miechowskiego Polska może także skutecznie budować gospodarkę cyfrową i konkurencyjną w skali świata technologię nie rywalizując pod tym względem z największymi gigantami – takimi jak Amazon, Google, czy Apple.
„Pamiętajmy o tym, że można być światowym liderem, działającym w skali globalnej, zajmując się jednocześnie nieco bardziej niszową działalnością i nie dysponując marką rozpoznawalną dla przeciętnego konsumenta, lecz dla rynkowych odbiorców. Budowaniem takich spółek także powinniśmy się zajmować” – uważa Miechowski.