Specjalny urlop menstruacyjny dla kobiet funkcjonuje w kilku krajach na świecie. Lewica chce, by Polska dołączyła do tej grupy. Przedsiębiorcy zwracają uwagę, że dodatkowe dni wolne to większy koszt dla pracodawcy i wcale nie muszą poprawiać pozycji kobiet na rynku pracy. Ale są już na polskim rynku firmy, które wprowadziły urlop menstruacyjny we własnym zakresie.
Propozycję wprowadzenia w Polsce urlopu menstruacyjnego zgłasza Lewica.
– W Hiszpanii taki urlop to aż 5 dni w miesiącu. My zaczniemy skromnie – chcemy wprowadzenia 2 dni urlopu menstruacyjnego miesięcznie – mówiła posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy na jednej z konwencji ugrupowania.
Urlop menstruacyjny to jeden z punktów pakietu „Bezpieczna Polka”, obok bezpłatnej antykoncepcji, całkowitej refundacji in vitro czy legalnej aborcji.
– Bezpieczna Polka to Polka, która nie musi się obawiać, że podczas menstruacji, kiedy cierpi, doświadcza bólu, kiedy przechodzi bolesne miesiączki, musi zastanawiać się, jak poradzić sobie w pracy – podkreśliła także Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
Dodała, że to rozwiązanie gwarantuje Polkom godność i bezpieczeństwo.
Działaczki Lewicy chcą też wprowadzić bezpłatne środki higieny menstruacyjnej do instytucji publicznych, urzędów i szkół.
– Bo ubóstwo menstruacyjne to doświadczenie wielu młodszych i starszych kobiet w Polsce – uzasadniają.
Dlaczego to właśnie na Hiszpanię powołują się działaczki Lewicy? W lutym tego roku Hiszpania stała się pierwszym krajem w Europie, który przyjął przepisy wprowadzające urlop menstruacyjny.
Jak to zrobili Hiszpanie?
Urlop menstruacyjny w Hiszpanii to 3 płatne dni wolne (z możliwością przedłużenia do 5 w wyjątkowych sytuacjach) dla kobiet, które w czasie miesiączki odczuwają silne dolegliwości. Trzeba przedstawić zaświadczenie od lekarza, które potwierdza występowanie problemów. [Więcej: Hiszpania jako pierwsza w Europie wprowadza 3-dniowy urlop menstruacyjny]
Czy przez to Hiszpania jest prekursorem na światową skalę? Nie. Rozwiązanie to w niektórych krajach poza Europą funkcjonuje już od wielu lat. I tak np. W Japonii urlop menstruacyjny (nazywany seirikyuuka, czyli dosłownie „wolne fizjologiczne”), który trwa 1 dzień, istnieje już od 1947 roku. Wprowadzono go ze względu na to, że kobiety często pracowały w miejscach z ograniczonym dostępem do toalet.
Rok później podobny przywilej w pracy przyznała kobietom Indonezja, gdzie z powodu miesiączki panie mogą nie przychodzić do pracy przez 2 dni.
Oba kraje długo nie miały naśladowców. Bo dopiero w 2001 r. dołączyła do nich Korea Południowa, gdzie urlop menstruacyjny trwa 1 dzień. Obecnie mogą skorzystać z niego także mieszkanki Tajwanu czy Zambii. W Zambii urlop ten określa się Dniem Matki. Kobiety bez podawania przyczyny czy zaświadczeń lekarskich mają prawo nie stawić się w pracy 1 dzień w miesiącu.
Inicjatywa przedsiębiorców
Urlop menstruacyjny proponują także niektóre firmy, w ramach wewnętrznych zasad. W 2007 roku wprowadziła go Nike. To 2 dni wolnego miesięcznie.
W 2016 roku taki sam ruch wykonała brytyjska firma Coexit, która sprzedaje wegańskie i naturalne kosmetyki.
Z kolei w 2020 roku do grona tego dołączyła firma Zomato. To indyjskie przedsiębiorstwo z branży gastronomicznej, które proponuje swoim pracownicom aż 10 dni wolnego z powodu menstruacyjnych dolegliwości.
A w Polsce? Na taki krok zdecydowały się także niektóre firmy w naszym kraju. Wśród nich są internetowy butik odzieżowy PLNY LALA, krakowska agencja kreatywna More Bananas, producent naturalnych środków do higieny intymnej Your KAYA, marka tworząca jedwabne apaszki Spadiora oraz platforma dystrybucji gier GOG.com.
Przedsiębiorcy: kolejny organizacyjny kłopot
Co w praktyce oznaczałoby wprowadzenie prawnego i powszechnego obowiązku udzielania urlopu menstruacyjnego?
Katarzyna Siemienkiewicz, ekspert ds. prawa pracy z Pracodawców RP zauważa, że taka regulacja wiązałaby się z trudnościami organizacyjnymi.
– Na pewno każda absencja pracownika z pracy, nawet usprawiedliwiona, byłaby dla pracodawców dużym utrudnieniem organizacyjnym. Zwłaszcza biorąc pod uwagę ostatnie zmiany w Kodeksie pracy, tj. nowe kategorie urlopów z tytułu opieki i siły wyższej – mówi Katarzyna Siemienkiewicz.
Dodaje, że oczywiście nie można negować, że wiele kobiet odczuwa silne bóle podczas miesiączki, co uniemożliwia im pracę. Ale, jak podkreśla, w takiej sytuacji pracownica może dziś skorzystać ze zwolnienia lekarskiego. A to niewielka różnica wobec rozwiązania, w którym kobieta i tak musiałaby uzyskać odpowiednie zaświadczenie od lekarza, by móc korzystać z nowego urlopu.
