Staramy się doprowadzić do sytuacji, w której koszt energii będzie zbliżony do cen produkcji; w najbliższym czasie premier Mateusz Morawiecki ogłosi rozwiązanie w tej sprawie – zapowiedział w środę minister rozwoju i technologii Waldemar Buda.
Dodał, że ma to dotyczyć m.in. małych i średnich firm.
– Rząd planuje bardzo poważne zmiany, które mają wyceniać inaczej nośniki energii, a to doprowadziłoby do radykalnego obniżenia presji inflacyjnej w najbliższym czasie – stwierdził w środę w Polsat News szef resortu rozwoju.
Dodał, że w najbliższym czasie 6-7 proc. podwyżka nośników energii „prawdopodobnie się nie wydarzy”.
Zdaniem ministra obecna inflacja jest inna niż wszystkie, bo „wynika z bardzo wąskiego zakresu czynników”.
– Wiemy, że nośniki energii w związku z wojną na Ukrainie doprowadziły do tej sytuacji – powiedział Buda.
„Rewolucyjne rozwiązanie”
– W najbliższym czasie premier Mateusz Morawiecki ogłosi, myślę, rewolucyjne rozwiązanie w tej sprawie. Biorąc pod uwagę plany rządu, w mojej ocenie trzeba być ostrożnym z podnoszeniem stóp – powiedział.
– Pracujemy, po pierwsze, nad podmiotami wrażliwymi, które świadczą usługi na rzecz ludności, a drugie to (…) małe i średnie przedsiębiorstwa. Tutaj staramy się doprowadzić do sytuacji, w której koszt energii będzie zbliżony do cen produkcji – zapowiedział.
Wskazał, że obecnie mamy do czynienia z „elementem spekulacyjnym, który dwu, trzy, czterokrotnie przekracza ceny produkcji i nawet rozsądną marżę”.
– Jestem przeciwny temu, żeby stosować kolejne rekompensaty, które będą dopłacały do drogiego prądu. Musimy doprowadzić do tego, żeby prąd był tańszy, bo nie ma uzasadnienia aż tak wysokich cen – stwierdził szef MRiT.
Buda zapewnił, że rząd jest „u progu konkretnych rozwiązań”. Dodał, że premier „w tym tygodniu, albo najpóźniej w kolejnym będzie to komunikował”.
Minister przyznał, że podwyżki „obiektywnie rzecz biorąc, w związku z podwyżką cen za surowiec, muszą się zdarzyć”. – –– Chcemy, by podobnie jak wśród gospodarstw domowych, podwyżki były rozsądne, wynikały właśnie z kosztów produkcji. Możemy mówić o kilkudziesięciu procentach, a nie 2 czy 3 tys. proc. – stwierdził.