Wczoraj umarł Paul Volcker, amerykański ekonomista; miał 92 lata. Według wcześniejszych doniesień cierpiał na raka podał Süddeutsche Zeitung.
Pracował pod kierownictwem sześciu prezydentów Stanów Zjednoczonych. W 1979 roku został szefem Rezerwy Federalnej, potężnego amerykańskiego banku centralnego, któremu przewodniczył do 1987 roku.
Kiedy Volcker objął urząd, Stany Zjednoczone były w trudnej sytuacji ekonomicznej. Gospodarka była rozchwiana, a inflacja sięgała nawet 15 proc. Volcker zaostrzył kontrolę nad polityką pieniężną. Mocno podwyższył stopy procentowe, niekiedy powyżej poziomu 20 proc., co ostatecznie doprowadziło do opanowania inflacji.
Ale cena była wysoka: hamulec bezpieczeństwa Volckera wywołał ogromne spadki w sektorze budowlanym i rolniczym – ważnych filarach amerykańskiej gospodarki.
Nawet w latach poprzedzających jego nominację na stanowisko prezesa zarządu Fed Volcker zyskał sławę jako odważny i kontrowersyjny ekonomista. Jako wnuk niemieckich imigrantów mocno wierzył w zagrożenia związane z inflacją i brakiem oszczędności.
W Ministerstwie Finansów był uważany za najlepszego pracownika i odegrał decydującą rolę w odejściu Stanów Zjednoczonych od standardu złota w latach 70, co doprowadziło do upadku systemu Bretton Woods, ustanowionego po II wojnie światowej.
Volcker pozostał wpływowy także po opuszczeniu Fedu. W imieniu prezydenta Baracka Obamy przygotował nazwaną jego imieniem Regułę Volckera jako odpowiedź na światowy kryzys finansowy, która ogranicza działalność handlową banków w interesie bardziej stabilnego systemu finansowego.
>>> Czytaj też: Zmarł Ferdynand Piech, twórca potęgi Volkswagen