Kłopoty z pamięcią, z orientacją, z mówieniem – setki młodych ludzi na rynku pracy boryka się ze skutkami przechorowania Covid-19. Niektóre zmiany powinny ustąpić dzięki mechanizmom kompensacyjnym. Ale na ludzi w średnim wieku, którzy przeszli przez pandemię i zaczynają zgłaszać problemy zdrowotne powinno się zwracać szczególną uwagę – mówi prof. Konrad Rejdak*, jeden z najwybitniejszych polskich neurologów.
Katarzyna Mokrzycka, 300Gospodarka: Od czasu, gdy w pandemii po raz pierwszy w przestrzeni publicznej pojawiło się hasło „mgła covidowa” każdy w zasadzie ma świadomość, że jakieś skutki Covid-19 dotknąć go mogą. Bardzo wiele osób doświadcza zjawisk, z którymi wcześniej nie musieli się mierzyć: zaburzenia pamięci, słabsza koncentracja, dezorientacja. Czy można stwierdzić z całą pewnością, że to zmiany pocovidowe tak wpływają na ludzi? Potwierdzają to szerokie badania, czy na razie to tylko przypuszczenia lekarzy na podstawie obserwacji?
Prof. Konrad Rejdak: Mamy dane, że nawet około 30 proc. pacjentów doznało zaburzeń układu nerwowego po przebyciu COVID-19. Możemy więc zdecydowanie powiedzieć, że Covid-19 nie pozostał bez wpływu na nasze zdrowie.
U części pacjentów są to niestety zmiany utrwalone, które mogą utrzymywać się nawet do dziś. Na szczęście w dużej mierze zmniejszają się one w czasie, bo w organizmie włączają się mechanizmy kompensacyjne, naprawcze, które powodują, że tych objawów ubywa. Jednak tak zwany neurocovid jest faktem. Inwazja wirusa na układ nerwowy, ale też wtórne zmiany – np. zapalne, spowodowane obecnością wirusa – dokonywały uszkodzenia struktur nerwowych, zarówno ośrodkowego, jak i obwodowego układu nerwowego.
Manifestowało się to przeróżnie: przez zaburzenia funkcji poznawczych – co jest czynnikiem ryzyka procesów neurozwyrodnieniowych w przyszłości – czy zaburzenia w postaci zmęczenia, neuropatie, zespoły bólowe i wiele innych. Infekcja mogła też spowodować rozwój chorób, które być może istniały wcześniej, ale COVID przyspieszył wystąpienie ich objawów.
Mówi pan, panie profesorze, „mogła” i „być może”. To znaczy, że całkowitej pewności, że jest to wina Covid-19 nie ma?
Mamy pewność, że te opisane serie pacjentów mają wykazany związek przyczynowo-skutkowy. W danych autopsyjnych (gdy ludzie umierali z powodu COVID) obserwowaliśmy bardzo konkretne zmiany w mózgu, które były bezpośrednio związane z atakiem wirusa. Mamy też dane zebrane w oparciu o obrazowanie mózgu na dużych populacjach – porównanie danych z rezonansu magnetycznego sprzed infekcji i po niej, wykazuje u osób które chorowały znaczące przyspieszenie uszkodzenia struktur mózgowych i utratę komórek nerwowych. Mamy więc dowód na to, że koronawirus wywoływał te skutki i przyspieszał śmierć komórkową.
Na szczęście nie dotyczy to wszystkich, dlatego trzeba zachować ostrożność w interpretacji objawów.
Kiedy należy zacząć się martwić? Kiedy trzeba rozważyć, że zapominanie u 30-, 40- letniej osoby może nie być już tylko objawem roztargnienia, lecz problemu medycznego?
Martwić trzeba się zacząć wtedy, gdy nie ustępują objawy, które dostrzegliśmy u siebie po chorobie.
Na jakie objawy zwrócić uwagę, by ich nie zrzucić na karb natłoku zadań i atakujących nas każdego dnia bodźców? Czy sygnałem będzie na przykład częstotliwość zapominania – zapominania o czymś, albo czegoś?
