Overtourism, czyli zjawisko nadmiernego ruchu turystycznego, to zmora wielu miejsc w Europie. Do tego stopnia, że zirytowani miejscowi proszą władze o ograniczenie liczby odwiedzających. Przedstawiamy miasta, w których turyści to nie błogosławieństwo, tylko utrapienie mieszkańców.
Pandemia odeszła w niebyt, granice państw są otwarte, linie lotnicze rozszerzają swoje siatki połączeń. Obecnie można niewielkim kosztem dotrzeć niemal wszędzie w Europie. Zwłaszcza w wakacje, kiedy na urlopy ruszają miliony głodnych nowych doznań turystów, nadmierna turystyka staje się problemem. I nie tylko dla zwiedzających – przecież nikt tłumów nie lubi – ale dla samych mieszkańców.
Czytaj także: Nie stać nas na wakacje w Polsce, jedziemy za granicę. Polskie kurorty odstraszają cenami
Jednak patrząc na kolejki do punktu widokowego na Santorini, w celu zrobienia jednego zdjęcia, czy na walczące o przestrzeń tłumy pod Fontanną di Trevi w Rzymie, można zapomnieć, że te miasta nie należą tylko do turystów. Że mieszka w nich ktoś jeszcze. A jednak.
Wiele z popularnych turystycznych miejscowości, rokrocznie zadeptywanych przez turystów, wprowadziło już ograniczenia przeciwko tłumom. Jakie? Które miasta w Europie mają problem z turystami?
Wenecja
Wenecja, perła północnych Włoch, szczyci się fantastyczną architekturą i historią. I jednocześnie przyciąga tak wielu turystów, że cierpią na tym miejscowi. Niemiecki kanał Deutsche Welle wskazuje, że w Wenecji na jednego mieszkańca przypada 21 turystów. Miasto rokrocznie odwiedza 28 mln ludzi, co ma fatalne skutki dla środowiska i położenie miasta na lagunie, która jest sukcesywnie niszczona.
Dodatkowo z rzeszy turystów, która co roku przyjeżdża do Wenecji, tylko połowa śpi na miejscu. W ten sposób nie przynoszą miastu żadnych korzyści ekonomicznych. Szczególnym zagrożeniem swojego czasu były gigantyczne wycieczkowce, przywożące turystów na jednodniowe wycieczki. Od 2021 roku ich wpływanie do miasta zostało zakazane.
To jednak nie poprawiło sytuacji związanej z „overtourismem”, czyli nadmiernym obłożeniem turystami. UNESCO, agenda ONZ, alarmuje, że zabytkowe włoskie miasto jest zagrożone nieodwracalnymi zniszczeniami, spowodowanymi m.in. właśnie przytłaczającą turystyką.
Barcelona
Liczącą 1,6 mln mieszkańców Barcelonę odwiedziło w ciągu roku 32 mln turystów. To wiązało się z kolei z ogromnym popytem na kwatery turystyczne. Możliwość wynajmowania pokoi i apartamentów za pośrednictwem serwisów takich jak Airbnb spowodowała, że czynsze w Barcelonie zaczęły gwałtownie rosnąć. Nie dziwi więc, że autochtoni mają trudności z ich sfinansowaniem.
W 2015 roku przeprowadzono wśród mieszkańców konsultacje, które ujawniły szereg problemów związanych z overtourismem. Jego mieszkańcy stawiają sprawię jasno – chcą, by „turyści wracali do domów”, a ich obecność nazywają „inwazją”. Nie tylko nie stać ich już na życie w Barcelonie – mają trudności z funkcjonowaniem w zatłoczonym otoczeniu.
I chociaż turystyka przynosi miastu znaczne dochody, stanowiąc obecnie około 12 proc. gospodarki Barcelony, miasto płaci za to ogromną cenę. Władze apelują: jeśli chcesz odwiedzić Barcelonę, to poza szczytem sezonu. Wtedy mieszkańcy będą w stanie odetchnąć.
