Zapowiadany wzrost płacy minimalnej spędza sen z powiek przedsiębiorcom z branż, w których koszty osobowe są znaczącym elementem budżetu. Firmy mówią o zamykaniu działalności. Przewidują też, że ceny ich usług mogą pójść w górę.
W przyszłym roku płaca minimalna ma wynieść 4666 zł brutto. W zestawieniu z obowiązującym wynagrodzeniem minimalnym to przyszłoroczne wzrośnie o 8,4 proc. Skutki podniesienia płacy minimalnej odczują wszyscy przedsiębiorcy. Szczególnie jednak ci, którzy działają w sektorach intensywnie korzystających z pracowników o niższych kwalifikacjach, jak np. gastronomia, handel detaliczny czy usługi sprzątające.
W tych sektorach pracownicy na podstawowych stanowiskach stanowią większą część ogółu zatrudnionych. I dlatego mediana wynagrodzeń jest tu relatywnie niższa w porównaniu z innymi branżami, gdzie większa część zatrudnionych zajmuje bardziej zaawansowane lub specjalistyczne stanowiska z wyższymi płacami.
– W branży budownictwa czy zakwaterowania gros pracowników stanowią osoby pracujące fizycznie, od których często nie wymaga się określonych kwalifikacji. Przez to bariera wejścia do tych sektorów jest niska, co wpływa również na strukturę zarobków. Specjaliści, eksperci, inżynierowie i technicy – którzy otrzymują atrakcyjne wynagrodzenia – należą do mniejszości. Stąd też ogólna, średnia płaca pozostaje na niższym poziomie – tłumaczy Zofia Nowak z agencji rekrutacyjnej Hays Poland.
Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego dotyczących mediany wynagrodzeń, mediana bliska płacy minimalnej dotyczy czterech sekcji PKD. Mowa o budownictwie, zakwaterowaniu i gastronomii, administracji i działalności wspierającej oraz pozostałej działalności usługowej.
„Przekroczyliśmy już punkt krytyczny”
I to właśnie firmy z tych branż zawsze najbardziej obawiają się podwyższania minimalnej pensji. Jak wskazują jest to dla nich duże obciążenie z wielu powodów.
– Gastronomia jest branżą wysokiego ryzyka. Mamy mało rąk do pracy. Podniesienie płacy minimalnej to nie tylko kwestia tego, że trzeba więcej zapłacić pracownikowi. Oznacza ono też wyższy ZUS do zapłacenia, większe podatki. A mierzymy się jednocześnie ze wzrostem cen energii, gazu i najmu. Przekroczyliśmy już punkt krytyczny. Kolejne firmy będą się zamykać. Nie bierzemy pod uwagę wzrostu cen, żeby uratować działalności. Ceny dla klientów są ograniczone na wszystkie możliwe sposoby. Są dostosowane do kosztów, które mamy – mówi 300Gospodarce Sławomir Grzyb, członek zarządu Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej.
Zwraca też uwagę na to, że rząd obniżył VAT dla branży beauty. Ale podobnego ruchu nie wykonał w odniesieniu do gastronomii.
– My też od 2020 roku domagamy się obniżenia VAT-u na produkty do 5 proc. na jedzenie i napoje bezalkoholowe. Dlaczego kawa czy herbata podawane jako usługa gastronomiczna opodatkowane są na 23 proc. w momencie, kiedy my tę kawę bądź herbatę musimy przygotować, jak każde inne danie? Będziemy ten temat przypominać przed wyborami prezydenckimi ministrowi finansów, który go zresztą zna, bo organizował z nami debatę w Sejmie 2 lata temu – zapowiada Sławomir Grzyb.
Obawy o rentowność firm ma także Jacek Gromniak, prezes Polskiej Izby Budownictwa:
– Jeżeli chodzi o podnoszenie płacy minimalnej, takie gwałtowne ruchy w górę niekorzystnie wpłyną na konkurencyjność i rentowność firm. Mało kto wie, że naprawdę wiele przedsiębiorstw płaci płacę minimalną. Na wysokość płacy minimalnej są szczególnie wrażliwi producenci materiałów. Zwłaszcza mniejsi, gdzie poziom automatyzacji nie jest duży i to ludzie odgrywają największą rolę. Ale z podnoszeniem cen, po fali inflacji, doszliśmy już do pułapu, gdzie przestrzeni dla ruchów cenowych nie ma. Pozostają ograniczenie działalności albo jej zamknięcie.
