Parlament Unii Europejskiej zdecydował w miniony piątek o dalszych losach żywności roślinnej, której nazwy odnoszą się do produktów mięsnych i nabiału.
Wzbudzające wiele emocji głosowanie dotyczyło dwóch poprawek do rozporządzenia 1308/2013. Celem proponowanych poprawek było zakazanie używania nazw pochodzących od produktów mięsnych w odniesieniu do ich roślinnych alternatyw. Podobna strategia miała obowiązywać w odniesieniu do roślinnych zastępników mleka i nabiału.
Jaki wynik głosowania?
Pierwszą poprawkę (numer 165) odrzucono. Pozwala to nadal wykorzystywać słowa takie jak “burger”, “kiełbasa” czy “parówka” w odniesieniu do jedzenia na bazie roślin.
Druga (numer 171) została przyjęta. Unia Europejska zdecydowała o ograniczeniu terminologii używanej do opisywania alternatyw nabiału przez producenta. Ze sklepów mają zniknąć produkty, na których dotąd mogliśmy przeczytać “alternatywa dla sera” czy “w stylu jogurtu”. Prawo obowiązujące obecnie już teraz zabrania używania nazw nabiału (typu „mleko” czy „ser”) w odniesieniu do produktów roślinnych.
Czemu parlament w ogóle się się tym zajmował?
Problem dla większości ludzi jest zupełnie pozorny – tylko 1 na 5 konsumentów w UE popiera taki zakaz. Temat stał się jednak polem konfliktu między branżą mięsną i nabiałową a producentami jedzenia roślinnego.
Propozycję zakazu poparła największa rolnicza organizacja w Europie COPA-COGECA. Wraz z Komisją Rolnictwa i Rozwoju Wsi argumentowały, że konsumenci są wprowadzani w błąd przez nazwy wegetariańskich produktów.
Czytaj również: Nowa strategia UE redukcji emisji metanu. To drugi najpotężniejszy gaz cieplarniany
Przeciwne były organizacje ekologiczne oraz producenci żywności roślinnej. WWF i Greenpeace argumentowały, że poparcie tej propozycji jest sprzeczne z unijnymi celami zdrowotnymi i ekologicznymi.
“Propozycja tego zakazu wygląda na sprzeczną z celem unijnej strategii Europejskiego Zielonego Ładu, jakim jest stworzenie bardziej zrównoważonego i zdrowego systemu żywnościowego. Zachęcanie do szerszego stosowania diety roślinnej jest kluczowym sposobem realizacji ambicji Komisji Europejskiej w zakresie zmian klimatycznych, a poza tym też w kwestii ograniczenia użytkowania gruntów i wody oraz zapobiegania dalszemu spadkowi różnorodności biologicznej na świecie” – powiedziała 300Gospodarce Małgorzata Szadkowska, prezeska Compassion in World Farming Polska.
Czy konsument rzeczywiście nie wie, co kupuje?
Branża mięsna twierdzi, że wspomniane nazwy wprowadzają w błąd. Tymczasem organizacje non-profit mówią, że wręcz przeciwnie – ułatwiają zakupy tym, którzy szukają alternatyw dla mięsa.
“Produkty roślinne mają często nazwy kojarzące się z ich odzwierzęcymi odpowiednikami dlatego, że to ułatwia konsumentom wybieranie alternatyw. Jeżeli dana osoba chce zredukować spożycie mięsa (a wiemy z sondaży IBRiS, że 57,8 proc. Polaków planuje ograniczyć konsumpcję produktów mięsnych na rzecz ich roślinnych alternatyw) to łatwiej jej to zrobić, jeśli jest w stanie szybko zidentyfikować na półce produkt analogiczny, który jest zrobiony z roślin” – powiedziała nam Dobrosława Gogłoza z All Hands Agency, która stworzyła stowarzyszenie Otwarte klatki.
“Dobrym przykładem jest tutaj mleko. Jeżeli chcę zastąpić mleko krowie w owsiance czy porannej kawie i zobaczę na półce mleko sojowe lub owsiane, to łatwo stwierdzę, że jest to właśnie produkt dla mnie. Jeżeli zobaczę ‚napój sojowy’, to mogę zadawać sobie pytanie, czy tego właśnie szukam i czy jest to produkt, który w swojej funkcji przypomina bardziej mleko, czy na przykład sok owocowy” – wyjaśniła.
“Konsumenci są w pełni świadomi tego, co kupują, a chcą kupować produkty roślinne z powodów zdrowotnych, etycznych lub środowiskowych” – powiedział Vassilen Tzanov, General Manager Upfield Poland & Ukraine, międzynarodowej firmy produkującej żywność roślinną.
“Myślę, że trzeba bardzo nisko oceniać inteligencję konsumentów, żeby zakładać, że osoba kupująca parówkę sojową będzie zaskoczona, że nie jest ona zrobiona z kurczaka. Od bardzo dawna na rynku funkcjonują takie produkty jak masło orzechowe i mleko kokosowe i konsumenci świetnie rozumieją, co to jest” – skomentowała Dobrosława Gogłoza.
Losy wegańskiego mleka są już jednak przesądzone. Nawet jeśli nazwa jest tu wskazówką, jak stosować dany produkt, to Unia zdecydowała, że nazywanie mlekiem produktu roślinnego nie może mieć miejsca.
Spór o konsumenta czy o zyski?
Wpływ tych decyzji na konsumenta to jedno. Niewątpliwie jednak będzie ona mieć skutki gospodarcze.
„Firmy mięsne latami pracowały nad wypracowaniem pewnych nazw produktowych. A teraz duża część firm zajmujących się produkcją roślinną chce wykorzystać ten dorobek do sprzedaży swoich produktów. Podszywają się, by łatwo wejść na rynek i szybko zdobyć dużą jego część” – powiedział OKO.press prezes związku „Polskie Mięso” Witold Choiński. Związek opowiadał się za utrzymaniem zakazu.
Czytaj też: „Drastyczny spadek bioróżnorodności”w UE. Tracimy ważne dla podtrzymania naszego życia systemy
”Zapisy poprawki 171 ograniczają branżę żywności pochodzenia roślinnego – nie mają bezpośredniego wpływu na branżę nabiałową” – stwierdził Tołwiński.
Producenci roślinnych alternatyw dla nabiału mają teraz przed sobą wyzwanie. Muszą znaleźć nowy sposób rozpowszechniania swoich zamienników roślinnych. Ponadto będą musieli ponieść koszty zmiany nazw już istniejących produktów oraz zmiany opakowań. Pytanie też, co czeka wege produkty, które właśnie wchodzą na rynek.
Dostosowanie do zmian niektórym może się na tyle nie opłacać, że zdecydują się wycofać swoje produkty z rynku.
Jabłka były tego lata droższe od wieprzowiny. Jak to możliwe, że mięso jest tak tanie?