Tu potrzebne jest bardzo praktyczne podejście – należy przejść badania neuropsychologiczne. Istnieje bateria testów, których używamy w diagnostyce różnych chorób otępiennych, ich przeprowadzenie nie jest żadnym problemem. W ten sposób sprawdzamy funkcje poznawcze – językowe, zapamiętywanie, orientację w przestrzeni, czy szybkość myślenia. Takie testy pomagają wyznaczyć punkt, w którym obecnie jesteśmy, czyli ocenić stan umysłu pacjenta. Zwykle, u osób młodych nie mamy punktu odniesienia czyli stanu sprzed choroby, ale jeżeli pacjent deklaruje, że wcześniej objawów nie miał, a teraz tak – pojawiły się i pozostały – to zdecydowanie możemy przyjąć w większości przypadków, że ma to związek z infekcją, a nie z jakimś innym czynnikiem. Pomocne są także badania obrazujące czyli wykonanie rezonansu, który wykaże, że pojawiły się jakieś zmiany strukturalne, wymagające obserwacji.
Tak postępujemy też z każdą inną chorobą – udarem, urazem, czy zapaleniem mózgu, bo ludzie są przecież badani po fakcie, po uszkodzeniu.
Na szczęście część tych zmian pocovidowych jest przemijających i do roku, dzięki mechanizmom kompensacyjnym jak wcześniej wspomniałem, powinny ustąpić. Wówczas zakładamy, że było to tylko zaburzenie funkcji, a nie utrata neuronów wskutek wirusa. Przypomnę tu tylko, że neurony tracimy przez całe życie, ale dany czynnik chorobowy może przyspieszać ten proces.
Czym jest tak zwany długi covid, który daje objawy w późniejszym czasie?
Mówiąc o tzw. long covid mówimy o skutkach. Infekcja już się zakończyła, ale procesy patologiczne uruchomione przez krótkotrwałą obecność wirusa w organizmie toczą się miesiącami, a czasem i latami.
Wyróżniamy kilka okresów po przechorowaniu covid-19, które są dla nas pewnego rodzaju cezurami – 3 miesiące, 6 miesięcy i rok po przebyciu choroby. Long covid to stan, który wykracza poza 3 miesiące. Objawy utrzymujące się po roku od przechorowania będą wskazywać, że doszło do trwałego uszczerbku mózgu. Wówczas małe są szanse, że one całkowicie ustąpią.
„Kurczenie się mózgu”, określenie, które pojawiło się w publicznej debacie o skutkach covid, to metafora czy mówimy o dosłownym kurczeniu się centralnego organu?
Badanie rezonansowe wykazuje, że przebycie infekcji może prowadzić do atrofii mózgu czyli do zmniejszania się objętości pewnych struktur mózgowych, czyli jego „skurczenia się”.
Rok po zdiagnozowaniu Covid-19 znacznie rośnie ryzyko choroby Alzheimera – to wniosek z badań, o których niedawno było głośno. Czy to znaczy, że każdy kto przechorował covid jest dziś bardziej zagrożony tą chorobą?
Z taką interpretacją musimy być ostrożni, bo nadal nie wiemy, co jest przyczyną choroby Alzheimera. Wiele odpowiedzi przyniosą na pewno badania populacyjne realizowane w najbliższych latach, np. w grupie młodych ludzi, którzy przebyli Covid-19. One wykażą, czy nie zaczęli oni notować otępienia o wczesnym początku. Definicja otępienia zakłada, że tracimy zdolności w co najmniej dwóch obszarach funkcji poznawczych.
Wymieńmy je, proszę, jeszcze raz.
To przede wszystkim mowa, funkcje wykonawcze, orientacja w przestrzeni, zapamiętywanie czy zdolność wykonywania złożonych czynności. Jeśli zakłóca to nasze funkcjonowanie codzienne – nie możemy pracować, zapominamy, czy też mamy problemy z dotarciem do do domu na odcinku poruszania się, który dobrze znamy – to wyraźny sygnał problemu.
Problemy z dotarciem do domu? Czy to nie jest już symptom bardzo zaawansowanej choroby?