Amsterdam
Tę stosunkowo niewielką stolicę odwiedzi w tym roku ponad 18 mln turystów, którzy będą poszukiwać na miejscu noclegu. Do 2025 roku liczba ta może osiągnąć 23 mln, do tego dochodzi kolejnych 24-25 mln osób na jednodniowych wizytach.
Z tego też powodu w lipcu rada miejska Amsterdamu zatwierdziła zamknięcie miejskiego terminalu statków wycieczkowych. Ma to ograniczyć ich destrukcyjny wpływ na środowisko.
Amsterdam ogłosił również w tym roku, że zakaże palenia marihuany na ulicach i podejmie nowe kroki w celu zniechęcenia do spożywania alkoholu w dzielnicy czerwonych latarni – tradycyjnym centrum legalnego handlu seksualnego w mieście.
Dubrownik
„Perła Adriatyku” jest niekwestionowaną dumą Chorwacji. To małe miasteczko tylko zyskało na popularności odkąd na murach obronnych nakręcono sceny z serialu HBO „Gra o tron”.
W 2019 roku 41-tysięczne miasto przyjęło rekordowe 1,4 mln turystów. Udzielono też 4,4 mln noclegów. I to zaalarmowało władze Dubrownika. W tym samym roku władze ograniczyły liczbę przypływów statków wycieczkowych do dwóch dziennie – z ograniczeniem do 4 tys. pasażerów na raz. Uruchomiono także aplikację, która przewiduje, kiedy wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO miasto będzie najbardziej zatłoczone.
To poskutkowało: do 2022 roku liczba odwiedzających Dubrownik spadła do nieco ponad miliona osób.
Santorini
Grecka wyspa stała się przykładem sukcesu w kraju, który wciąż zmaga się ze skutkami trwającego od dekady kryzysu finansowego. Jest malowniczo położona, a jej brukowane uliczki stały się magnesem dla spragnionych widoków instagramowych influencerów.
Jeszcze przed pandemią Santorini zostało uznane przez unijną komisję ds. transportu za miejsce dotknięte problemem nadmiernej turystyki. W 2019 roku wyspę odwiedziło 2 mln gości. W ciągu pięciu lat poprzedzających pandemię liczba noclegów na wyspie wzrosła o 66 proc.
300Sekund od września w nowej odsłonie. Zapisz się już dziś na nasz codzienny newsletter.
Rośnie obawa, że Santorini długo nie poradzi sobie ze swoją rosnącą popularnością. Wyspa ma zaledwie 76 km kw. Problemem są nie tylko korki i przeludnienie, ale także rosnące zużycie wody i energii.
W sierpniu 2020 r. greckie Ministerstwo Środowiska i Energii zawiesiło wydawanie nowych pozwoleń na budowę obiektów noclegowych dla turystów na wyspach Mykonos i Santorini. Oprócz tego wyspa ograniczyła dzienną liczbę odwiedzin drogą morską do 8 tysięcy osób.
Portofino
Małe nadmorskie miasteczko na Riwierze Włoskiej stało się w ostatnich latach popularnym miejscem turystycznym – co sprawia, że miejscowi zaczynają odczuwać napięcie. Portofino ma nieco ponad 400 mieszkańców, ale przyciąga wielu turystów, których liczba czasami przekracza 10 tys., podaje Euronews Travel.
Aby temu zaradzić, burmistrz Portofino wprowadził strefy bez kolejki. Każdy, kto zostanie przyłapany na zbyt długim przebywaniu na nabrzeżu między 10.30 a 18.00, podlega karze grzywny w wysokości 270 euro.
Zakaz ma uniemożliwić gromadzenie się dużych grup turystów na molo. Będzie obowiązywał do końca sezonu świątecznego 15 października.
Czytaj także:
- Turystykę czeka pracowite lato. Hotele i linie lotnicze mogą spodziewać się zysków
- Nie ma bonu, nie ma turystów, czyli jak wysokie ceny opróżniły polskie plaże nad Bałtykiem
- Klątwa turystycznej atrakcji. Portugalia: młodych nie stać na mieszkania w dużych miastach