Program „Rodzina 500+” powinna przejść szereg strukturalnych zmian, które wyeliminowałyby błędne założenia i negatywne skutki wprowadzenia programu – piszą we wspólnym raporcie eksperci reprezentujący kilka polskich instytucji i think-tanków.
Grupa ekspertów – reprezentująca Instytut Badań Strukturalnych, Szkołę Główną Handlową, Centrum Analiz Ekonomicznych, Uniwersytet Warszawski oraz ośrodek badawczy GRAPE – opublikowała pod szyldem Fundacji Obywatelskiego Rozwoju raport pt. Rodzina 500+ – ocena programu i propozycje zmian [PDF], w którym przeanalizowała działanie flagowego rządowego programu socjalnego.
Potrzeba spójności systemu
Raport sugeruje przede wszystkim określenie sprecyzowanych celów państwowej polityki rodzinnej i samego programu. Zdaniem ekspertów pozwoli to na wypracowanie efektywnych kosztowo rozwiązań w ramach wsparcia polskich rodzin.
Po drugie, eksperci zwracają uwagę na brak spójności polskiego systemu pomocy rodzinie i proponują scalenie trzech, obecnie niezależnych od siebie, form wsparcia – zasiłków rodzinnych, ulg podatkowych i świadczenia „500+”.
Twórcy raportu podkreślają, że jedyne kompleksowe, spójne i zintegrowane działania na polu polityki rodzinnej przyniosą skutek w walce z zahamowaniem poziomu dzietności.
Większe wsparcie dla rodziców samodzielnych i dzieci niepełnosprawnych
Istotne jest także ustanowienie progów dochodowych w ramach „Rodziny 500+” – także dla drugiego i każdego następnego dziecka.
Progi te powinny z kolei uwzględniać, czy rodzic wychowuje dziecko samotnie. W razie ich przekroczenia państwo powinno się zdecydować na stopniowe, a nie natychmiastowe i całkowite wycofywanie wsparcia. Dzięki temu podjęcie pracy nie oznaczałoby utratę jedynie części świadczenia przez rodziców samodzielnych.
Co istotne, wysokość proponowanego wsparcia powinna być zdaniem ekspertów uzależniona od wieku dziecka, czy jego ewentualnej niepełnosprawności.
Ponadto, analitycy proponują zestaw rozwiązań, które należy wprowadzić, aby wspomóc dzietność.
„Zwiększenie dzietności (lub co najmniej zahamowanie jej spadku) będzie możliwe pod warunkiem stosowania całego zestawu działań wspierających rodzicielstwo.
Obejmuje on dalsze wsparcie dla rozwoju dobrej jakości opieki i edukacji dla dzieci, uelastycznianie urlopów dla rodziców na opiekę nad dziećmi, wsparcie dla zdrowia prokreacyjnego (oferującego leczenie niepłodności) i promowanie zmniejszania asymetrii obciążenia obowiązkami opiekuńczymi i domowymi kobiet i mężczyzn”, dodaje raport.
Duże koszty, słabe efekty
Rekomendacje przedstawione w raporcie są odpowiedzią na dostrzeżone przez autorów negatywne skutki wprowadzenia „Rodziny 500+”.
Krytykują oni program w obecnym kształcie za nieefektywność ekonomiczną przy dużym koszcie dla budżetu. W opinii ekspertów nowe świadczenie nie wpłynęło w zauważalny sposób na dzietność w Polsce.
Eksperci dodają, że choć poziom ubóstwa zmalał, to koszty osiągnięcia tego efektu są według nich niewspółmiernie wysokie do jego skali.
Raport wskazuje także na negatywny wpływ programu na rynek pracy – od momentu wprowadzenia „500+” nastąpił bowiem zauważalny spadek aktywności zawodowej kobiet.
Rządowy program krytykowany jest również za dyskryminację tych rodzin, które nie są nim objęte – przede wszystkim rodziców samodzielnych, rodziców dzieci niepełnosprawnych lub pracujących o niskich dochodach. W efekcie jego wprowadzenia w obecnej skali sytuacja tych grup miała wręcz ulec pogorszeniu w ciągu ostatnich kilku lat.
Analitycy podkreślają, że szczególnie wysokie koszty programu oznaczają brak środków na rozdysponowanie w innych obszarach, także tych ściśle związanych z polityką społeczną państwa (edukacja, ochrona zdrowia) lub jego perspektywami rozwojowymi (transport, infrastruktura, ekologia).
Bartosz Marczuk, który w latach 2015–2018 był wiceministrem w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, a obecnie jest wiceprezesem Polskiego Funduszu Rozwoju, skrytykował raport nazywając go „niezwykle słabym”.
„Pisany pod tezę, zaledwie 16 str. (czy można to nazwać raportem?), pomijający fakty (np. redukcja ubóstwa fenomenalna w kontekście historycznych, wskaźniki płodności w górę). To właściwie kompilacja danych z różnych publikacji. Zadziwiająco mizernie”, napisał na swoim koncie twitterowym Marczuk, który w MRPiPS zajmował się m. in. polityką rodzinną.