Polska jest jednym z czterech wysoko rozwiniętych krajów, które mają największe szanse na szybki powrót liczby miejsc pracy do poziomu z 2019 roku, czyli sprzed z pandemii. Tak wynika z najnowszego raportu OECD.
OECD, czyli Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, skupia 37 wysoko rozwiniętych państw o demokratycznym ustroju. W wyniku pandemii, w krajach tych zniknęły aż 22 miliony miejsc pracy.
Według najnowszego raportu organizacji pt. „Employment Outlook” (perspektywy zatrudnienia), 4 kraje o największym szansach na szybki powrót do stanu rzeczy z 2019 roku to Australia, Japonia, Nowa Zelandia i Polska.
Powinno to zająć ok. półtora roku. To dużo szybciej, niż ogólna prognoza dla wszystkich krajów, które mają odbudować poziom zatrudnienia w 2023 roku.
Krajom rozwiniętym zagraża długotrwałe bezrobocie
Zniknięcie 22 mln miejsc pracy w oczywisty sposób przyniosło za sobą w krajach OECD wzrost bezrobocia. Zaczęło ono spadać, ale nadal jest powyżej poziomu sprzed pojawienia się Covid-19. W maju 2021 średnia dla 37 państw wyniosła 6,6 proc. wobec 5,3 proc. w grudniu 2019 roku.
Podobnie jest z liczbą miejsc pracy – powoli rośnie w poszczególnych krajach, ale nadal jest poniżej przedcovidowej statystyki.
W związku z tym, OECD w swoim raporcie ostrzega przed ryzykiem długotrwałego bezrobocia. Według ekspertów, zatrudnienie w krajach OECD powinno powrócić do poziomu sprzed pandemii dopiero w 2023 roku. Dodatkowo to tempo w poszczególnych krajach będzie zróżnicowane.
Czytaj też: 98% osób, które w grudniu straciły pracę we Włoszech to kobiety
Tuż po Polsce, Japonii, Nowej Zelandii i Australii plasują się Niemcy, Grecja i Korea. Zdaniem OECD, odbudują one poziom zatrudnienia do stanu sprzed pandemii w niecałe dwa lata. Z kolei Austria, Dania i Szwecja będą potrzebowały 2,5 roku.
Ostatnie w zestawieniu są Islandia oraz Izrael, które potrzebują ponad 5 lat. Także nasi południowi sąsiedzi, czyli Czechy, odbudują swój poziom zatrudnienia dopiero za pięć lat.
W najtrudniejszej sytuacji znajdują się młodzi ludzie oraz osoby o niskich dochodach. Według raportu, liczba młodych ludzi, którzy nie pracują, nie kształcą się ani nie szkolą, wzrosła w krajach OECD o prawie 3 miliony. Ponadto, w 2020 roku liczba godzin przepracowanych w niskopłatnych zawodach spadła w krajach rozwiniętych o ponad 28 procent. W przypadków zawodów wysokopłatnych spadek wyniósł zdecydowanie mniej, bo tylko 10 procent.
Odbicie w Polsce jest już widoczne
Jeśli powrót do stany z 2019 roku miałby zająć tyle, ile prognozuje OECD, zwiększanie poziomu zatrudnienia powinno być już widoczne. I rzeczywiście, zdaniem organizacji, odbicie już można zaobserwować „w statystykach dotyczących polskiego rynku pracy”.
W czerwcu 2021 roku przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw było wyższe o 2,8 proc. w ujęciu rocznym i wyniosło ok. 6,36 miliona. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie było wyższe o 9,8 proc. rok do roku i wyniosło 5802,42 zł brutto.
„Silne odbicie gospodarcze, z którym mamy do czynienia w naszym kraju, przekłada się wprost na rynek pracy. Brakuje pracowników, pensje rosną i nie ma wątpliwości, że powrócił rynek pracownika. Stąd tak wysoko plasujemy się w rankingu OECD, choć oczywiście musimy pamiętać, że nasza sytuacja również zależy od tego, co się dzieje w innych krajach” – powiedział prezes firmy rekrutacyjnej Personnel Service Krzysztof Inglot, cytowany w komunikacie Organizacji.
Jego zdaniem, powinniśmy zwrócić uwagę m.in. na to, że niemiecka gospodarka również szybko się odbudowuje. W związku z tym może stanowić konkurencję dla polskiej, szczególnie jeśli chodzi o przyciąganie pracowników z Ukrainy.
W maju zatrudnienie wzrosło o 10,1% w porównaniu z poprzednim rokiem