„Pałacyk+” – tak w mediach została określona ulga podatkowa dla właścicieli zabytków. Obserwując dyskusję o niej można jednak dostrzec jak bardzo w opinii publicznej nieznane są problemy ochrony dziedzictwa kulturowego – pisze w felietonie dla 300Gospodarki Leszek Wiśniewski, współzałożyciel stowarzyszenia Miasto jest Nasze.
W Polsce jest ponad 70 tys. zabytków wpisanych do rejestru zabytków i dalsze kilkadziesiąt tysięcy obiektów znajdujący się w wojewódzkich i gminnych ewidencjach zabytków. Ponad 80 proc. z nich to obiekty ponad stuletnie, a 40 proc. zabytków ma ponad 200 lat. Wiek oraz specyfika obiektów zabytkowych sprawiają, że prace budowlane lub konserwatorskie w takim budynku są znacznie droższe niż przy porównywalnym współczesnym obiekcie.
W obiekcie zabytkowym nawet „zwykłe” wykonanie izolacji przeciwwilgociowej może oznaczać konieczność przeprowadzenia badań archeologicznych. „Zwykłe” odnowienie elewacji często musi być poprzedzone badaniami architektonicznymi oraz uwzględniać restaurację detalu architektonicznego. Natomiast przy „zwykłej” wymianie stolarki okiennej lub drzwiowej konieczne może by indywidualne zamówienie elementów tejże stolarki. W obiekcie zabytkowym takie „zwykłe” remonty szybko stają się „niezwykłe”, a w związku z tym dbanie o zachowanie zabytku w należytym stanie nie jest przedsięwzięciem tanim.
70% zabytków do remontu
Brak adekwatnego finansowania to jedna z przyczyn, dla których obiekty zabytkowe w Polsce często są w nienajlepszym, a czasami wręcz tragicznym stanie. Zgodnie z opublikowanym w 2017 roku raportem Narodowego Instytutu Dziedzictwa (NID) 70 proc. obiektów zabytkowych wymaga remontów. Do grupy tej należy też 30 proc. obiektów zabytkowych, w których konieczne są remonty pilne i kompleksowe. Niektóre (około 10 proc.) zagrożone są wręcz zniszczeniem. W najlepszym stanie zachowane są przede wszystkim obiekty sakralne. Ponad 85 proc. z nich jest w stanie dobrym lub bardzo dobrym. To druga najliczniejsza grupa zabytków w Polsce (około 20 proc.), często o wysokich walorach artystycznych i historycznych. Nieźle utrzymane są także obiekty o funkcjach publicznych. Ponad 70 proc. z nich jest w stanie dobrym lub bardzo dobrym.
Znacznie gorzej wygląda sytuacja obiektów mieszkaniowych i przemysłowych. Tutaj nieco ponad połowa (54-56 proc.) jest w dobrym lub bardzo dobrym stanie zachowania. Warto wspomnieć, że obiekty mieszkaniowe (kamienice, domy, wille) to najliczniejsza grupa zabytków, stanowiąca prawie 30 proc. zasobu. W najgorszym stanie są „pałacyki” – dwory i pałace. Tutaj niespełna 40 proc. obiektów zachowana jest w stanie dobrym i bardzo dobrym. To grupa stosunkowo nieliczna (7 proc. zasobu, około 5 tys. obiektów), ale także niezwykle wartościowa. Na jej stan istotny wpływ ma sytuacja własnościowa.
Spośród 10 proc. zagrożonych zniszczeniem zabytków w rękach Skarbu Państwa 75 proc. to dwory, folwarki i pałace zarządzane przez Agencję Nieruchomości Rolnych. Natomiast wśród 10 proc. zagrożonych zniszczeniem zabytków w rękach prywatnych ponad połowa to zespoły dworskie. Większość z nich jest w złym stanie przede wszystkim dlatego, że są po prostu nieużytkowane (70 proc.).
Najgorszy stan prezentują zabytki przede wszystkim na tak zwanych „Ziemiach Odzyskanych”. Zagrożone są tam nawet bardzo stare obiekty. Na przykład pośród obiektów zabytkowych powstałych od XVI do XVIII w. w województwach dolnośląskim, lubuskim, pomorskim, opolskim, śląskim i warmińsko-mazurskim ponad 15 proc. zabytków z tego okresu jest zagrożonych zniszczeniem. W województwie zachodniopomorskim to nawet 25 proc. To ostatnie województwo jest także jedynym, które jest narażone na utratę zabytków z czasów średniowiecza. Udział zagrożonych zniszczeniem pałaców i dworów w tych województwach jest jeszcze wyższy i przekracza 30 proc., a na Opolszczyźnie, uwzględniając dodatkowo zamki, zagrożonych jest aż 40 proc. tego typu zabytków.