Oczywiście może być, ale należy przeprowadzić odpowiednie badania i odnieść to do całości obrazu klinicznego.
Otępienie nie musi oznaczać choroby Alzheimera. Otępienie ma wiele przyczyn, a choroba Alzheimera jest jedną z nich. Otępienie może też wynikać z udaru, z urazu mózgu, z przejścia zapalenia mózgu. Atrofia mózgu jest wspólnym procesem, wynikającym z uszkodzenia i zaniku komórek. Dodatkowo będą ubytki tkanek, zmiana w objętości mózgu, ale przyczyny i przebieg mogą być zupełnie różne.
Nie kojarzmy zatem Alzheimera z covidem, bo na razie nie mamy na to dowodów. Natomiast z pewnością z covidem należy kojarzyć otępienie u danej podgrupy pacjentów z zaburzeniami funkcji poznawczych.
W ostatecznym rozrachunku nie kończy się jednak tym samym, czyli otępienie prowadzi do takich stanów chorobowych, jak choroba Alzheimera – do całkowitego odłączenia się od rzeczywistości?
To kwestia postępu choroby. W Alzheimerze jest to proces ciągły – nie jesteśmy w stanie go ani zatrzymać, ani cofnąć. Otępienie wynikające z przechorowania Covid-19 może być procesem postępującym, ale także statycznym, bo proces się zatrzyma – mamy uszkodzenie, ale zmiany w mózgu nie postępują.
Dziś tego tak naprawdę nie wiemy, dowiemy się za kilka lat, może 5-6, obserwując praktykę kliniczną i badania na dużych grupach.
Czy w Polsce prowadzi się duże badania populacyjne pacjentów po covidzie?
W kilku ośrodkach były prowadzone takie obserwacje i opublikowano wyniki. Prowadzone są też międzynarodowe rejestry z opisem pacjentów po covid-19. Ważna będzie ciągłość obserwacji, rezultaty zobaczymy po kilku latach.
Skoro mózg rządzi wszystkim, to jego uszkodzenie będzie wpływało na gorsze działanie także innych narządów?
Mówimy o wielu chorobach, wszystko bowiem zależy od tego, gdzie się skoncentrował proces patologiczny. Wiele osób przebyło zapalenie osierdzia czy mięśnia sercowego, albo nerek, oczywiście wiele osób doznało degradacji układu oddechowego, ale to układ nerwowy jest najbardziej wrażliwy.
Jeżeli tam dochodzi do uszkodzenia, to te zmiany są często utrwalone. Badany jest wpływ covid na występowanie znanych schorzeń układu nerwowego jak SM, Alzheimer, Parkinson. Lista jest długa.
Jakie będą ekonomiczne skutki zjawisk, o których rozmawiamy? Czy problem skutków covid, ich wpływu na przykład na naszą jakość pracy, może być tak duży, że rząd i stowarzyszenia pracodawców już dziś powinni zacząć się o to martwić i zwiększyć chociażby zakres badań profilaktycznych czy przesiewowych po to, żeby jak najwięcej na ten temat się dowiedzieć i w jakiś sposób przygotować rynek pracy?
Ekonomiczne skutki covidu będą duże, chociaż nie wiem czy będą one identyfikowane, jako efekt pandemii właśnie. Wpływ covidu jest ogromny, bo układ nerwowy jest kluczowy dla naszego funkcjonowania. Trzeba brać pod uwagę skutki bezpośrednie i pośrednie. Bezpośrednie skutki widzimy szybciej – to hospitalizacja, leczenie i koszty związane z opieką zdrowotną. Skutki pośrednie, w tym ekonomiczne, rozłożą się na lata, może na dekady i będą dotyczyć wydajności w pracy, aktywności społecznej, rodzinnej. Jeżeli choroba pojawia się w kontekście dysfunkcji układu nerwowego to skutki będą bardziej złożone, bo takie osoby mają trudności w wyzwaniu kontaktów społecznych, mają trudności z wykonywaniem pracy zawodowej.
Koszty ekonomiczne trudno więc dziś szacować, ale jestem przekonany, że na ludzi w średnim wieku, którzy przeszli przez pandemię i zaczynają zgłaszać różne problemy zdrowotne powinno się zwrócić szczególną uwagę.
