Minister finansów Niemiec Christian Lindner sprzeciwia się planom objęcia pakietem pomocowym rodzimych firm fotowoltaicznych. Jego zdaniem, teraz należy skupić się na inwestycjach w technologie zaawansowane np. w produkcję falowników, a nie samych paneli.
Według informacji regionalnego dziennika Schweriner Volkszeitung (SVZ) stanowisko szefa resortu finansów w sprawie pakietu pomocowego tzw. Resilienzbonus dla wsparcia niemieckiej branży fotowoltaicznej, jest nieugięte. Minister Christian Lindner (FDP) stwierdził, że Niemcy inwestują nieustannie miliardy euro w odnawialne źródła energii i tak naprawdę teraz trzeba się zająć zintegrowaniem źródeł energii płynących z fotowoltaiki z sieciami elektroenergetycznymi.
Lindner uważa, że prawdziwą oznaką zaawansowania technologicznego nie jest produkcja paneli słonecznych, którymi rynek jest zalany, lecz inwestycja w falowniki. Są to urządzenia zamieniające energię z paneli w prąd zmienny, które szef finansów klasyfikuje jako technologie zaawansowane (high-tech).
Bądź na bieżąco z najważniejszymi informacjami subskrybując nasz codzienny newsletter 300Sekund! Obserwuj nas również w Wiadomościach Google.
Lindner jest przekonany, że pieniądze z podatków nie zapewnią powodzenia transformacji energetycznej czy utrzymania produkcji związane z OZE w kraju. Chiny i USA, dwie największe potęgi w branży fotowoltaicznej, oferują szereg pakietów, które zachęcają przedsiębiorstwa do ekspansji gospodarczej. Z tego względu żadne subwencje nie rozwiążą problemów, które mają charakter globalny.
Branża fotowoltaiczna ucieka z Niemiec
W opinii publicznej ścierają się poglądy dotyczące ewentualnego wsparcia produkcji paneli fotowoltaicznych rodzimych firm w Niemczech. Jeden to stanowisko, jakie głosi Linder czy rzecznik ds. polityki gospodarczej frakcji FDP Reinhard Houben. Ostatnio w wypowiedzi dla telewizji ARD stwierdził on, że żaden pakiet pomocowy nie powstanie.
Drugi to przekonanie, że krajową branżę trzeba jakoś wesprzeć. Premier kraju związkowego Sachsen-Anhalt Reiner Haseloff, również w rozmowie z telewizją ARD stwierdził, że jego kraj związkowy oczekiwałby takich rozwiązań. Powołał się przy tym na przypadek firmy Meyer Burger i jej filii w Bitterfeld-Wolfen. Największa fabryka produkująca panele słoneczne w Europie nie udźwignęła nieuczciwych zasad konkurencji z Chinami i postanowiła przenieść swoją produkcję do USA. Haseloff podkreśla, że transformacja energetyczna Niemiec nie może być bezpieczna, skoro wszystkie komponenty będą pochodzić od producenta chińskiego.
Premier kraju związkowego Sachsen-Anhalt uważa to za tragedię, że wszystkie firmy z branży fotowoltaicznej przenoszą produkcję, kiedy jeszcze 15 lat temu, ten region był obiecującą „Doliną Słoneczną” zatrudniającą najwięcej osób z sektora energii słonecznej w Europie.
Polecamy:
- Boom w inwestycjach tuż za rogiem. Tak mogą zadziałać pieniądze z KPO
- Cudzoziemcy coraz chętniej wydają pieniądze w Polsce. Szczególnie Ukraińcy
- Cyfrowi giganci na celowniku Komisji Europejskiej. Big techy mogą naruszać unijne prawo