Jednocześnie to właśnie Polska południowo-zachodnia, przede wszystkim Śląsk oraz województwa lubuskie i małopolskie są rejonem największej koncentracji zabytków w kraju. Znajduje się tam ponad 25 tys. zabytków, czyli ponad 1/3 obiektów wpisanych do rejestru zabytków w całej Polsce. To jedyna część kraju, która pod względem ilości i wartości zabytków może równać się z regionami takich krajów jak Francja czy Włochy.
Plusy i minusy „Pałacyku+”
Jednym z podstawowych problemów systemu ochrony i opieki nad zabytkami jest chroniczne niedofinansowanie. Dotyczy ono zresztą zarówno nakładów na samo utrzymanie zabytków, ale również na działania służb konserwatorskich. Jeśli jednak przyjrzeć się samym nakładom na renowacje zabytków sytuacja też nie jest dobra. W 2016 roku państwowe i samorządowe dotacje do remontów wyniosły łącznie 190 mln złotych. Jeśli przeliczymy te dotacje na liczbę zabytków, to na każdy zabytek ze środków publicznych przypadnie niecałe 3 tys. złotych. A jeśli porównamy łączne dotacje na zabytki z kosztami budowy autostrad to okaże się, że suma dotacji na renowacje zabytków wystarczyłby na budowę 5 km takiej drogi.
W tej sytuacji wprowadzenie ulgi na zabytki wydaje się jak najbardziej uzasadnione, a poruszenie kwestii „pałacyków” wręcz konieczne. By je ratować często nie wystarczą tylko pieniądze. Potrzebne jest także uregulowanie ich statusu własnościowego, a czasami także zmiana właściciela i funkcji. Taką furtkę otwiera jeden z elementów ulgi, czyli możliwość odpisania od podatku kosztów nabycia zabytku, po uprzednim wykonaniu w nim prac konserwatorskich.
Zagrożeniem jest tu jednak brak bardziej precyzyjnego opisania stanu, do jakiego musi być doprowadzony zabytek by z ulgi skorzystać. Rodzi to niebezpieczeństwo dalszego niszczenia zabytków, ponieważ osoby kupujące zabytki w celu optymalizacji podatkowej raczej będą ograniczały wydatki na ich renowację do minimum.
Bardzo użyteczna jest także możliwość odliczenia wydatków na prace konserwatorskie, restauratorskie i roboty budowlane przy obiekcie zabytkowym. Wbrew pojawiającym się w mediach opiniom kwota tego odliczenia nie jest nieograniczona, gdyż nie można odliczyć wydatków, które „wykraczają poza zakres prac i robót określonych w pozwoleniu wojewódzkiego konserwatora zabytków lub zaleceniach konserwatorskich”. Zabytki są obiektami tak zróżnicowanymi, że niewskazane byłoby ograniczenie kwoty, która jest potrzebna na ich utrzymanie w dobrym stanie lub przywrócenie do należytej formy.
Wątpliwości można jednak mieć co do tego, że odliczyć nie można kosztów przeprowadzenia badań czy wykonania niezbędnych ekspertyz, które przecież w przypadku obiektów zabytkowych są nieraz niezbędne, a też nie są tanie. Należy się także zastanowić czy obecne zapisy nie premiują właścicieli i współwłaścicieli obiektów wolnostojących kosztem wspólnot i spółdzielni mieszkaniowych.
Ulga na zabytki to mimo wszystko krok w dobrym kierunku. Różnego rodzaju ulgi podatkowe dla właścicieli zabytków funkcjonują w końcu w wielu krajach Europy, a nawet w niektórych częściach USA. Natomiast dbanie o dziedzictwo kulturowe, nienależnie od jego pochodzenia, jest jednym z ważnych zadań Państwa. Dobrze, że po niemal 20 lat po uchwaleniu Ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami dotychczasowy system dotacji został uzupełniony o system ulg podatkowych. Dają one szanse na wprowadzenie tak potrzebne w systemie ochrony zabytków dodatkowych funduszy. Obecne zapisy mogą być oczywiście niedoprecyzowane, ale to nie wyklucza sensu ich istnienia, a także możliwości ich zmiany. Natomiast drwiny i żarty z ulgi na zabytki świadczy przede wszystkim o nikłej wiedzy w zakresie ochrony zabytków oraz braku świadomości ich tragicznego stanu.