Ceny pójdą w górę
O ile gastronomia czy budowlanka nie bierze pod uwagę wzrostu cen, z taką opcją liczy się natomiast branża pogrzebowa.
– Nie zredukujemy zatrudnienia, ale czy będą podwyżki cen usług? To nie jest wykluczone. Przedsiębiorcy będą musieli przełknąć to wszystko. Ceny mogą zostać podniesione o tyle procent, co płaca minimalna, żeby zrekompensować jej wzrost. Marżą na produkty można sterować, ale tylko do pewnego momentu – mówi nam Krzysztof Wolicki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego.
– Podnoszenie najniższego wynagrodzenia powinno być związane z automatyczną waloryzacją cen świadczonych usług, zarówno w sektorze publicznym, jak i prywatnym – uważa z kolei Polska Izba Gospodarcza Czystości, w której 80 proc. kosztów działalności stanowią koszty osobowe.
Jak tłumaczy Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP, kiedy realny wzrost płac w gospodarce przekracza tempo wzrostu wydajności pracy, podwyżki płac przestają zwiększać dobrobyt pracowników, zamiast tego windują ceny.
– Za te podwyżki w rosnących cenach zapłacą konsumenci, głównie ci niepracujący lub zarabiający nieco lepiej niż minimum, bo ich pensje od lat rosną i dalej będą rosły znacznie wolniej – wskazuje Kamil Sobolewski.
Według dr ekonomistki Katarzyny Kazojć, prezes fundacji Biznes Innowacje Networking, jeżeli płaca minimalna rośnie powyżej możliwości przedsiębiorców, to mamy do czynienia z koniecznością optymalizacji procesów lub po prostu podnoszeniem cen, co jest odczuwalne i widoczne w sektorach usługowych, ale i w handlu czy w transporcie.
– Nie możemy zapominać, że inflacja jeszcze się z nami nie pożegnała na dobre, a ostatni kwartał miesiąc po miesiącu pokazuje w tym zakresie minimalne wzrosty. 4666 złotych brutto to obiektywnie mówiąc bardzo wysoka płaca minimalna – mówi dr Katarzyna Kazojć.
Z tym, że można się spodziewać wzrostu cen dóbr i usług ze względu na wyższe koszty pracy, zgadza się Agnieszka Kulesa, wiceprezeska Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych.
– Firmy będą chciały przerzucić część tych kosztów na klientów. Wzrost cen w gospodarce może z kolei przyspieszyć inflację – zauważa Agnieszka Kulesa.
W najgorszej sytuacji są małe firmy
Zjawisko, jakim jest szybki wzrost minimalnego wynagrodzenia, jest problemem zwłaszcza dla niewielkich firm, które działają w małych miejscowościach.
– Tamtejszy klient zazwyczaj nie ma wysokiej tolerancji na wzrost cen towarów czy usług oferowanych przez lokalnych przedsiębiorców. Przy wzroście kosztu, którego nie ma jak skompensować, pojawia się strata i niemożność kontynuowania działalności. A przynajmniej kontynuowania działalności w oparciu zatrudnianie pracowników – pozostaje praca własna właściciela – wyjaśnia Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej.
– Stąd bardzo często skutkiem podniesienia płacy minimalnej na tamtych terenach jest spadek liczby oferowanych miejsc pracy – dodaje.
Zmiany te widać już w statystykach. W lipcu i sierpniu poziom bezrobocia rejestrowanego wzrósł – zamiast sezonowo spadać (w reakcji również na zmianę płacy minimalnej od 1 lipca). W danych BAEL za pierwsze dwa kwartały tego roku widać wyraźnie niższy niż przed rokiem poziom liczby pracujących w gospodarce (o około 100 tys. osób).
– Co ciekawe większość z osób, które utraciły pracę nie objawiła się statystykach bezrobotnych, ale w statystykach biernych zawodowo. Prawdopodobnie były to osoby zdające sobie sprawę, że w ich przypadku poszukiwanie nowej pracy po utracie poprzedniej jest mało celowe: to między innymi mogły być osoby w wielu około emerytalnym. Podniesienie płacy minimalnej miast poprawić ich sytuację pogorszyło ją, bo pozbawiło ich pracy – komentuje główny ekonomista KIG.
Jest jeszcze inne negatywne zjawisko. Pracownicy migrują do innych regionów, które są lepiej rozwinięte gospodarczo.
