Reakcja polskiego banku centralnego na inflację nastąpi nie wcześniej niż jesienią 2021 roku. Narodowy Bank Polski zareaguje, o ile uzna, że wzrost cen jest wywołany czynnikami popytowymi.
Narodowy Bank Polski (NBP) będzie „bardzo uważnie” przyglądał się sygnałom tego, czy rosnące płace powodują wzrost cen, w miarę jak gospodarka przyspiesza po pandemii – mówił Adam Glapiński, prezes NBP i przewodniczący Rady Polityki Pieniężnej (RPP) w rozmowie z dziennikiem „Financial Times”.
„Jeżeli zauważymy, że istnieje tendencja, iż w ciągu kilku kwartałów wzrost cen może być napędzany przez te czynniki popytowe, wtedy podejmiemy działania. Kiedy to się stanie? Trudno dokładnie powiedzieć, ale raczej nie wcześniej niż jesienią tego roku. A może dopiero w połowie przyszłego roku” – powiedział szef banku centralnego w w wywiadzie.
Czytaj także: Inflacja to największe zagrożenie dla polskiej gospodarki, wskazuje sektor bankowy
Obecny wskaźnik inflacji, jeśli odjąć od niego skutki podwyżek cen administrowanych oraz czynników podażowych, znajduje się na poziomie bliskim 2,5 proc. rok do roku. Jest to w graniach celu inflacyjnego – wskazał.
„Nasze podejście jest podobne do podejścia Rezerwy Federalnej czy Europejskiego Banku Centralnego: czekamy, aż ożywienie gospodarcze stanie się pewne i solidne, a następnie będziemy obserwować, czy istnieje ryzyko wzrostu inflacji. I na pewno nie będziemy się wahać: będziemy działać natychmiast, jak tylko będzie to konieczne” – dodał Adam Glapiński.
Szef NBP przewiduje, że wzrost gospodarczy w Polsce wyniesie w przyszłym roku ponad 5 procent.
W bieżącym roku RPP obniżyła stopy procentowe trzykrotnie w 2020 roku. Obniżki te wyniosły łącznie o 1,4 punktu procentowego do 0,1 proc. w przypadku głównej stopy referencyjnej.
