Lotnictwo walczy z generowaniem odpadów, pochodzących z lotów pasażerskich. Nadal jednak ogromnym problemem jest kwestia marnowania żywności na pokładach. Nawet 20 proc. wszystkich śmieci z linii lotniczych to właśnie nietknięta żywność.
Linie lotnicze twierdzą, że starają się jak mogą, aby zrekompensować środowisku szkodliwe działanie całej branży. I rzeczywiście robią postępy w niektórych dziedzinach: z pokładów znikają plastikowe przedmioty jednorazowego użytku, przewoźnicy pozbywają się nawet magazynów pokładowych.
Jednak znacznie większym problemem, który nie jest łatwy do rozwiązania, jest kwestia marnowania żywności.
Liczby nie kłamią
A skala problemu jest niebagatelna. Według danych Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA) loty pasażerskie generują około 6 mln ton odpadów rocznie.
Z tej liczby około 20 proc. to nietknięta żywność i napoje. Ich łączną wartość IATA szacuje na 4 mld dolarów. Rynek cateringu pokładowego kosztuje to ok. 20 mld dolarów rocznie.
Ponadto badania przeprowadzone przez Zrzeszenie na jednym z największych lotnisk świata – Londyn-Heathrow – wskazują na to, że przeciętny pasażer samolotu generuje aż 1,43 kg odpadów na lot.
O jakich rodzajach śmieci dokładnie mówimy? Chodzi z jednej strony o odpady kabinowe – obejmujące śmieci kuchenne, czyli niespożytą żywność, napoje i naczynia jednorazowego użytku. Kolejną kwestią są odpady ze sprzątania – z koszy na śmieci z toalet i podłogi kabiny.
W czasie pandemii, który był zarazem okresem ograniczonych podróży lotniczych, liczba generowanych śmieci spadła. Jednak wraz ze zwiększonym ruchem lotniczym wzrasta wciąż na nowo – IATA przewiduje, że liczba wytwarzanych na pokładzie śmieci dobije ponownie do poziomu 6 mln ton już w 2024 roku.
Przepisy nie pomagają
Wymienione wyżej liczby powinny być silnym motywatorem do poprawy wydajności linii lotniczych w zakresie (nie)marnowania żywności.
W 2019 roku Zrzeszenie opublikowało nawet podręcznik „Cabin Waste Handbook”. Wymieniono wówczas 23 działania, które linia lotnicza może podjąć w celu poprawy wyników w zakresie odpadów w kabinie.
Tyle że główną przeszkodą, uniemożliwiającą liniom lotniczym recykling lub przekazywanie zużytej żywności z kabiny są… przepisy. Zasady przyjęte przez wiele rządów na całym świecie mają na celu zmniejszenie ryzyka przenoszenia chorób odzwierzęcych pomiędzy różnymi regionami świata.
Przykładami krajów, które przyjęły takie przepisy, są m.in. Australia, USA i Kanada. Stosuje się do nich także Unia Europejska.
Zapisy te praktycznie uniemożliwiają ponowne użycie, przekazanie lub recykling jakiejkolwiek żywności i napojów z pokładu samoloty. Wszystko ze względu na możliwe ryzyko przeniesienia choroby z zanieczyszczonych składników.
Dzieje się tak pomimo niewiarygodnie restrykcyjnych warunków, w jakich przygotowywane jest jedzenie w kabinie. Używane są do tego procedury pierwotnie zaprojektowane przez NASA dla misji kosmicznych Apollo.
Ryzyko jest znikome
Tymczasem IATA postanowiło sprawdzić, czy rzeczywiście tak restrykcyjne zasady na pokładach są potrzebne. Badania sporządzone przez firmę konsultingową, zajmującą się zdrowiem zwierząt, wykazały, że ryzyko rozprzestrzeniania się chorób poprzez posiłki lotnicze jest znikome.
Wskazano na przykład, że aby świnia zaraziła się wirusem pryszczycy (ostra, bardzo zaraźliwa choroba zwierząt hodowlanych – red.) od zainfekowanych produktów mlecznych, musiałaby spożyć 125 litrów mleka. W kontekście odpadów kabinowych, byłoby to ponad 10 tys. pełnych garnków do śmietanki.
Postęp w lotnictwie wymusza także na liniach lotniczych i instytucjach zmiany w zakresie generowania odpadów. IATA wraz z niektórymi przewoźnikami zaapelowała o dokonanie przeglądu obecnych przepisów. Bez tego linie lotnicze mają niewielkie pole manewru.
Więcej o lotnictwie piszemy tutaj:
- Tanie linie lotnicze rosną w siłę. Już kontrolują więcej rynku, niż przed pandemią
- Tak pandemia uderzyła w lotnictwo. Dane Eurostatu pokazują to jak na dłoni
- Emisje CO2 z lotnictwa mają spadać dzięki nowemu paliwu. Na razie jednak samoloty trują coraz bardziej
- Lotnisko w Radomiu: Kosztowna pomyłka czy ważny punkt na mapie lotnictwa? [ZDJĘCIA]