– Decyzja rządu o dodatkowym, ponad ustawowy algorytm, podniesieniu minimalnego wynagrodzenia z pominięciem argumentacji pracodawców i przedstawicieli sektora instytucji publicznych, przyczyni się do pogłębienia regionalnego rozwarstwienia rozwoju gospodarczego w Polsce. Obecnie we wszystkich województwach tzw. „ściany wschodniej” oraz kilku innych udział płacy minimalnej w wysokości średnich wynagrodzeń w regionie wynosi 62-64 proc, czyli drastycznie wyżej, niż wynosi – i tak zbyt wysoka – średnia dla całego kraju na poziomie 54 proc. – zauważa Witold Michałek, ekspert BCC ds. gospodarki, legislacji i lobbingu.
Kreatywna księgowość
Inna konsekwencją szybkiego wzrostu płacy minimalnej może być przejście części przedsiębiorstw do szarej strefy. Jak zauważa Konfederacja Lewiatan, mediana wynagrodzenia w przedsiębiorstwach zatrudniających do 9 pracowników (mikro firmy) jest równa płacy minimalnej. Oznacza to, że część wynagrodzeń jest wypłacana „pod stołem” w celu zwiększenia wynagrodzenia na „rękę” i redukcji kosztów pracy. Te z kolei to główny koszt działalności przedsiębiorcy.
– Od wielu miesięcy szybko rosną koszty pracy, do czego przyczynia się także wzrost płacy minimalnej. W ciągu ostatnich czterech lat wzrosła ona aż o 65 proc. W tym czasie przeciętne wynagrodzenie urosło o ponad 54 proc. Te zwiększające się w szybkim tempie koszty pracy obciążyły pracodawców. Wyższa od zapowiadanej podwyżka płacy minimalnej będzie kosztowała przedsiębiorców, głównie mikro, 2 mld zł w przyszłym roku. Na ostatnim posiedzeniu RDS rząd schował głowę w piasek i nie odpowiedział na pytania przedsiębiorców o możliwą zmianę wynagrodzenia minimalnego, choć decyzja o wyższej podwyżce już wtedy musiała być przesądzona – mówi prof. Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.
Dr Maciej Albinowski z Instytutu Badań Strukturalnych zwraca natomiast uwagę na to, że im wyższy jest poziom płacy minimalnej w relacji do płacy przeciętnej, tym większe ryzyko, że będzie miała ona negatywne efekty. W pierwszej połowie tego roku wynagrodzenie minimalne było niższe od 60 proc. mediany wynagrodzeń w gospodarce jedynie w 29 na 390 powiatów.
– Niestety ani Ministerstwo Pracy ani Rada Dialogu Społecznego nie przeprowadzają ewaluacji wpływu płacy minimalnej na gospodarkę, nie zlecają również realizacji takich badań podmiotom zewnętrznym. Co więcej, w Polsce naukowcy praktycznie nie mają dostępu do zanonimizowanych danych podatkowych czy też danych z ubezpieczeń społecznych, które są powszechnie w Europie stosowane do oceny skutków płacy minimalnej. To naprawdę kuriozalne, że w 2024 roku debata publiczna w Polsce wciąż opiera się na intuicji, a nie na wynikach badań – podsumowuje dr Maciej Albinowski.
To też może Cię zainteresować:
- Hiszpania nas goni, Irlandia nam ucieka. Tak rośnie płaca minimalna w Polsce
- Płaca minimalna w Polsce rośnie jak na drożdżach. Wyprzedzamy niemal wszystkie kraje OECD [WYKRESY]
- Jak powinna rosnąć płaca minimalna. Cel 60% średniej pensji już osiągnięty w niektórych regionach
- Płaca minimalna w Polsce jest już wyższa niż w Hiszpanii. I zaraz przegonimy Irlandię [GRAFIKA INTERAKTYWNA]
Dlaczego w Niemczech stawka godzinna minimalna to ok. 55 PLN a w Polsce połowa tego, bo 28 PLN, ale to w Polsce „przedsiębiorcy” krzyczą, że to ich wykańcza… Jak ktoś wyzyskuje pracowników i maksymalizuje zyski kosztem ludzi to jest skazany na upadek…
Równie dobrze możesz pytać, dlaczego niemieckie państwo ma budżet 10 razy większy od polskiego, chociaż Niemców jest tylko 2 razy więcej. Jest tak dlatego, że Niemcy wykonują inny rodzaj prac, ponieważ Niemcy posiadają know-how (setki międzynarodowych marek), więc ich praca skupia się na tworzeniu know-how. Tymczasem Polska jest tylko taśmą produkcyjną do wkręcania śrubek, a wszystko w Polsce należy do zachodnich firm (nie mamy praktycznie żadnych marek o zasięgu choćby europejskim).