– Wprowadzenie urlopu menstruacyjnego na wzór rozwiązania hiszpańskiego zobowiązywałyby pracownicę do przedstawienia zaświadczenia lekarskiego od lekarza specjalisty, stwierdzającego takie problemy zdrowotne. W Polsce należy brać pod uwagę niższą dostępność ginekologiczną, głównie w przypadku mniejszych miejscowości. To zagadnienie wymaga szerszej debaty, a na pewno problem jest poważny – wskazuje Katarzyna Siemienkiewicz.
„To będzie drogie rozwiązanie”
Jednocześnie jej zdaniem jeżeli finansowanie kosztów takiego rozwiązania miałoby spadać na pracodawców, na pewno będą temu przeciwni.
Chcesz być na bieżąco? Subskrybuj 300Sekund, nasz codzienny newsletter
Na koszty zwraca uwagę także Szymon Witkowski, radca prawny ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców:
– Rozwiązanie tego rodzaju jest bardzo kosztowne. Oznacza ono wprowadzenie dodatkowych dwóch dni w miesiącu wolnych od pracy, przeważnie z zachowaniem prawa do wynagrodzenia. W praktyce oznacza to, że wprowadza się około jednego miesiąca dodatkowego, pełnopłatnego urlopu, z którego mogą skorzystać kobiety – zwraca uwagę Szymon Witkowski.
– Na takie rozwiązanie nie stać zdecydowanej większości przedsiębiorstw w Polsce. Ponadto istnieje ryzyko, że urlop tego rodzaju może prowadzić do pewnych sporów między pracownikami w miejscu pracy, a z pewnością stanowi duże wyzwanie w zakresie organizacji pracy – dodaje.
Większa dyskryminacja płciowa
Niektórzy eksperci uważają, że urlop menstruacyjny jest ważnym narzędziem promującym równość i sprawiedliwość płciową. Argumentują, że menstruacja może powodować silne bóle, problemy zdrowotne i utratę wydajności. Inni obawiają się, że wprowadzenie urlopu menstruacyjnego może prowadzić do nierówności i dyskryminacji płciowej. Ich zdaniem taka forma urlopu może być wykorzystywana przez pracodawców jako pretekst do ograniczania zatrudniania kobiet.
Laura Hood, założycielka pierwszej na świecie strony internetowej dotyczącej zdrowia menstruacyjnego zauważa, że zwolnienia menstruacyjne nie pomagają kobietom w zmniejszaniu wstydu, stygmatyzacji czy dyskryminacji. Wręcz przeciwnie, zachęcają do wyeliminowania menstruacji – a przez to kobiet – z przestrzeni publicznej i ukrywania się w domu.
– Poprzez medykalizację cyklu menstruacyjnego, czyli przedstawianie go jako choroby, a nie zdrowego procesu, polityki menstruacyjne wzmacniają seksistowskie przekonania, które sprawiają, że wszystkie kobiety wydają się biologicznie gorsze, zarówno pod względem psychicznym, jak i fizycznym.
Jest to główny czynnik przyczyniający się do dyskryminacji płciowej, zwłaszcza w miejscu pracy. Podważane są wartość, wkład i potencjał przywódczy kobiet – tłumaczy Laura Hood.
Natomiast Brooke Gazdag, Inga T. Winkler i Christiana von Scheve w książce ” Palgrave Handbook of Critical Menstruation Studies” wskazują, że niektórzy pracodawcy mogą postrzegać kobiety w czasie okresu jako mniej wydajne co przekłada się na mniejsze szanse na awans. Dodatkowo eksperci uważają, że współpracownicy mogą patrzeć mniej przychylnie na osoby miesiączkujące korzystające z polityki zwolnień menstruacyjnych niż na osoby, które mają do tego prawo, a z tego przywileju nie korzystają.
Zdaniem Polaków
Firma Grant Thornton zapytała w kwietniu tego roku 318 ankietowanych co sądzą o urlopie menstruacyjnym.
Co pokazały wyniki badania? Przeważająca część respondentów (81 proc.) jest sceptycznie nastawiona do konieczności uregulowania urlopu menstruacyjnego w krajowych przepisach, jednak równocześnie niemal tyle samo badanych (80 proc.) chętnie widziałoby takie rozwiązanie w regulacjach wewnątrzzakładowych macierzystej firmy. Badani nie mają jednak złudzeń – zdaniem aż 64 proc. z nich takie uprawnienie byłoby nadużywane.
Jeśli chodzi o praktyczne regulacje, blisko 3/4 zapytanych uznało, że w przypadku wprowadzenia urlopu menstruacyjnego nie powinna istnieć konieczność potwierdzania występowania dolegliwości przez lekarza. Urlop powinien być finansowany przez pracodawcę – tak stwierdziło 65 proc. respondentów.
To też może Cię zainteresować:
- Dłuższa praca popłaca, czyli tyle wynoszą najwyższe emerytury w Polsce
- Polska giełda nie jest kobietą. Zarządzanie w największych spółkach to domena mężczyzn
- Polskie matki są podwójnie obciążone: pracą i opieką nad domem i dziećmi
- Emerytury stażowe. Kto i kiedy mógłby wcześniej przestać pracować? [EXPLAINER]
Realizacja takiego pomysłu tylko pogorszy sytuację kobiet na rynku pracy, ale przynajmniej lewicowe organizacje dostaną paliwo do działania. Wszyscy ci pracodawcy, którzy dokonają prostego rachunku staną się celem ich nienawiści.