Przestrzeń do dalszych obniżek stóp procentowych znacząco zawęziła się, choć nadal będzie się pojawiać wraz z napływającymi danymi, mówi prezes NBP Adam Glapiński. Szef banku centralnego odrzuca też zarzuty o odejście przez NBP od własnego celu inflacyjnego.
W wypowiedzi dla Polskiej Agencji Prasowej Glapiński uzasadniał ostatnią obniżkę stóp procentowych danymi z gospodarki, które, jak mówił, mają wskazywać, że zarówno dynamika PKB jak i inflacja mogą w najbliższym okresie kształtować się znacząco poniżej wartości przewidywanych w lipcowej projekcji banku. Według niej inflacja średniorocznie w 2024 r. w Polsce miała wynieść 5,2 proc., a w 2025 r. 3,6 proc.
Jako przykład takich danych Adam Glapiński podał publikację Eurostatu o inflacji HICP – wskaźnik dla Polski wyniósł w sierpniu 9,5 proc. Eurostat opublikował jednak te dane 19 września, dwa tygodnie po decyzji RPP o obniżce stóp.
Rada nieoczekiwanie obniżyła stopy o 75 pkt bazowych. Główna stopa NBP, czyli stopa referencyjna, wynosi obecnie 6 proc.
Chcesz być na bieżąco? Subskrybuj 300Sekund, nasz codzienny newsletter!
Według prezesa Glapińskiego niższa presja popytowa i niższa inflacja w najbliższych miesiącach wraz z pogorszeniem perspektyw wzrostu gospodarki niemieckiej wyraźnie wskazują, że również w średnim okresie inflacja będzie kształtować się poniżej lipcowej projekcji.
– Z tych względów Rada we wrześniu dokonała zdecydowanego dostosowania stóp procentowych do zmienionych uwarunkowań przyszłej inflacji. Po tym dostosowaniu, przestrzeń do dalszych obniżek stóp procentowych znacząco zawęziła się, choć nadal będzie się pojawiać wraz z napływającymi danymi – powiedział Glapiński PAP.
„Błędne i szkodliwe opinie”
Szef banku centralnego odniósł się też do zarzutów, że NBP w praktyce odszedł od swojego celu inflacyjnego. Zgodnie z nim bank tak powinien kształtowac stopy procentowe, by inflacja w średnim okresi ewynosiła 2,5 proc. z możliwością odchylenia o punkt procentowy na plus lub minus.
Po obniżce stóp przy dwuprocentowej inflacji zarzucano NBP i Radzie, że jest to równoznaczne z podwyższeniem celu inflacyjnego powyżej 3,5 proc.
Glapiński określił te opinie jako „całkowicie błędne i szkodliwe”
– W polityce pieniężnej należy brać pod uwagę opóźnienia w mechanizmie transmisji. Dlatego nie kierujemy się jedynie bieżącą inflacją, ale przede wszystkim jej prognozami. Jednocześnie, biorąc pod uwagą wysoką zmienność cen w poprzednim roku wywołaną czynnikami globalnymi, analizujemy również miesięczne wskaźniki inflacji. Pokazują one, że od kwietnia br. poziom cen w gospodarce wzrósł o zaledwie 0,5 proc., a od maja br. – łącznie nawet lekko spadł. Oznacza to, że wciąż podwyższony wskaźnik rocznej inflacji stanowi jedynie echo statystyczne wcześniejszych wzrostów cen – powiedział PAP Glapiński.
Podkreślił, że NBP nie zmienia ani realizowanej strategii celu inflacyjnego, ani samego poziomu celu.
oprac. Marek Chądzyński
Polecamy także:
- Stopy procentowe w USA bez zmian? Rynek jest tego pewien. Ale to nie musi być koniec cyklu podwyżek
- Płaca minimalna jest zbyt wysoka? „Firmy zaczynają po prostu znikać” [WYWIAD]
- Przemysł ciągle na wstecznym. Produkcja na minusie, ale jest nieco lepiej niż oczekiwano
- Pensje będą rosły szybciej niż ceny? Ekonomista: Podwyżka płacy minimalnej może w tym pomóc