Jednym się udało przejść przez pandemię „suchą stopą”, bez szwanku, inni będą musieli się zmierzyć z jej poważnymi skutkami.
Pytanie brzmi, jak duża jest ta grupa, która naprawdę przeszła przez pandemię bez szwanku? O wielu zachorowaniach i skutkach nie wiemy i być może się nie dowiemy. Nie obawia się pan, że ludzie zaczną się z tym ukrywać? Że wiele osób uzna, że lepiej się nie przyznawać do tego, że w wieku 35 lat muszę nosić notatnik, bo zapominam?
Może nastąpić pewna stygmatyzacja, właśnie z tych powodów, o których pani mówi, ale to typowe zjawisko przy każdej chorobie pozostawiającej trwały ślad. We wczesnych fazach pandemii, gdy wszystkich nas ona dotykała, akceptacja społeczna była większa. Ale im dalej od pandemii, tym bardziej wszystko, co jest z nią związane będzie bardziej kontrastowe w społecznym odbiorze.
Czy w ponoszeniu skutków covidu będziemy na świecie egalitarni? Podobny procent populacji na rynku pracy będzie się w każdym kraju borykał z tymi samymi problemami, niezależnie od zamożności państwa i szerokości geograficznej?
Na pewno nie. Nierówności ekonomiczne i społeczne miały znaczenie dla poziomu śmiertelności w różnych populacjach w czasie covidu i podobnie będzie ze skutkami pandemii w różnych społeczeństwach. Tak było z dostępem do szczepień – niestety tylko kraje najbogatsze miały do nich pełny dostęp. Badanie i leczenie skutków szerzej będzie podejmowane w krajach zamożnych, w krajach biednych świadomość tych problemów będzie znacznie mniejsza lub – nawet przy rosnącej świadomości – możliwość zajęcia się tymi problemami będzie znacznie mniejsza. Co się zapewne przełoży na długotrwałe skutki w społeczeństwie.
Jest coś, co sami możemy zrobić dla swojego mózgu?
Możemy zadbać o stan zdrowia, sprawdzić podstawowe parametry, jak ciśnienie, glukoza, rytm serca. W ten sposób możemy wyłapać pewne zaburzenia towarzyszące. Ważna jest aktywność ruchowa, higiena pracy, wysypianie się, wyrównywanie niedoborów żywieniowych, jak witamina D. To są podstawowe czynności prozdrowotne, wspierające czynności mózgu. Gdy jednak czujemy, że problem się pogłębia należy skonsultować się z lekarzem i być może sięgnąć po leki.
Pacjenci mają często tendencję do przypisywania wszystkiego do covid, ignorując wszystkie inne czynniki, które mogą wpływać na zachorowalność. Na przykład źle się prowadzę na co dzień, ale od razu zakładam, że gdy kiepsko się czuję, to wina covidu a nie mojego trybu życia.
*Prof. dr hab. n. med. Konrad Rejdak jest prezesem Polskiego Towarzystwa Neurologicznego, jest jedną z najbardziej wpływowych osób w polskiej medycynie i systemie ochrony zdrowia. Kieruje Klinicznym Oddziałem Neurologii SPSK Nr 4 w Lublinie. Jest członkiem Rady Uczelni Uniwersytetu Medycznego w Lublinie i członkiem Panelu Naukowego Europejskiej Akademii Neurologii.
Czytaj także:
- Kolejki do lekarzy? Nie dopatrywałbym się dużych patologii [WYWIAD]
- Polacy inwestują w zdrowie. Więcej osób kupiło prywatne ubezpieczenia.
- Nawyki zdrowotne Polaków. Ile wydajemy na leki, na co narzekamy i czego się obawiamy
- Dodatkowe składki za palenie i nadmierne picie? Niezdrowy tryb życia obciąża system
- Eksperci: W ciągu dekady możliwa jest kolejna pandemia
- W Polsce możemy leczyć szybciej, taniej i efektywniej – ale trzeba przeorać naszą mentalność [WYWIAD]