Spowolnienie gospodarcze spowoduje wyhamowanie wzrostu płac. Jak uważa ekspert do spraw rynku pracy w PKO BP Kamil Pastor, dane nie potwierdzają sygnałów o masowych zwolnieniach w firmach.
Dziś GUS ma opublikować wstępne wyniki Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności (BAEL) za III kwartał tego roku.
Ekonomista z zespołu analiz makroekonomicznych PKO BP Kamil Pastor nie spodziewa się istotnych zmian względem danych z II kw. br. Przypomniał, że wyniki BAEL wskazały wówczas najniższą w historii stopę bezrobocia (2,6 proc.) oraz rekordowo wysoki wskaźnik aktywności zawodowej ludności.
W II kwartale 2022 roku osoby pracujące stanowiły 56,4 proc. ludności w wieku 15-89 lat. To oznacza, że w porównaniu z I kwartałem wskaźnik zatrudniania zwiększył się o 0,2 proc. Natomiast w porównaniu z analogicznym okresem w 2021 – aż o 0,8 p. proc.
– Pod tym względem nic się istotnie nie zmieni – powiedział ekonomista. Dodał, że sygnały o masowych zwolnieniach w firmach nie znajdują uzasadnienia w danych.
Stwierdził też, że roczna dynamika zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw w październiku nieznacznie przyśpieszyła do 2,4 proc. z 2,3 proc. odnotowanych we wrześniu.
Ekspert przyznał jednak, że widoczne są m.in. sygnały świadczące o zmniejszającym się popycie na pracę, takie jak zmniejszająca się liczba ofert pracy czy ograniczanie przez firmy nowych rekrutacji. Jednocześnie Pastor nie spodziewa się znaczącego wzrostu stopy bezrobocia.
– Kluczowym obszarem, w którym będzie widoczne dostosowanie się rynku pracy do osłabienia gospodarczego, będzie raczej wyhamowanie wzrostu płac – powiedział.
Już w październiku dynamika płac spowolniła do 13 proc. (z 14,5 proc. we wrześniu). Według prognoz PKO BP do końca przyszłego roku powinna obniżyć się do poziomów jednocyfrowych.
– Z jednej strony pracownicy będą oczekiwali podwyżek ze względu na wysoką inflację. Jednak z uwagi na spowolnienie gospodarcze presja ta będzie nieco słabsza niż obecnie. I pracodawcy będą te podwyżki ograniczać – wyjaśnił Pastor.
Od zmian klimatu gorsza jest tylko wojna. Boimy się ich bardziej niż recesji, terroryzmu i pandemii